Magia Cierni recenzja

Źle traktowane książki mogą się wściec i odgryźć ci rękę razem z połową pleców

Autor: @RuBrykaPopkulturalna ·5 minut
2020-12-11
Skomentuj
7 Polubień
Wchodząc w świat Magii cierni, byłem początkowo przekonany, że oto właśnie za pisanie zabrała się młodsza siostra Brandona Sandersona. Wrażenie szybko rozpłynęło się w zbyt chaotycznej historii, ale przyjemny posmak pozostał na dłużej.

Elisabeth – jak konwencja young adult nakazuje – jest sierotą związaną z magiczną instytucją państwową, ma odważnych przyjaciół, za rogiem czeka na nią misja ratowania świata lub przynajmniej najbliższych okolic, śmiertelny wróg oraz wieść o niezwykłych umiejętnościach. Czyli w zasadzie od samego początku wszystko jest na swoim miejscu. Dziewczyna od najmłodszych lat była wychowywana w Wielkiej Bibliotece i od niedawna szkoli się na strażniczkę swojej filii – nie brzmi to może na zbyt ekscytujące zajęcie, ale w jej świecie to naprawdę ciężki kawałek grymuaru. Księgi zawierające magiczną wiedzę oraz potężne zaklęcia są tu całkiem żywe – mruczą, nucą pod noskiem, domagają się atencji i miziania za spisem treści. Potrafią też groźnie warczeć, a najpotężniejsze z nich nieodpowiednio potraktowane mogą się wściec, zmienić w demona i strącić nierozważnemu czytelnikowi głowę wraz z kolanami. W tym świecie naprawdę niebezpieczne jest zwlekanie z terminowym oddawaniem książek do biblioteki.

Pewnej nocy Elisabeth jako jedyna dostrzega, że potężny grymuar wyrwał się z łańcuchów, poturbował część personelu i dał nogę w kierunku miasteczka, zagrażając tym samym niewinnym ludziom. Nie wahając się nawet przez chwilę, dziewczyna chwyta za miecz, żeby skatalogować bestię do porządku. Mimo heroicznej postawy zostaje jednak główną podejrzaną, a jej życiu wkrótce zacznie zagrażać poważne niebezpieczeństwo. Co oczywiście znacznie utrudni powstrzymanie wielkiego spisku.

Margaret Rogerson już na samym starcie odhacza niemal wszystkie obowiązkowe elementy charakterystyczne dla gatunku i to na tyle intensywnie, że znów można w tym poczuć odrobinę potteromaniactwa – jest sieroctwo, edukacja (niemal) magiczna, zły strażnik Finch (pewnie jakiś krewny Filcha), troska dyrektorki oraz niebezpieczna istota trzymana w piwnicy. Na ten spacer utartymi schematami nie sposób się jednak gniewać, bo od początku czuć w nim sporą chęć zabawy z gatunkiem – chociaż nadal jeszcze dość nieśmiałą. Historia szybko nabiera rumieńców, a Magia cierni coraz bardziej zaczyna wzbudzać skojarzenia z fantastycznym młodzieżówkami Sandersona. Autorka tworzy ciekawy i całkiem uroczy system magiczny, wykorzystuje sporo klasycznych elementów, bawi się trochę stereotypami, a historię ozdabia akcją oraz odrobiną humoru. Natomiast jej bohaterowie, mimo że ocierają się o oczywiste szablony, są zabawni, słodcy i naprawdę łatwi do polubienia. Elisabeth to ten typ bohaterki, która widząc ludzi w niebezpieczeństwie, od razu jest gotowa chwycić za najbliższy ostry przedmiot, a na zagrożenie rzucić się nawet w nocnej koszuli. Natomiast towarzyszący jej Nathaniel to nastoletni bawidamek, łączący w sobie garść zawadiackiej błyskotliwości oraz sporą dawkę egocentryzmu. Chociaż duet jest łatwy do rozpracowania już od pierwszych chwil, to chemia między nimi wywołuje w środku przyjemne ciepełko. Jeżeli dodamy do tego równie eleganckiego, co niejednoznacznego demona Silasa otrzymujemy naprawdę barwną ekipę.

