audiobook
Sharon Cameron
Światło ukryte w mroku
(The Light in Hidden Places)
przetłumaczyła Urszula Gardner
czyta Dorota Landowska
Wydawnictwo Kobiece
data wydania: 2020-04-25
długość nagrania: 14H 2M
ISBN: 9788366520707
Sharon Cameron jest uznaną, nagradzaną i znaną z list bestsellerów współczesną amerykańska pisarką. Jednak, gdy sięgałem po jej opartą na faktach powieść Światło ukryte w mroku, by się niczym nie sugerować, tradycyjnie nie starałem się niczego o autorce ani o samej książce dowiedzieć; jak zawsze pozwoliłem, by dzieło przemówiło samo za siebie.
Przyznam od razu, że na tę pozycję skusiłem się za namową znajomego, który użyczył mi wydania w formie audiobooka, a ostatecznie przekonały mnie wysokie oceny czytelników na goodreads.com. Protagonistką powieści jest Stefania (Fusia) Podgórska, Polka urodzona w 1921 w Lipie koło Przemyśla (zm. w 2018 w Los Angeles). Pochodziła z wielodzietnej rodziny rolniczej. W 1938 roku wskutek ciężkiej choroby zmarł jej ojciec. W 1939 roku, w wieku 14 lat, rozpoczęła pracę w Przemyślu w sklepie należącym do żydowskiej rodziny Diamant. Podczas okupacji niemieckiej, w 1942 roku, wraz z 6-letnią młodszą siostrą Heleną ukrywały przez okres piętnastu miesięcy trzynastu (sic!) Żydów w schowku na strychu domu przy ul. Tatarskiej 3. Domu, w którym jednocześnie kwaterowały niemieckie pielęgniarki z pobliskiego szpitala przyjmujące odwiedziny swoich rodaków, a jakby tego było mało, za ścianą Podgórskie miały rodzinę SS-mana. Gdyby to była fikcja, powiedziałbym, iż to bardzo, bardzo naciągane, że jedna młoda dziewczyna bez zawodu i wykształcenia potrafiła utrzymać przez całą okupację siebie, młodszą siostrę i trzynaścioro ukrywanych przez siebie Żydów. Tylko że to nie fikcja! Nawet nie wyobrażam sobie, jakie pokłady dobra, odwagi, przechodzącej wyobraźnię wytrzymałości i wytrwałości miała ta dziewczyna, ani jakie dzieciństwo miała Helena!
Światło ukryte w mroku nie jest zwykłą powieścią „opartą na faktach”, bo to ostatnie wyrażenie aż za często znaczy mniej niż nic. Jej napisanie poprzedziła drobiazgowa praca z różnorodnym materiałem źródłowym, w tym z pamiętnikami głównej bohaterki, rozmowy z rodziną protagonistki i żyjącymi świadkami oraz wizje lokalne w Przemyślu w miejscach, gdzie wszystko się rozgrywało.
W pierwszym momencie, przyzwyczajonego do męskiego sposobu opisywania rzeczywistości, trochę mnie denerwowały różne elementy świata przedstawionego w powieści, podobnie jak lektorka, której interpretacja wydała mi się bliższa ckliwego romansu niż powieści historycznej o czasach Zagłady. Jednak z czasem doceniłem tę specyfikę dodatkowo podnoszącą autentyzm dzieła. W końcu główną bohaterką i narratorką pierwszoosobową jest dziewczyna właśnie przeżywająca czas na pierwszą miłość, która nie musi odróżniać karabinu maszynowego od innych rodzajów broni strzeleckiej. Ostatecznie Światło ukryte w mroku okazało się bardziej wiarygodne niż wiele opracowań dokumentalnych, które z reguły, co jest wadą zdecydowanej większości historyków, pomijają wagę uczuć i emocji w historii. Racjonalizm podejmowanych przez mężczyzn decyzji jest fikcją podtrzymywaną od wieków, gdy w rzeczywistości większość wyborów jest podejmowana z pobudek mniej lub bardziej irracjonalnych, dopiero po fakcie racjonalizowanych. Odmienne, otwarte na uczucia i emocje potraktowanie historii Fusi Podgórskiej jest tym bardziej udanym zabiegiem, iż racjonalnie nie można wytłumaczyć ani jej bohaterskich decyzji, ani determinacji z którą podejmowała coraz większe ryzyko.
