Sięgnąłem po audiobooka, dobrze czytanego przez Krzysztofa Plewako-Szczerbińskiego, oczekując wakacyjnej rozrywki i mile się rozczarowałem, bo książka Lehane'a jest czymś więcej niż kryminałem, to po prostu świetna literatura.
Bohaterem książki jest Bob Saginowski, barman z Bostonu, nieśmiały, wycofany człowiek, który bardzo cierpi z powodu swojej samotności. Dowiadujemy się trochę o jego dzieciństwie, wcześnie osierocony przez rodziców trafił do sierocińca prowadzonego przez zakonnice, gdzie był bity i nigdy nie zaznał miłości czy czułości. Niemniej, mimo cierpień doznanych od sióstr. jest mocno wierzący i codziennie chodzi na poranną mszę, ale nigdy nie przyjmuje komunii, dlaczego? Może ciąży na nim grzech ciężki...
Inny ważny bohater to kuzyn Boba – Marv, prowadzący bar w którym pracuje Bob. Marv pochodzi z biednej rodziny, dorobił się w młodości pieniędzy w nielegalny sposób i kupił bar, ale kilka lat temu odebrała mu go czeczeńska mafia, która trzęsie Bostonem, miło czytać, że ludzie ze Wschodniej Europy robią takie kariery... A sam Marv trudni się paserką i rozprowadzaniem dragów na małą skalę, bo bardzo potrzebuje pieniędzy, aby opłacić pobyt ojca w domu opieki.
Mamy tu też ciekawe portrety innych ludzi, na przykład policjant Evandro Torres odczuwający egzystencjalny lęk przed śmiercią i zabijający go seksem z kochankami, czy kryminalista Eric Reed, który po prostu lubi przemoc i zabijanie, czy tajemnicza dziewczyna Nadia, o której niewiele wiemy.
To świat niespokojnych, nieszczęśliwych ludzi, którzy wciąż są nienasyceni, Marv pożąda pieniędzy, wielkich pieniędzy, Evandro Torres chce awansu, Eric Reed pragnie niszczyć i tłamsić ludzi, może tylko Bob jest spokojniejszy, ale dręczy go samotność, więc przygarnia psa... Poza tym to trudny świat: choćbyś chciał żyć porządnie, uczciwie, moralnie w tym środowisku, to nie za bardzo możesz.
Mamy też intrygę sensacyjną, ale jakby na drugim planie, mniej ważną. Przy okazji zwraca uwagę mroczny klimat tej powieści, przesączony alkoholem i przemocą. Jak już pisałem, to bardziej rzecz obyczajowa niż sensacyjna, całkiem udanie portretująca życie amerykańskiego półświatka, nasuwa mi się porównanie z Elmore Leonardem, który jest pisarzem pełną gębą.
Świetna literatura.