Żelazny Król recenzja

Żelazny Król.

Autor: @ven_detta ·4 minuty
2011-09-02
Skomentuj
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!
Czy przyszło Wam kiedykolwiek do głowy, że fantastyczne krainy i postacie powstające z ludzkiej wyobraźni, o których czytaliście chociażby w szkolnych lekturach, mogą istnieć naprawdę? Bo Meghan Chase zdecydowanie nie. Aż do momentu, w którym odkrywa, że jej młodszy braciszek został zastąpiony odmieńcem – wstrętną, złośliwą istotą, a najlepszy przyjaciel, którego znała całe życie okazuje się osławionym elfem ze „Snu nocy letniej”. Co więcej, jeśli chce odzyskać brata, musi wyruszyć w podróż do magicznej krainy Nigdynigdy. A to chyba już chyba wystarczający dowód.

I tak, Meghan decyduje się porzucić swoje spokojne życie na wsi, w którym najgorszą rzeczą, jaka mogła się przytrafić wydawało się bycie odrzuconą przez obiekt westchnień i wydrwioną na oczach całej szkoły. Dziewczyna nie mogła przypuszczać, że ta niespodziewana akcja ratunkowa może okazać się wcale nie tak prosta jak myślała. Po wkroczeniu do magicznej krainy Nigdynigdy – po tym wszystkim, czego się tam dowie, odkryje, doświadczy – nigdy nie będzie już taka sama jak przedtem. Ale teraz już nie ma odwrotu.

Nie będę chyba zbyt oryginalna, kiedy stwierdzę, że oczarował mnie świat stworzony przez autorkę. Myślę, że jest on najmocniejszą stroną całej historii. Kiedy „Żelazny Król” zaaplikuje czytelnikowi taką dawkę magii i fantazji, nie pozostaje nic innego, tylko żałować, że nie jest się na miejscu bohaterów. Tak było w moim wypadku – świat pani Kagawy zachwycił mnie swoją złożonością, różnorodnością i barwnością, a sama autorka swoimi cudownymi opisami, które tak oddziaływały na wyobraźnię i chwytliwym stylem pisani, tylko potęgowała to wrażenie.

Chociaż głównym gatunkiem stworzeń w tej powieści były elfy – głównie z finezyjnego Jasnego Dworu i ponurego Mrocznego, ale jak się okazuje później, nie tylko one – ucieszyłam się też z mnogości innych magicznych istot, które rozpoznawałam z innych historii – np. boginy, czerwone kapturki – „Harry Potter”, krasnoludy – „Hobbit”, satyry – „Opowieści z Narnii”, odmieńce – „Supernatural” :) Jak się okazuje, żadne z nich nie odpowiadało ani trochę moim wyobrażeniom z dzieciństwa, które nieraz zatrzęsły się w posadach!

Meghan sprawdziła się jako główna bohaterka doskonale – silna i zdeterminowana, zdobyła moją sympatię. Mimo że została rzucona na głęboką wodę, szybko się odnalazła w nowej sytuacji i działała, a jej błędy były kolejnymi fantastycznymi, choć niebezpiecznymi, przygodami. I chociaż, czasami łapałam się za głowę, co ona wyrabiała, to w sumie ją podziwiam. Jedyne, co mogę dziewczynie zarzucić, to fakt, że początkowo zupełnie zapomniała o Puku! Gdybym ja znalazła się w obcej, nieznanej krainie, to trzymałabym się kurczowo swojego towarzysza, a gdyby co więcej był on moim najlepszym przyjacielem, dodatkowo bym się o niego martwiła, a tu mi tego zabrakło.Chociaż, nie powiem, z czasem się trochę poprawiła.

Reszta bohaterów jak najbardziej przypadła mi do gustu – wszyscy wyraziści i naturalni, ich dialogi były swobodne, nie wyczuwało się sztuczności, a to chyba najważniejsze. Rzadko też się zdarza, że nie potrafię wybrać między dwoma głównymi postaciami męskimi, a tutaj właśnie tak było – każdy na swój sposób był cudowny. Puk ze swoim niefrasobliwym podejściem do wszystkiego, zawsze potrafił mnie rozbawić i rozładować atmosferę jednym żartem. Strasznie ubolewałam kiedy zniknął i wyczekiwałam jego powrotu. Natomiast Ash to ten mroczny, intrygujący i niebezpieczny – trudno mi się dziwić Meghan, że prawie zawsze traciła głowę w jego obecności, chociaż później trochę mnie rozczarował. Za to moim ulubionym bohaterem został Grimalkin – kot-przewodnik Meghan po Nigdynigdy, do złudzenia przypominający kota z „Alicji w Krainie Czarów” (chociaż mi bardziej kojarzył się z Magnusem Banem z Darów Anioła. Może to przez te kocie oczy? ;)).