Bicie serca przyśpieszone z powodu podobieństw do Sandersona niestety z czasem zwalnia. Chociaż książka robi dobre pierwsze wrażenie, to gdy historia zaczyna wchodzić na właściwe tory, w oczy zaczynają rzucać się pewne niedociągnięcia. Opowieść powoli traci na płynności, a narracja sprawia wrażenie zagubionej i odbijającej się o wątek główny – wie, co chce opowiedzieć, lecz nie bardzo wie jak utrzymać odpowiednie tempo i płynnie dotrzeć do finału. Autorka rzuca kolejnymi pomysłami, by po chwili po prostu je wyminąć i szukać następnej ścieżki dla swojej historii. Co gorsza, wiele tych rozwiązań jest naprawdę ciekawych i mogłoby znacznie urozmaicić opowieść – jednak gdy tylko damy złapać się na haczyk, Rogerson odcina żyłkę i macha nam przed oczami kolejnym, jednocześnie w drugiej ręce już trzymając sekator. Na przestrzeni zaledwie kilkunastu stron bohaterka jest w pułapce, ociera się o dom wariatów, próbuje przetrwać na ulicy, znajduje magiczny artefakt, przekrada się do systemu kolejnej biblioteki i już knuje następny szalony plan. Nie do końca wiadomo czy ten pośpiech to jedynie chęć zgnębienia swojej bohaterki tak dla gatunkowej zasady, brak konkretnego planu na środek historii, czy może brak chęci na opisywanie kolejnych wątków. Szybkość przeskakiwania pomiędzy pomysłami nie wpływa jednak pozytywnie na akcje – nie staje się ona przez to ani trochę bardziej dynamiczna, a raczej wywołuje poczucie zagubienia oraz narastającego rozczarowania – bo potencjał magicznego świata został przy tym odłożony na inną półkę.

Na narracyjne niedociągnięcia oraz momentami nieskładnie opowiadaną historię naprawdę łatwo przymknąć oko – brak płynności nie jest w stanie stłamsić uroku świata przedstawionego, mimo że nieco rozwadnia kryjące się w nim możliwości. Książka w cięższych chwilach przywraca nam uśmiech uroczymi bohaterami, odrobiną humoru, a w końcówce znacznie bardziej dynamiczną akcją. Niestety w międzyczasie trafiają się perełki, przy których zaboli nas czoło oraz wewnętrzna część dłoni – spotkamy czarny charakter, który mając bohaterów w szachu, bezsensownie przyjmuje wyzwanie na pojedynek, intrygującego i cholernie ważnego dla fabuły czarodzieja ograniczonego do roli jednozdaniowej dygresji czy w końcu niewidomą kobietę, patrzącą na kogoś w zamyśleniu. Na szczęście trafi się również sporo momentów, kiedy z uśmiechem na ustach będziemy rozcierać bolące czółka – chociażby podczas przedstawiania dwoistej natury demona Silasa czy rzucanych żarcików z zakresu stereotypowego postrzegania czarodziejów.

Magia cierni to lekkie, ciekawe i całkiem zabawne młodzieżowe fantasy, które oferuje intrygującą koncepcję, wciągający początek oraz dynamiczny finał. Niestety w środku jest już nieco zagubione. Błyskotliwy pomysł na świat przedstawiony urzeka, jednak cierpi z powodu potknięć oraz niezdecydowania, które nie pozwala wykorzystać pełni kryjącego się w nim potencjału – Rogerson mizia go tylko po grzbiecie, zamiast całkiem się w nim zatopić. Młoda pisarka zdradza jednak pewną lekkość oraz chęć zabawy z gatunkiem i można mieć nadzieję, że z czasem znacznie się rozkręci i poczuję swobodę w pisaniu, której tym razem trochę zabrakło. Trudno jednak nie być wyrozumiałym, gdy ktoś sugeruje, że źle traktowana książka może się wściec i odgryźć ci rękę. To jest po prostu słodkie.

