Monika Chodorowska, jak czytamy na okładce, pracowała jako terapeutka pedagogiczna z dziećmi autystycznymi. W powieści "Struny pragnień" wykorzystała zatem wiele problemów i sytuacji, z jakimi spotkała się w trakcie swojej pracy. Chociaż bohaterowie nie są wzorowani na prawdziwych osobach, doznają prawdziwych uczuć, mierzą się z tymi samymi emocjami, co ludzie, którzy na co dzień zmagają się z członkami rodziny dotkniętych autyzmem.
W powieści nie mamy szybkiej i zapierającej dech w piersiach akcji, nie mamy skrajnych emocji, ale czytając wkraczamy w atmosferę przesyconą smutkiem, rozczarowaniem, zmęczeniem, niezrozumieniem, buntem. Można by wymieniać jeszcze mnóstwo uczuć, które sprawiają że czytanie kolejnych zdań w powieści staje się trudne w tym sensie, że i my jesteśmy utrudzeni. Jeśli nie spotkaliśmy do tej pory autystycznego dziecka, książka Moniki Chodorowskiej trochę otworzy nam oczy i sprawi, że mniej będziemy się oburzać na pewne niezrozumiałe dla nas zachowania zaburzonych osób, zwłaszcza że podobno z roku na rok wzrasta liczba dzieci ze zdiagnozowanym autyzmem.
Bohaterowie są dość czytelnie skonstruowani, jednych lubimy mniej, drugich bardziej, a w trakcie czytania w moim przypadku to się zmieniało. O ile na początku lubiłam Klarę, to z każdym rozdziałem zaczynała mnie coraz bardziej denerwować swoją upartą postawą i parciem naprzód według własnego planu, którego trzymała się nawet wówczas, gdy zaczął się sypać. Mozolnie jednak dociera do miejsca, w którym na jej wciąż zachmurzonym niebie pojawia się odrobina słońca. Nielubiany Sebastian, natomiast z każdą stroną zyskiwał - okazał się niezwykle dojrzały i cierpliwy. Franek - dziecięcy bohater, wokół którego zdają się krążyć inni, może trochę denerwować, ale da się lubić i wręcz mocno mu kibicujemy. Autorka zostawia nas w pewnym momencie. Może z nadzieją na dalszy ciąg, a może z koniecznością dopowiedzenia go sobie samemu.
Brawa dla Moniki Chodorowskiej za poruszenie tematu autyzmu w powieści obyczajowej. Nie zawsze bowiem treści popularnonaukowe są do końca jasne, a ukazanie tego zaburzenia w sposób popularny pomaga zrozumieć. Dostajemy czytelne i nieskomplikowane obrazy objawów, ale też dylematy rodziny, próbę dostosowania się do nowej, niełatwej sytuacji, niezrozumienie otoczenia. Za pokazanie, że autyzm nie dotyka tylko jednej osoby, ale staje się obecny w życiu najbliższych. Nie da się uzdrowić rodziny, ratując tylko jedno jej ogniwo. Walka z tym zaburzeniem, wypracowanie pewnych zachowań to terapia zbiorowa, wszyscy muszą się z nią zmierzyć, przestawić swoje myślenie, często dotychczasowy styl życia. To proces trudny, często długotrwały, a upór i wypieranie (tak jak u Klary) tylko go spowalnia i czyni trudniejszym.
W powieści pojawia się również odwieczny problem niedomówień, ukrywania ważnych faktów, co rodzi wiele nieporozumień i niekorzystnie wpływa na relacje międzyludzkie. Z tego płynie nauka, że szczerość i wyznanie trudnej prawdy, zawsze jest lepsze. Chociaż często boli.