Co prawda styl powieści nie do końca jest powalający, może to sprawa tłumaczenia, ale treść i emocje sprawiają, iż to dzieło oraz historia sióstr Podgórskich pozostaną z odbiorcą na zawsze. Bez najmniejszych wątpliwości można tę książkę postawić pomiędzy takimi klasykami tematu jak
SpowiedźCalka Perechodnika czy
Biografie ulic* Jacka Leociaka, przy czym wnosi ona do obrazu holokaustu, okupacji i wojny całkowicie nowe, niezwykle istotne akcenty nigdzie wcześniej przeze mnie w literaturze ani filmie, fikcji ani dokumencie, nie wychwycone.
Nie komentarze ani przemyślenia, ale same wydarzenia, które stały się udziałem Stefanii i Heleny Podgórskich, podkreślają prawdę, którą każdy z nas w ogólności raczej uznaje, ale która jakoś nie objawia się we wspomnieniach wojennych, za wyjątkiem tych najcenniejszych, a już w ogóle pomijana jest w oficjalnych opracowaniach, a mianowicie, że ludzie są różni w ramach każdej większej grupy, bez względu na to, czy jej wyznacznikiem jest narodowość, wyznanie, przynależność państwowa czy jeszcze inny klucz, i wszystkie podziały typu Żyd, Polak, Niemiec, komunista, faszysta, są złe i fałszywe, a jedyny prawdziwy podział to podział na dobrych i złych. Niestety, większość ludzi woli proste szufladki do których można każdego wrzucić nawet go nie znając.
Książka Sharon Cameron odstaje w wielu szczegółach od tego obrazu ukrywania Żydów, który sobie przyswoiliśmy jako świadomość społeczno-historyczną. Prawdziwie niesamowita jest jednak w realizmie psychologicznym, a zwłaszcza socjologicznym; pokazuje, iż tyle samo w każdym społeczeństwie jest tchórzy co odważnych, mądrych i głupich, złych i dobrych. Inna kwestia, że od wielu czynników zależy z jakim natężeniem się owe cechy manifestują.
Na szczególną uwagę zasługuje to, że pokazano, Żydów z postawami roszczeniowymi nawet wobec tych, którzy ukrywali ich nie tylko bezinteresownie i z narażeniem życia, ale też na własny koszt. Świetna postać nadętej Malwiny, która ukazuje też inne zachowania, których nie spotkałem dotąd w literaturze holokaustu, ani dokumentalnej, ani fikcyjnej, a mianowicie szantażowanie Polaków, którzy ukryli choć jednego Żyda, przez innych Żydów, którzy nie prosili, a żądali, by też im pomóc pod groźbą wydania Niemcom Polaka wraz z ukrywanym przez niego Żydem. Kolejny świetny aspekt, którego też dotąd w literaturze ani filmie nie spotkałem, to niewdzięczność Żydów, którzy pomimo konieczności zachowania ciszy kłócą się kto ma zmywać, sprzątać, itp., tak jakby byli w jakimś cholernym hotelu a nie w kryjówce - podejrzewam, że często gdy grupa ukrywających się była większa i w zamknięciu przez dłuższy czas, tak to właśnie często MUSIAŁO wyglądać. Aż dziw, że czegoś podobnego w literaturze dotąd nie uświadczyłem. Czytając ten wątek zastanawiałem się, jak sam bym się zachował, gdyby ktoś, komu pomagam, nie tylko nie był wdzięczny, ale wręcz wrogi, a nawet w chwili załamania chciał zabić siebie, swoją rodzinę i wszystkich innych, ale w dodatku razem ze mną. Tutaj bowiem dochodzimy do kolejnego brylanciku - nigdy dotąd nie udało mi się trafić, może w ogóle nie było tego nigdzie w literaturze, by pod wpływem presji, w sytuacji niekoniecznie beznadziejnej, Żyd podejmował decyzję o samobójstwie rozszerzonym nie tylko na rodzinę i współwyznawców wspólnie się ukrywających, ale również na Polaka, który go ukrywał. Nie, żeby takie zachowanie było niezrozumiałe – pod presją trwającą przecież nie tygodnie, ani nawet miesiące, ale lata, psychika mogła się załamywać na wszelkie możliwe sposoby.
Większość powieści i dokumentów o ukrywaniu Żydów kompletnie pomija wątek oczywistej przecież różnorodności charakterów ludzkich, która musiała skutkować również całym spektrum postaw i zachowań wobec Polaków, którzy im pomocy udzielali. Zwykle Żydzi są przestawiani tak schematycznie, jak przedmioty, a przecież musieli być wśród nich również manipulatorzy, kanalie, tchórze, lenie, szantażyści, złodzieje, tak samo jak i anioły – bo taka jest rzeczywistość każdej większej grupy społecznej.