Psst… Drogi Wędrowcze! Tak, Ty! Jeżeli dotarłeś aż tak daleko i Ci się spodobało, koniecznie zajrzyj na RuBrykę Popkulturalną i chodź pogadać o książkach (i nie tylko)!

RuBryka Popkulturalna ocenia: 7/10
Recenzja ta została początkowo opublikowana na portalu Nerdheim.pl

Moja ocena:

Data przeczytania: 2020-01-13
× 7 Polub, jeżeli recenzja Ci się spodobała!

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki
Magia Cierni
2 wydania
Magia Cierni
Margaret Rogerson
7.8/10
Cykl: Sorcery od Thorns, tom 1

Wszyscy czarownicy są źli. Elisabeth wie o tym, odkąd sięga pamięcią. Wychowana jako podrzutek w jednej z Wielkich Bibliotek Austermeer, dorastała pośród narzędzi magii–grymuarów, szepczących na półk...

Komentarze
Magia Cierni
2 wydania
Magia Cierni
Margaret Rogerson
7.8/10
Cykl: Sorcery od Thorns, tom 1
Wszyscy czarownicy są źli. Elisabeth wie o tym, odkąd sięga pamięcią. Wychowana jako podrzutek w jednej z Wielkich Bibliotek Austermeer, dorastała pośród narzędzi magii–grymuarów, szepczących na półk...

Gdzie kupić

Księgarnie internetowe
Sprawdzam dostępność...
Ogłoszenia
Dodaj ogłoszenie
2 osoby szukają tej książki

Zobacz inne recenzje

„Magię Cierni” Margaret Rogerson poleca sporo osób. Postanowiłam to sprawdzić i się nie zawiodłam :) Wyobraźcie sobie świat, w którym książki są żywe, mają swoje humory, potrafią mówić, a niektóre na...

@wawrzynczykedyta @wawrzynczykedyta

Zdecydowanie jedna z lepszych książek tego roku! I mówię to już teraz, ponieważ „Magia cierni” jest dopiero drugą książka Margaret Rogerson, a ja zaledwie po kilku stronach powieści przepadłam w jej ...

@luthefairy @luthefairy

Pozostałe recenzje @RuBrykaPopkultur...

Wieża asów
Rozdanie na porządnym haju

Potwór rodem z opowiadań Lovecrafta? Masoneria złożona z niepoczytalnych nadludzi? Międzyplanetarni szpiedzy, inwazja kosmicznego robactwa, superbohaterskie starcia i za...

Recenzja książki Wieża asów
Bogowie muszą być szaleni
Toksyczne uczucia do własnej bohaterki

W drugim tomie przygód niezwyciężonej Dory Wilk okazuje się, że nie tylko bogowie potrafią być szaleni. Wszystko wskazuje na to, że nieokrzesane rozentuzjazmowanie swego...

Recenzja książki Bogowie muszą być szaleni

Nowe recenzje

Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Jestem oczarowana
@stos_ksiazek:

Ależ wyciągnęłam się w tę książkę. Po prostu przepadałam! Nie spodziewałam się, że „Pomiędzy wiarą a przekleństwem” Joa...

Recenzja książki Pomiędzy wiarą a przekleństwem
Wegetarianka
Od wegetarianizmu do choroby psychicznej
@sweet_emily...:

Miałam się zachwycić, a pozostał niesmak, rozdrażnienie i ścisk w żołądku. Podjęcie decyzji, aby zostać wegetarianką w...

Recenzja książki Wegetarianka
Sytri
Po takim zakończeniu chętnie przeczytałabym więcej
@distracted_...:

Późna jesień zdecydowanie sprzyja czytaniu książek paranormalnych. Dziś o książce, która nie jest romansem a erotykiem ...

Recenzja książki Sytri