Sięgając po poprzedni tom dylogii "KodeX", poznawałam pióro Ani po raz pierwszy. Przepadłam całkowicie, jak mogliście czytać w mojej opinii. Przepadłam dla sposobu, w jaki pisze, no i dla bohaterów, których wykreowała.
Trochę odkładałam w czasie przeczytanie kontynuacji, ale powód jest prosty - wiedząc, że drugi tom jest ostatnim, nie chciałam kończyć tej niesamowitej przygody. Rozbita między chęcią dowiedzenia się co dalej, a strachem przed zamknięciem książki na ostatnim rozdziale, w końcu mogę Wam wszystko opisać.
Zuza i Wojtek próbują na nowo budować swoje szczęście. Szczęście, które utracili na siedem lat. Nie jest to łatwe, ponieważ na ich drodze stają pewne przeszkody, których nie da się łatwo przeskoczyć. Ciężko jest wybaczyć kłamstwo czy pominięcie istotnych faktów, zwłaszcza gdy te są do nas kierowane przez osoby, które są dla nas najważniejsze. Dla obojga to będzie trudny czas. Dla siebie nawzajem chcą jak najlepiej, ale czy można kroczyć po trupach do celu?
Bielecki przechodzi przez kiepski moment w życiu. Dla bezpieczeństwa i szczęścia ukochanej, ukrywa wiele faktów, które zaważą na ich relacji. Jedyne, czego się boi, to tego, że ją straci.
Cóż, w tym tomie ujrzymy nieco inny obraz nieugiętego mecenasa. Czy mogę napisać, że bardziej ludzki? Chyba tak, w końcu który człowiek żyje bez kryzysów, problemów. Kto nie zmaga się z wewnętrznym i zewnętrznym bólem? Nie jesteśmy idealni, ale nawet mimo popełnianych gaf, dla kogoś możemy być właśnie tacy. Wojtek jest taki właśnie dla Zuzy. Wy musicie się jedynie przekonać na własnej skórze, czy w tym wypadku to wystarczy. Czyny znaczą więcej niż słowa.
Dla mnie ta historia nie ma minusów. Po prostu. Jest idealna w każdym napisanym słowie. Dostałam tu ogrom, ogrom emocji. Dobrych, złych, każdych. Ania napisała książkę, którą ciężko odkładać mi na bok. Czytelnik skupia się całkowicie na treści na tyle, żeby nagle skończyć, gdzie ledwo zaczął. Wszystko zostało bardzo dobrze przemyślane, jeśli chodzi o sprawę, którą rozpoczęliśmy już w pierwszym tomie. W tym, cała akcja nabrała rozpędu. Czułam się, jakbym oglądała fenomenlany serial czy film kryminalny, dosłownie! Autorka nie potraktowała tematyki po macoszemu. Z każdej strony po prostu aż bije po oczach fakt, że zostało to dopracowane.
Bohaterowie, których stworzyła Ania, zasługują na to, żeby ich poznać i przeżywać z nimi każdą część z ich życia. Zuza i Wojciech uzupełniają się tworząc naprawdę znakomitą całość. Niejednokrotnie uszczerbioną. Pojawiło się tu wiele trudnych tematów, które niejednokrotnie chowane są pod ludzkimi maskami. Wszystko to pięknie chwyciło za serce.
Nie zabrakło również gorących scen z udziałem naszej głównej dwójki (nie mówię tu tylko o profesjonalnych rozmowach na szczeblach prawa, chociaż te utknęły w mojej głowie). Jakkolwiek to nie zabrzmi, nawet one są idealnym odzwierciedleniem charakterów, jakie zostały przypisane bohaterom.
Moim odkryciem zostali Amelia i Fakuś, przepraszam Fikuś. Dzięki nim, każda wylana w tej historii łza, wywołana smutkiem, stała się tą wywołaną śmiechem.