" - Dwa miesiące temu Vee, moja mama... wszyscy... ostrzegali mnie, że jesteś z tych chłopaków, dla których dziewczyny to zdobycz. Mówili, że będę tylko kolejnym eksponatem w kolekcji, kolejną głupią gęsią, którą uwiedziesz dla własnej satysfakcji. Mówili, że w chwili, gdy się w Tobie zakocham, ty odejdziesz. - Przełknęłam głośno ślinę. - Chciałabym wiedzieć, że nie mieli racji."
Książka ta była moim urodzinowym prezentem od wydawnictwa, z którego byłam bardzo zadowolona.
Okładka jest piękne. Oczywiście, motyw przewodni z pierwszej części, czyli szarość i pióro. I ta błyskawica w tle. Cudne. I chyba ta nawet podoba mi się bardziej, niż poprzednia.
Prolog nietypowy, tak jak w pierwszym tomie. Scena wyrzucona z kontekstu, nieznani bohaterowie. Dopiero później, kiedy pojawia się imię "Nora", wszystko zaczyna nam się łączyć w całośc i układać.
I teraz coś... Ekhem, nie wiem jak to nazwać. Bo czasem lubię wyobrażać sobie to, co aktualnie czytam. A kiedy tak myslałam o tym, jak Patch zakłada głownej bohaterce kosmyk włosów za ucho, jak ją obejmował i szeptał słodkie słówka... To kogo widziałam? A jak! Edwarda i Bellę! :) Tak samo, kiedy całymi dniami Nora rozmyslałam "Zdradza mnie? Nie zdradza mnie? Kocha? Nie kocha?", po czym niemiłosiernie cierpi i użala się nad sobą. No, jak mniemam, podobieństwo samo się narzuca.
Nie ma tu takich długich i szczegółowych przypomnień z poprzedniego tomu, jak w niektórych książkach, przytoczone są tylko najważniejsze elementy. I muszę sie przyznać, że przez to zdarzało się, że nie wiedziałam o czym mowa, bo "Szeptem" czytałam naprawdę dawno.
Jeśli chodzi o postacie, to opiszę Patcha słowami Nory:
"Patch stał za mną, rozluźniony, opierając dłonie na moich biodrach. Miał prawie metr dziewiędziesiąt wzrostu i szczupłą, ale atletyczną budowę, której nie były w stanie ukryć nawet luźne dżinsy i podkoszulek."
To ona te mięsnie musiał mieć jak Pudzian xD
Marcie bardzo mnie irytowała. Nie mogłam jej znieść w żadnym z fragmentów.
"Przez ułamek sekundy pomyślałam, że fajnie byłoby wciąż mieć Spidera. Nie tylko nie byłabym zdana na pastwę losu, ale mogłabym też przejechać Marcie. Po skończonych lekcjach na szkolnym parkingu panuje straszny bałagan. Wypadki się zdarzają."
Vee rzeczywiście czasami potrafiła irytować, ale ogólnie rzecz boprąc dobra z niej kobieta.
Od początku uważałam, że Scott jest jakis podejrzany i wogóle. Tylko czekałam, aż zakradnie się gdzieś za rogiem i spróbuje ją zabić.
" - Nora powiedziała mi, że usiłowałeś zmuszać ją do jedzenia stonóg.
- Piekł je żywcem pod szkłem powiększającym i wcale nie próbował mnie zmuszać do ich jedzenia. Siadał tylko na mnie i ściskał nos, aż brakowało mi powietrza i musiałam otworzyć usta. Wtedy wrzucał mi je do gardła.
- Scott zawsze miał dar przekonywania."
No, a jeśli już jestemy przy jedzeniu :) to znalazłam na jeden ze stronnic przepis na spaghetti. Serio xD
"Przeszukałam szafkę obok lodówki i znalazłam makaron i słoik z sosem do spaghetti. Kiedy zadzwonił zegar kuchenki, odcedziłam makaron, wrzuciłam go do miski i wsadziłam sos do mikrofalówki. Parmezanu zabrakło, więc pokryszułam cheddar. Polałam makaron sosem i serem."
Makłowicz się umywa xD
Nie oceniam sposobu zapisu, bo wersja, która posiadam to tekst przed korektą, więc nie będę się czepiać kilku literówek.
Podobała mi się akcja pod koniec, z hot dogami i tekstem "Nie bądź bułą" xD Nie chcę nic zdradzać - kto czytał, to wie.
Początek czytania nie szedł mi najlepiej. A kilka ostatnich rozdziałów, przeczytałam dosłownie na jednym wdechu. Nie chcę uprzedzić tych, którzy jeszcze nie czytali, ale było mnóstwo zwrotów akcji... Ci dobrzy okazują się złymi, źli dobrymi, później na odwrót i jeszcze inaczej. I znów. A pięć różnych osób okazuje się jedną i tą samą. Straszne zamieszanie, ale nie ma problemu ze zrozumieniem treści. Po prostu sama nie wierzyłam i nie przypuszczałam, że tak się to wszystko skończy.
Rozumiem jakieś w miarę normalne zakończenie + epilog. Ale skończyć tak w środku akcji? W takim momencie? Strona wcześniej byłaby doskonałym zakończeniem. A teraz? Ah, aż mnie poniosło xD Na dalszy ciąg będzie trzeba czekac rok albo i dłużej.
Bardzo fajne i nie umiem stwierdzić, która część bardziej przypadła mi do gustu. Tu co prawda więcej się dzieje, ale znalazłam też kilka podobieństw ze "Zmierzchem".