Wyobraźcie sobie łódź, która płynie wśród mgły. Płyniecie sobie, jest cisza i spokój, tajemniczy nastrój potęguje wrażenie niesamowitości i uczucie samotności. Co pewien czas z mgły wyłaniają się nieznane postacie odgrywające ze swoimi towarzyszami krótkie epizody - często zaskakujące - których sens jest zrozumiały dopiero w połączeniu z innym przedstawionym obrazem. Wszystkie osoby są niesamowicie charakterystyczne, każda jest na swój sposób tajemnicza i przyciąga obserwatora niczym magnes. Nagle wypływacie z mgły i wszystko staje się jasne niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - każdy element układanki wskakuje na swoje miejsce... i żyli długo i szczęśliwie :-)
Właściwie to nie musiałabym więcej pisać. Należy tylko dodać, że powyższy opis dotyczy odczuć towarzyszących mi przy czytaniu książki "Wyspa niesłychana". Książki, po której spodziewałam się zupełnie czegoś innego co nie oznacza, że to co mnie spotkało podczas tej literackiej wycieczki mnie rozczarowało. O nie...
Autor we wstępie do powieści wyraźnie "ostrzega" tych czytelników, którzy nie lubią opowiadań (to ja!), że "Wyspa" początkowo miała być opowiadaniem, ale tak "jakoś" rozrosła się w powieść. Dobrze, że wstęp przeczytałam, bo wiele wyjaśnił. Losy Fabregasa to jedno, a cała otoczka to zupełnie inna historia.
Fabregas zmęczony codziennością przyjeżdża do Wenecji. Ma serdecznie dosyć dotychczasowego życia i postanawia przeżyć coś nowego. Finanse go nie ograniczają więc rzuca się na głęboką wodę próbując wyjść na spotkanie losowi. Nie musiał długo czekać, Włócząc się po uliczkach Wenecji przypadkowo spotyka Marię Klarę - kobietę tajemniczą, pełną niedomówień i zagubioną jak i On. Niczym żuraw i czapla szukają się wzajemnie - dosłownie i w przenośni. Od tego dnia Fabregasa spotyka mnóstwo zaskakujących i wręcz groteskowych sytuacji. Poznaje zdziwaczałą rodzinę Marii Klary, sam przeżywa coś w rodzaju umysłowego zagubienia, uczestniczy w dziwnym rytuale, poznaje przedziwne weneckie zamczysko - wszystko po to, by w końcu znaleźć swoje miejsce na ziemi.
Losy Fabregasa przeplatane są różnymi opowieściami, które można by wyłuskać z "Wyspy" i na ich podstawie stworzyć zupełnie nowe historie, Mnie urzekła opowieść o przodkini Marii Klary która nie mając środków do życia zdobywa je handlując własnym ciałem. Mistrzowsko opowiedziana historia!
Jeżeli ktoś wcześniej czytał książki Mendozy będzie mocno zdziwiony. "Wyspa" nie jest książką śmieszną, choć nie oznacza to, że powaga przebija z każdej strony. Poczucie humoru widoczne w "Wyspie" jest po prostu zupełnie inne. Tu czytelnik nie płacze ze śmiechu jak przy "Niezwykłej podróży Pomponiusza Flatusa" Tu raczej dominuje kpina i absurd. Czytelnik co rusz poznaje nowe historie, każda inna, każda budząca odmienne uczucia a co najdziwniejsze większość z nich w dalszej części książki jest negowana przez kolejnych rozmówców. Wiele z tych historii budzi początkowo śmiech, jednak im dalej brniemy w powieść tym mocniej utwierdzamy się w przekonaniu, że to jest śmiech przez łzy.
Powieść polecam zarówno tym, którzy chcą dopiero rozpocząć przygodę z twórczością Mendozy jak i wiernym fanom. To książka, której się nie zapomina, która po przeczytaniu ostatniej strony jeszcze długo tkwi w myślach i sączy się powodując ciągłą analizę poznanych historii.
Jeżeli macie ochotę na literaturę odmienną od większości książek - polecam