Raz jeszcze uśmiecha się spod oka Orwell, przywołując słynne "Wielki Brat Patrzy", przypominając zupełnie lekceważony przez nas fakt stałego, klaustrofobicznego zamknięcia w świecie śledzonym okiem kamer. Świat innej, dystopijnej, niedalekiej acz fantastycznej przyszłości. Czyżby?
W "Magazynie" zamknięcie i obserwacja są niezwykle namacalne. Powoduje to przyduszenie zamknięta powierzchnią, ograniczenie do niezbędnej ilości miejsca. Na powierzchni kilku połączonych budynków, z których tytułowy magazyn stanowi najważniejszy, dzieje się życie pracowników Chmury. Całe życie. Codzienność zamknięta w kołowrocie powtarzalnych czynności. Praca, jedzenie, sen, praca. Nic ponad zdobywane kredyty, bieganie dla uzyskania lepszej oceny, strach poproszenia o wolną chwilę, uwiązanie do zegarka wskazującego drogę, tempo, czas, karę i nagrodę.
W niewyobrażalny sposób w owo monotonne, nijakie życie udało się autorowi wpleść gniew, walkę, elementy sensacji. Połączył losy pracownicy wywiadu konkurencyjnego (przepraszam pana tłumacza, ale słowo "szpieżka" nadal jest dla mnie nie do przyjęcia) oraz przygnębionego upadkiem stworzonej od podstaw, niewielkiej firmy, byłego strażnika więziennego. On wydaje się przydatny, ona przyjazna. On ciepłem potrafi zniszczyć jej obojętność, ona w momencie decyzji zechce go chronić. Czyżby także w czasach beznadziei było miejsce na miłość?
Gdzieś w wypalonym świecie poza Centralami Chmury, kryją się niepozorni waleczni. To oni krzyczą tutaj o niesprawiedliwości i wykorzystywaniu. I to oni zapalają mała niepozorną zapałkę, która stać się może zarzewiem buntu i zmian. Bo to co w środku, to głównie strach. Gdy straci się pracę tutaj, nie ma już nic. Bo gdy nie uda się wpaść we wskazany rytm, może się okazać, że jedynym rozwiązaniem okaże się skok pod pociąg. Bo chce się uciec, chce się wrócić, tylko jak i gdzie? W pustynny upał? W brak pracy i warunków do życia?
Stany Zjednoczone zniszczone ludzką nonszalancją. W owej pustej, rozgrzanej rzeczywistości miejsce, które daje namiastkę spokojnego życia ale "to jakby się mieszkało na lotnisku". Ludzie, którzy do końca nie godzą się z tą, jak się wydaje jedyna opcją. Zlecenie na szpiegostwo, chęć zemsty, uczucia zmieniające się jak w kalejdoskopie pod wpływem nabywania poczucia przynależności. Wszystko to zawiera się w spisanej prostym, jasnym językiem sprawozdania opowieści z życia pod okiem Wielkiego Brata.
Między linijkami "Magazynu: aż roi się od pytań, które stawia Rob Hart. Czy gniew można stłumić nagrodą? Czy można poczuć się częścią znienawidzonego systemu pod wpływem poczucia władzy? Czy można wypełnić najgorsze ze zleceń z narażeniem bliskich nam osób? Czy można usprawiedliwić przedmiotowe zachowania człowieka teorią o zapewnianiu mu godnych warunków do życia? Czy można ratować świat sprzedając jedyny sposób na ten ratunek? Wreszcie... Czy naprawdę tak daleko jesteśmy od rzeczywistości, którą pokazał autor? Czy jeśli rozejrzymy się dokładnie, nie dostrzeżemy półek ciągnących się po horyzont i różnokolorowych koszulek?
Dobra książka, która zmusza do refleksji i rozwagi. Chyba, że pokornie zaakceptujemy fakt, że niebawem, tak czy owak, wybór nie będzie nasz. Polecam. Premiera już 29 stycznia.
Pani_Ka Czyta
dziękuję Wydawnictwu W.A.B. za egzemplarz książki