Kilka już ładnych lat temu, czytając artykuł na temat innego współczesnego pisarza i filozofa, Fernando Savatera, natknęłam się na anegdotkę związaną z Emilem Cioranem. Savater, o ponad pokolenie młodszy, wybrał sobie twórczość Ciorana jako temat rozprawy doktorskiej. Poziom studiów filozoficznych we frankistowskiej podówczas Hiszpanii musiał być... wybitny, skoro jeden z członków komisji doktorskiej uznał, że Savater robi sobie z niej żarty i bohatera swej rozprawy po prostu wymyślił. Pozostający w kontakcie z Cioranem doktorant wysłał mu telegram treści: "Panie Cioran, oni tutaj twierdzą, że pan nie istnieje". Wkrótce nadeszła odpowiedź: "Bardzo proszę, niech ich pan nie wyprowadza z błędu".
Po przeczytaniu O niedogodności narodzin (a właściwie "o niedogodności bycia narodzonym", jak dosłownie brzmi tytuł) rozumiemy, dlaczego podejrzenie o nieistnienie musiało spodobać się Cioranowi. Istnienie, czyli bytowanie w świecie wydawało mu się bowiem jednoznacznie "niedogodne", jeśli nie wręcz odrażające. "Nie urodzić się to bezsprzecznie najlepsze ze wszystkich rozwiązań. Niestety, nikomu nie jest dostępne" stwierdza. Kiedy już zdajemy sobie sprawę z popełnionego błędu, jest za późno. Istniejemy i jesteśmy ludźmi.
Ludzki los jest dla Ciorana nużącą i pełną cierpień chwilą miedzy jednym niebytem a drugim. Poszukiwanie sensu w religii, działaniu, zmienianiu świata na lepsze postrzega on jako płonne. W niechęci do świata zbliża się do gnostyków czy katarów, w swym stosunku do bytu - do buddyzmu czy filozofii indyjskiej: nie ma nic poza pustką. Nic, nawet - a może "a zwłaszcza" twórczość intelektualna, nie ma sensu. Postęp jest złudzeniem, historia jest opisem powtarzalnych klęsk. "Zamiłowanie do książek historycznych - powiada zgryźliwie Cioran - wzięło się u mnie z uprzedzenia wobec wszystkiego, co kończy się dobrze".
Cóż więc robić? Nic, a nawet jeśli coś, to nie warto przywiązywać się do rezultatów. Filozof nie zapomina, że "drzwi są zawsze otwarte", ale ostateczny gest, nawet gdy myśl o nim przynosi ulgę, też nie jest rozwiązaniem. W końcu o jakimś znajomym Cioran mówi: "Nigdy nie widziałem nikogo, komu tak źle byłoby w trumnie." A nuż jemu też byłoby niewygodnie?
Aforystyczna forma książki pozwala poczytać ją powoli, pomedytować nad myślą autora. Nawet jeśli nie podzielamy jego skrajnie pesymistycznej, mizantropicznej wizji świata, to jego uwagi bywają celne, uderzające w zastane przekonania i schematy myślenia. Intelektualna przyjemność wysokiej próby.