Weekendowi wojownicy recenzja

☕ Tę książkę mogę opisać jednym słowem, a właściwie dwoma - wielki zawód. Postaram się napisać co mi nie odpowiadało, chociaż moje myśli są tak chaotyczne jak ta książka.
📚 Ogólnie historia zaczyna się od tragedii, która spotyka Nikki i Myrę. Właśnie to wydarzenie jest powodem dalszych ich losów. Myra jest miliarderką, która po śmierci córki postanawia, stworzyć Zakon Sióstr, składający się z kobiet, które zostały w jakiś sposób skrzywdzone a ich sprawcy nie zostali ukarani z różnych względów. Miliarderka zbiera wszystkie te kobiety u siebie w domu, z którego zrobiła centrum dowodzenia i z pomocą swojego partnera, który jest mózgiem operacji, ma zaplanowane konkretne działanie, zmierzające do zemsty.
☕ Brzmi dobrze prawda? No właśnie. Potencjał ogromny ale niewykorzystany. Kreacja bohaterów praktycznie żadna. Niby poznajemy pokrótce losy każdej z pań, ale nie wiąże się z tym nic więcej. Nie wiążą się z tym, żadne emocje. Nie jesteśmy w stanie nawiązać żadnych sympatii ani antypatii. Po prostu jest nijako.
📚 Zazwyczaj czytelnik lubi kiedy akcja jest wartka, dużo się dzieje, nie ma niepotrzebnych opisów a książka nie jest przegadana. Sama nie mogę uwierzyć w to, że to piszę, ale tutaj było tego aż nadto. Fabuła gnała jak szalona, akcja pędziła na łeb na szyję. Wszystko co było zaplanowane to tak się działo, żadnych zwrotów akcji czy niespodziewanych sytuacji. Bach, bach, bach. Jakby ktoś rąbał drewno. Następne, następne... Czasami to aż się prosiło, żeby Autorka zwolniła, pochyliła się nad pewnymi wątkami, wyjaśniła pewne kwestie. Ale nieee.. normalnie klasyczna rąbanka.
☕ Styl Autorki zupełnie mi nie odpowiadał. Niby stylistycznie było ok, nie było błędów, powtórzeń i tego typu historii. Jednak ta metoda na hura do przodu to nie moja bajka.
📚 Potencjalny plus jaki widzę to to, że Autorka stworzyła serię, która jest nazwana Sisterhood. Więc wydaje mi się, że każda kolejna książka bedzie opierała się na historii i dążeniu do zemsty innej z kobiet. Myślę, że wyszedłby z tego fajny cykl. Ale jeśli kolejne tomy mają wyglądać tak jak ten to sukcesu nie wróżę. Niestety.