Zupełnie inny świat, inne realia, lecz natura ludzka ta sama
Dwie rasy toczące z sobą bój od pokoleń. Dzieci Nocy, tak zwani Tkacze, gatunek zrodzony z mroku i blasku księżyca, potrafiący przemierzać sny i kuć je według własnego uznania. O atramentowo ciemnej skórze i niezwykłych, srebrzystych włosach.
I drugi, wiernie służący Panu Światła. Stanowiące całkowite przeciwieństwo Kroczących wśród Snów, gatunek ludzi stworzonych ze światła, o delikatnej, jasnej skórze. I jednocześnie obdarzony potężną magią, która jest olbrzymią pokusą dla każdego Tkacza.
Sarune jest jednym z najbardziej oddanych sług, Pana Światła. Od lat gorliwie służy zakonowi poświęcając dnie na modlitwie i bezsprzecznie przestrzega wszystkich zakazów zakonu, wierząc, że pewnego dnia będzie jej dane wstąpić w szeregi Najwyższej, Arcykapłanki, i zajmie miejsce w jej świcie, Siostrach Jutrzenki.
Świetliści, chcąc ochronić siebie i ukryć swą moc przed Tkaczami, dla własnego bezpieczeństwa zmuszeni są do zażywania silnie uzależniającego środka, Insomnium. Kiedy w zakonie dochodzi do kilku wydarzeń, zaginięcia zielarki odpowiedzialnej za ważenie remedium oraz jednej z kapłanek, a wioskę niespodziewanie odwiedza Najwyższa wraz ze Siostrami Jutrzenki, Sarune postanawia wziąć sprawy we własne ręce i poznać najbardziej skrywane tajemnice jej ludu.
“Kiedyś nie baliśmy się pragnąć. “
Od pierwszych stron powieści jesteśmy wrzuceni w wir akcji, która zwinnie rozwija się i przeobraża, tak samo jak bohaterowie. Świat jaki zostaje nam przedstawiony jest niemal idealny, pełen wiary, nadziei i pewnej dziecięcej ufności. Im dalej brniemy w historie Saurne, tym powoli owy świat zostaje obdarty z ułudy i fałszu, a na wierzch wychodzą niewygodne fakty.
Największa zmiana zachodzi w głównej bohaterce, która nie jest już tą samą młoda, naiwną akolitką, z jaką wyruszyliśmy w podróż.
Najmocniejsza stroną powieści jest fabuła. Przez cały czas byłam tak zaintrygowana losem głównych bohaterów i tym, co wydarzy się dalej, że nie miałam ochoty ani na chwile odrywać się od historii. Chociaż uczciwie muszę przyznać, że momentami czytało mi się dość ciężko i topornie. Nie czułam, że płynę lekko przez powieść, co jednak można śmiało zwalić na pierwsze przygody z pisaniem i zwalić na karb debiutu.
Chociaż, czekajcie. Może jednak najmocniejsza stroną “Czasu Niepogody” nie jest fabuła! A postać pewnego tajemniczego Tkacza, która dodaje ogrom uroku. Bez wątpienia jest to najciekawsza i najbardziej intrygująca postać, która skradła moje serducho!
Kreacja wszystkich bohaterów przemawia do mnie, choć niektórych polubiłam bardziej, innych mniej. Nie zabrakło również czarnych charakterów i łotrów, którym miało się ochotę spuścić manto.
Niestety nie obyło się bez błędów. Moje czujne oko marudy dojrzało kilka niedociągnięć czy luk w fabule, jednak w niczym nie przeszkodziły mi one w cieszeniu się powieścią, z którą spędziłam wspaniałe kilka dni!
“Czas Niepogody” to debiut zaskakujący i magiczny. Świat przedstawiony na kartach powieści pełen jest nieoczywistości i tajemnic, skrywając znacznie więcej niż na początku się wydaje. Historie Sarune śledziłam z ogromną przyjemnością i z żalem rozstałam się z głównymi bohaterami. Choć była to cudowna przygoda!