Przyznam, że po opisie "Zaginionej pacjentki" spodziewałam się pełnokrwistego thrillera medycznego – z tajemnicą, mrocznym szpitalem i atmosferą narastającego niepokoju. I chociaż fabuła rzeczywiście ma potencjał, to niestety sposób, w jaki została opowiedziana, pozostawił mnie z uczuciem niedosytu.
Zaczęło się świetnie: tajemnicza pacjentka, dziwne znalezisko na zdjęciu rentgenowskim, zniknięcie, śmierć technika – wszystko zapowiadało się jak klasyczna, dobrze skrojona zagadka. Niestety, im dalej w las, tym więcej... obyczajówki. Miałam wrażenie, że "thrillerowy" szkielet został przytłoczony nadmiarem codziennych, ugrzecznionych scenek.
Język jest poprawny, czasem aż zbyt poprawny – zabrakło mi pazura, literackiej bezczelności, która tak dobrze komponuje się z opowieściami o zbrodni i tajemnicach. Miejscami miałam wrażenie, że autorka bała się zejść głębiej, pokazać ciemniejsze zakamarki ludzkiej psychiki i systemu ochrony zdrowia.
Nie zrozumcie mnie źle – historia ma potencjał, a główny bohater, lekarz z sumieniem i detektywistycznym zacięciem, wzbudza sympatię. Tylko że gdy już złapałam trop i spodziewałam się dreszczu emocji, książka zbyt często skręcała w bezpieczne rejony.
Brakowało mi też psychologicznej głębi postaci. Wszystko było zbyt wygładzone, jakby opowiedziane przez kogoś, kto nie chce nikogo urazić ani zbyt mocno potrząsnąć czytelnikiem. A przecież temat – zaginiona pacjentka, śmierć, manipulacja danymi – aż się prosi o mrok, o szorstkość, o ciarki na plecach. Tego niestety nie dostałam.
Czy żałuję, że sięgnęłam po tę książkę? Nie. Ale miałam apetyt na coś intensywnego, a dostałam danie w wersji light. Doceniam zamysł, doceniam medyczne tło, które jest oryginalne i mogło być atutem – ale zabrakło ostrości, tempa i dramaturgii.
Gdybym miała określić "Zaginioną pacjentkę" jednym zdaniem, powiedziałabym: to historia z potencjałem na thriller, która utknęła gdzieś pomiędzy oddziałem ratunkowym a szpitalną stołówką. I szkoda, bo mogła wstrząsnąć – a jedynie lekko poruszyła.
Ta książka to jak obietnica, która została wypowiedziana półgłosem. Jest tu ciekawa intryga i intrygujący punkt wyjścia, ale zbyt mało odwagi w prowadzeniu fabuły. Chciałabym tej książce życzyć więcej ryzyka, mniej grzeczności i mocniejszego literackiego pulsu.