Powieść Sharon Cameron, choć typowo „babska”, unaocznia odbiorcy, że nawet najbardziej wiarygodne opracowania czy wspomnienia są jednak zawsze tylko fragmentami obrazu rzeczywistości, zawsze niepełnymi i że ile byśmy ich nie poznali, nigdy nie będziemy mieli pełnego obrazu. Bez niej, bez Światła ukrytego w mroku, obraz okupacji byłby rażąco niekompletny.
Polacy, i nie tylko, lubują się w postaciach heroicznych oraz bohaterskich czynach. Jednak czym jest bohaterstwo żołnierza, które trwa nieraz tylko kilka chwil, godzin, może dni, ale przerywane jest chwilami wytchnienia i, jak się to coraz częściej okazuje, podtrzymywane propagandą, uniesieniem, głupotą, wódką, narkotykami i bóg wie czym jeszcze, a przede wszystkim przymusem wojskowej dyscypliny, wobec niemożliwej wręcz do ogarnięcia odwagi Fusi, której nie przymuszało nic poza osobistym poczuciem dobra i zła, poza wewnętrzną prawością. Przymuszało do narażania życia dla ludzi, którzy niejednokrotnie zachowywali się wobec niej nieprzyjaźnie, a nawet wrogo, narażania siebie i siostry, tyrania po kres sił, poddawania się „eksperymentom medycznym” niemieckich lekarzy i życia pod presją w dzień i w nocy, przez siedem dni w tygodniu, przez całą wojnę, w dodatku wbrew wielu swoim rodakom antysemitom, którzy stanowili dla niej i jej podopiecznych nie mniejsze zagrożenie niż Niemcy. W dodatku bohaterstwo żołnierzy czy innych bohaterów, na przykład chrześcijańskich świętych męczenników, ograniczało się zwykle do jednej lub kilku decyzji po których następowały konsekwencje, których już nie można było uniknąć, nawet gdyby się zmieniło zdanie. Stefania Podgórska zaś w każdej chwili miała świadomość wiszącego nad nią miecza, śmierci idącej za nią krok w krok, nawet gdy spała, i mogąc w każdej chwili się wycofać, uciec, zrezygnować, co chwilę musiała od nowa podejmować tę heroiczną decyzję, wykazywać się tą trudną do wyobrażenia odwagą.
Dlaczego historia sióstr Podgórskich, choć obie zostały uhonorowane medalem Sprawiedliwy wśród Narodów Świata, choć nakręcono o nich filmy i w sieci jest sporo materiałów o nich, nie jest szerzej znana w Polsce? Może dlatego, że podobnie jak wspomniana Spowiedź Perechodnika, opowieść ta nie wpisuje się w stereotyp Żyda ofiary wdzięcznego za pomoc udzieloną przez dobrego Polaka? Pokazuje obraz Żydów w swej masie nie do końca sympatyczny i obraz Polaków jako narodu mocno antysemickiego, co w powieści Cameron podkreśliła sceną po wyzwoleniu, gdy część Polaków poluje na Żydów by dokończyć to, czego nie dokończyli Niemcy.
Zresztą, im więcej się poznaje dziejów Żydów, którzy przeżyli okupację, tym więcej daje do myślenia ilość tych, którzy po wojnie, wcześniej czy później, z Polski się wynieśli, nawet jeśli pozostawiali tu wszystko… Chwalimy się ilością Polaków Sprawiedliwych wśród Narodów Świata, ale raz, że nie wnikamy w różnorodne motywacje tych, którzy pomagali Żydom, a dwa, że ilość dobrych wcale nie mówi niczego o ilości złych, że ilość tych, którzy Żydom pomagali nie ma niczego wspólnego z ilością antysemitów, szmalcowników, kapusiów i kolaborantów.
Wracając do Stefanii i Heleny Podgórskich – ich historia to nie jest tak naprawdę opowieść o Polakach, Niemcach i Żydach. To opowieść o tym, jak być Człowiekiem. Jak nie oglądając się na innych i na konsekwencje czynić to, co się uważa za dobre i słuszne. I jak wierzyć, że dobro musi zwyciężyć nad złem. Zwłaszcza teraz, gdy i my stajemy wobec próby, to historia, którą trzeba poznać i podawać dalej. Absolutnie i z pełnym przekonaniem polecam. Jak powiedziała Helena Podgórska w jednym z wywiadów - żeby zawsze dobro zwyciężało zło...
recenzja opublikowana również na moim blogu klub-aa.blogspot.com