„ Nazywajmy rzeczy po imieniu, a kłamców także po nazwisku.” (str.226)
Kolejne już 17 spotkanie z małżeństwem mecenasów Chyłką i Kordianem. Jak w każdej poprzedniej części na ich drodze jest mnóstwo przeszkód i zagrożeń. Ich życie nie jest łatwe i proste. Pozbyli się przynajmniej dwóch nałogów nikotyny i alkoholu. Usilnie starają się o dziecko metodą in vitro, ale jak do tej pory wszystkie próby zawodziły.
Tym razem przyszło im bronić księdza Kasjusza oskarżonego o pedofilię i zabójstwo. Ksiądz był w życiu Chyłki od dawna. Był jej spowiednikiem. Zaopiekował się nią i jej siostrą w trudnym dla nich okresie, kiedy matka je opuściła, a ojciec przepijał to co zarobił. Pomógł jej wyjść na prostą. Udzielił parze ślubu.
Z opowieści księdza dowiadujemy się, że mężczyzna pobił księdza oskarżając go o molestowanie syna. Po przybyciu do kościoła Chyłka i Kordian znajdują zakrystię we krwi i trupa. Nie znajdują narzędzia zbrodni. Obrona księdza oskarżonego o pedofilię i zabójstwo była trudną sprawą z czego małżeństwo zdawało sobie sprawę. Chyłka wierzyła w niewinność księdza, Kordian nie był do tego przekonany. Cała trójka o mały włos nie została zlinczowana przez mieszkańców wioski w drodze do aresztu śledczego.
Prokurator z którą miała się zmierzyć para mecenasów stanowiła twardy orzech do zgryzienia. Wiedzieli, że będą z nią problemy i szybko się o tym przekonali. Pani prokurator była lustrzanym odbiciem Chyłki z młodości. Bezczelna, nadęta i wywyższająca się. Kormak prześwietla panią prokurator i odkrywa ciekawe o niej rzeczy, które tłumaczą jej podejście do sprawy.
Proces się coraz bardziej komplikuje, gdy pojawiają się kolejni świadkowie, twierdząc, że byli molestowani przez księdza. Do głosu dochodzi też kuria potwierdzająca, że ksiądz molestował dzieci i z tego powodu został przeniesiony do innej parafii i otrzymał zakaz kontaktów z dziećmi. Już na początku procesu prawnicy znaleźli się na straconej pozycji. Mimo, że wszystkie dowody wskazywały winę księdza, Chyłka wbrew logice wierzyła w jego niewinność. Ktoś też prócz niej wierzył, że ksiądz jest niewinny.
W trakcie procesu doszło do tragicznego wydarzenia, które odbiło się na psychice mecenasów. Jak zawsze zbierały się nad nimi czarne chmury. Zawsze pojawiał się ktoś, kto chciał im dopiec czy zniszczyć. Mąż siostry Chyłki, którego wpakowała do więzienia wyszedł na wolność stanowiąc zagrożenie dla rodziny. A przeciwnicy księdza też nie dawali o sobie zapomnieć.
Jak zwykle małżeństwo musiało się zmierzyć z przeciwnościami, które zgotował im los. Będąc przekonani, że byli na straconej pozycji, nie ustawali w poszukiwaniach, przemawiających na korzyść oskarżonego księdza. Jak zwykle wiele do sprawy wniósł Kormak.
W trakcie procesu poznajemy przeszłość księdza i motywy, jakie nim kierowały wstępując do zakonu. Pojawiła się też kobieta w czarnym swetrze dodając pikanterii całej sprawie. W końcu zapada wyrok.
Jak to u autora bywa jego powieść podgrzewa emocje, wzmaga napięcie, tworzy nieoczekiwane zwroty akcji, trzyma do końca w napięciu.