Co mnie skłoniło do sięgnięcia po tę książkę? Naprawdę nie wiem. Leżała sobie ukryta pod stertą przecenionych książek i straszyła szarą, dziwną okładką. Lecz przypomniałam sobie, że nie należy oceniać rzeczy po okładce i sięgnęłam na dno tej wielkiej skrzyni, po tą smutną historię.
Gdy po raz pierwszy zobaczyłam Davida Baddiela w jego autorskim programie „Mary Whitehouse Experience” pomyślałam, kolejny komik o angielskim trudnym humorze, stara się sprzedać nam jakąś mało zabawną historyjkę. Nie pomyślałam wtedy, że może kryć się w nim taki talent pisarski.
„Ukryte zamiary” to trzecia powieść autora. Powiem szczerze, że nie czytałam dwóch pierwszych lecz jeżeli są tak smutne i zarazem szczere jak ta ostatnia pozycja to z chęcią do nich zajrzę.
450 stron dramatu rozgrywającego się na przestrzeni kilku państw, pobudza wyobraźnię. Raz jesteśmy w Rosji, w Niemczech, za chwilę w Wielkiej Brytanii, na wyspie Mann, by zakończyć wędrówkę w Polsce, u bram obozu w Auschwitz.
Główny bohater Izaak Fabian jest żydem, synem rabina. Jego rodzina żyje w Konigsbergu (dziś Kaliningrad) i ma się dobrze do momentu wybuchu drugiej Wojny Światowej. Represje zaczynają się szybko. Ograniczenia, zamykanie synagog, zwolnienia z pracy osób choćby podejrzanych o korzenie żydowskie. Izaak ma tego dość i po prostu się boi. Boi się o życie swoje, swojej żony Lulu i córeczki Rebeki. Azylem ma się stać dla niego „zielona wyspa szczęśliwa” Anglia. Ku jego zdziwieniu szczęśliwe życie, z daleka od nazistów, okazuje się tylko marzeniem, nie do spełnienia. Anglicy nie ufają żydom, boją się ich. Boją się tego, że ściągną oni na nich klęskę, zemstę nazistowskich Niemiec. W momencie bezsilności rząd Wielkiej Brytanii wydaje dekret, który nakazuje izolacje osób o żydowskiej narodowości. Ich miejscem zesłania ma być wyspa Man. Tam też trafia nasz bohater. Samotny, załamany, bez rodziny, która zostaje w Cambridge, zaczyna popadać w stagnacje. Ratuje go z niej po części angielska tłumaczka June Murray, która przybywa na wyspę w celu zrobienia wywiadu o niemieckich zbrodniach.
Książka jest ciężka w odbiorze. Nie chodzi tu o zdarzenia, które mają w niej miejsce lecz bardziej o styl pisania. Czasem miewałam momenty zwątpienia czy dam radę ją doczytać do końca. Długie opisy dialogu wewnętrznego bohatera zasmucały, zabierały energię. Lecz dopiero, kiedy przeczytałam ostatnią kartkę, zamknęłam książkę i zastanowiłam się nad całością , doszłam do wniosku, że ta książka wspaniale ukazuje walkę człowieka z samym sobą. Izaak nie mógł w żaden sposób walczyć z systemem. Cała walka jaką stoczył to była jego wewnętrzna bitwa o przetrwanie, nie stracenie zmysłów w tym zwariowanym świecie.
Jeżeli ktoś szuka w tej książce makabrycznych opisów zbrodni nazistów- rozczaruje się. Nie jest to książka w typie dzienników osób przebywających w obozach koncentracyjnych takich jak Auschwitz. Ta powieść to spowiedź człowieka złamanego psychicznie, który zwątpił w sprawiedliwość na tym świecie.