Sam wątek miłosny nie zrobił na mnie wrażenia. Uważam, że autorka mogła go sobie darować w tej części, przygotować jedynie dla niego „grunt”, a rozwinęłaby wszystko w częściach późniejszych. Bo, owszem, wyczuwało się niesamowitą chemię pomiędzy bohaterami, ale wszystko działo się za szybko jak dla mnie i tak trochę „po łebkach”, niestety.

Jeśli miałabym wskazać jakąś wadę „Żelaznego Króla”, poza wątkiem miłosnym, to byłaby to ilość stron. Ta część jest zdecydowanie za krótka, żeby dobrze poznać krainę Nigdynigdy i bohaterów, kiedy dodatkowo akcja pędzi jak szalona! Nieraz miałam wrażenie, jakby autorka nie mogła się skupić dostatecznie na rozbudowaniu postaci i ich charakterów, bo co chwilę coś się działo, a już zwłaszcza pod koniec. Może dlatego też między innymi relacje między Meg a jej przyjaciółmi wydawały się nieco niedopracowane – autorka za dużo starała się upchnąć w jedną małą książeczkę.

„Żelazny Król” zasługuje na wyróżnienie – mimo że zdarzały się elementy schematów w fabule, sam pomysł na historię był niesamowity, podobnie wykonanie, bez większych zastrzeżeń. Czytanie tej historii przypominało mi czytanie moich ulubionych serii, takich jak Dary Anioła, "Hobbita" czy "Królową Lata" – podobne emocje, atmosfera, a dla mnie to naprawdę dużo znaczy.

Moja ocena:

Data przeczytania: 2011-06-06
Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Żelazny Król
2 wydania
Żelazny Król
Julie Kagawa
8.6/10

Żelazo i lód. I zgubna miłość żądająca niemożliwego wyboru... Nazywam się Meghan Chase. Za niecałe dwadzieścia cztery godziny skończę szesnaście lat. Słodka szesnastka. Napisano mnóstwo opowieści,...

Komentarze
Żelazny Król
2 wydania
Żelazny Król
Julie Kagawa
8.6/10
Żelazo i lód. I zgubna miłość żądająca niemożliwego wyboru... Nazywam się Meghan Chase. Za niecałe dwadzieścia cztery godziny skończę szesnaście lat. Słodka szesnastka. Napisano mnóstwo opowieści,...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Żelazny król” to moje drugie spotkanie z twórczością autorki, muszę przyznać, że ta seria mnie zaintrygowała. Wydanie jest piękne z barwionymi brzegami, opis wydawcy sprawił, że bardzo chciałam ją p...

@snieznooka @snieznooka

Kogo nie skusiłyby te piękne okładki? Mnie prócz nich przyciągnęło do tych cudownych wydań nazwisko Autorki Julie Kagawa, której twórczość poznałam przed kilku laty za sprawą cyklu o smokach „Talon” ...

@czytanie.na.platanie @czytanie.na.platanie

Pozostałe recenzje @ven_detta

Blask nocy
Blask Nocy

Calla i Shay znajdują się w siedzibie Poszukiwaczy – ludzi, których uważali za swoich wrogów. Jak dotąd wszystkie ich działania i zapewnienia Opiekunów, właśnie na to wsk...

Recenzja książki Blask nocy
Kuzynki
Kuzynki

Katarzyna Kruszewska od lat pracuje dla CBŚ. Dzięki najnowszym technologiom za pomocą jednej fotografii potrafi ustalić tożsamość przestępcy. A po godzinach, za pomocą te...

Recenzja książki Kuzynki

Nowe recenzje

Glennkill. Sprawiedliwość owiec
Świeży, oryginalny i pełen humoru kryminał, w k...
@burgundowez...:

Jeśli sądzicie, że widzieliście już wszystko w literaturze kryminalnej, „Glennkill. Sprawiedliwość owiec” udowodni Wam,...

Recenzja książki Glennkill. Sprawiedliwość owiec
Noc spadających gwiazd
Magiczna noc
@ela_durka:

Jakiś czas temu miałam okazję, a w zasadzie wielką przyjemność przeczytać powieść "Nowe życie Kariny" pani Marty Nowik....

Recenzja książki Noc spadających gwiazd
Wzgórze psów
Recenzja książki "Wzgórze psów" Jakuba Żulczyka
@natala.char...:

Jakub Żulczyk w Wzgórzu psów zabiera czytelników na mroczną podróż do małego miasteczka, które skrywa więcej tajemnic, ...

Recenzja książki Wzgórze psów
© 2007 - 2024 nakanapie.pl