„Normalna kobieta boi się myszy, pająków i zmarszczek. Normalne kobiety boją się też duchów.
Nigdy nie twierdziłam, że jestem normalna.”*
Przypuśćmy, że dostajesz tajemniczy spadek od ciotki, o której istnieniu nie było nic wiadomo. Udajesz się do małej miejscowość, której nawet na mapie nie uświadczysz. W której to mieszkańcy na wzmiankę o owej kobiecie zmieniali się diametralnie... Bonusowo dodajmy widzenie zmarłych... To Ci się spadek trafił, co nie?
Reszka w dokumentach widniejąca jako Krystyna Szyft. Na co dzień matka swego dziecka zwanego Młodym oraz córka swoich rodziców. Żyje jak to w tych czasach od wypłaty do wypłaty. Do czasu otrzymania spadku jej życie przebiegało monotonnie. Jednak gdy udaje się do Czcionki wszystko przewraca się do góry nogami i niewiadomo jakby się broniła nijak nie może odciąć się od tego miejsca, jego mieszkańców żyjących i nie żyjących oraz przeklętego wiele razy już wspominanego spadku. Co takiego przydarzyło się Reszce musicie odkryć sami...
O książce tej naczytałam się wielu pozytywnych opinii, co spowodowało, że moja ciekawość osiągnęła poziom wrzenia. Postanowiłam, że muszę ją przeczytać. Pierwsze kroki poczyniłam i pozostało czekać. Gdy już miałam ją w swoich łapkach dopadły mnie macki wątpliwości, ale odważnie zaczęłam czytać i... co się uśmiałam to moje! Czego potrzeba dobrej książce? Dobrej i ciekawej fabuły, to jasne. Następnie czas i miejsce akcji, oraz umiejętność przyciągnięcia do swojego dzieła czytelnika. No i bohaterowie rzecz jasna! Nie możemy zapomnieć o bohaterach, którzy są najbardziej istotni. Dodajmy do tego magię i ogromną dawkę humoru. Oto przepis na książkę, która pochłonie Cię bez reszty. Przy której zapomnisz o wszystkim, a wieczór zamieni się w wczesny ranek. Właśnie tak było ze mną, z trudem się od niej odrywałam gdy musiałam . Kiedy po nią sięgałam nie liczyło się nic po za nią, a już szczególnie czas, który upływał. Musiałam poznać zakończenie i już.
Co mnie ujęło w „Wiedźmie...”? A no chyba najbardziej styl pisania, którym posługuje się pani Białołęka. Standardowo co kilka minut wybuchałam nie pohamowanym śmiechem i nie mogłam się uspokoić. Naprawdę. Już dawno nie czytałam TAKIEJ książki. Choć jakby tak się zastanowić to jeszcze nigdy czegoś takiego nie czytałam. I szczerze tego żałuję. Tutaj nie spotkamy zbędnych i przydługich wstępów czy opisów. W ręcz przeciwnie wszystko jest tak jak powinno. Dialogi są... nie wiem jak to napisać. W sumie to najbardziej pasuje tu słowo ironiczne, ale w pozytywnym tego słowa znaczeniu.
Główna bohaterka z miejsca zdobyła moją sympatię za swój sposób bycia. Nie zwracała uwagi na to co i kto o niej myśli. Żyła według swoich zasad i dobrze jej z tym było. Nawet w najgorszych i straszniejszych chwilach sprawiła, że sytuacja stawała się w jakiś sposób... komiczna. Prawdę mówiąc wszystkie postacie w powieści miały „duszę”. Powieściopisarka każdej z osobna poświęciła jakiś czas by stały się realne. Rzadko spotykane, ale mile widziane.
Ewa Białołęcka połączyła świat realny z magicznym, ale zrobiła to tak umiejętnie iż nie odczuwało się tej sztuczności i tego, że coś było opisywane na siłę. Miało się wrażenie jakby to było naprawdę realne. Bez wątpienia również na pochwałę zasługują opisy miejsc, w których dzieje się akcja. Bez trudu wyobrażałam sobie Czcionkę - miejsce zapomniane przez ludzi i zatrzymane w czasie. Miejsce gdzie rozwój techniki dociera ostatni.
To moje pierwsze, ale na pewno nie ostatnie spotkanie z twórczością tej Pani. Książka zapewniła mi niesamowitą dawkę śmiechu. Ubawiłam się do łez. Pozycję tę powinien przeczytać każdy, kto lubi fantastykę oraz niesamowite poczucie humoru. „Wiedźma.com.pl” będzie jedną z najlepszych książek przeczytanych prze ze mnie w tym roku. Szczerze żałuję, że muszę posłać ją dalej ponieważ chętnie widziałabym ją u siebie na półce. Na szczęście nic straconego i prędzej czy później nabędę swój egzemplarz. Polecam, naprawdę warto!
„O rany, ten facet sypia w T-shircie z Puchatkiem! Ja też taki chcę!”**
*str. 49
**str. 167