Z prozą Józefa Ignacego Kraszewskiego po raz pierwszy zetknęłam się gdy chodziłam do 7-8 klasy podstawówki. Nie było wtedy takiej masy książek w księgarniach , a ja sięgnęłam wtedy po "Ulaną " .Spodobała mi się ta książka i styl autora - mimo ,że pisał on około 150 lat wcześniej nie nudziłam się czytając ,bo problemy ludzkie nie wszystkie zmieniły się mimo rozwoju cywilizacji.
"Zygmuntowskie czasy " przeczytałam z trzech powodów - bo lubię Kraszewskiego i powieści historyczno - przygodowe oraz na fakt ,iż akcja ma miejsce w czasie mojej ulubionej epoki historycznej -gdy panowała dynastia Jagiellonów.
Autor przenosi na do Krakowa , jest rok 1571 .Nastały niespokojne czasy dla Polski - władca bezdzietny ,koniec dynastii rychły ,sprawa unieważnienia małżeństwa z Katarzyną odrzucona ,w kraju szerzy się reformacja .
Głównym bohaterem książki jest niespełna 15-letni kniaź pochodzący z Rusi - Staś Sołomerecki .Małżeństwo jego rodziców było zawarte potajemnie - po śmierci ojca ,wuj chce pozbawić wdowę wszelkiego majątku i uważa ,iż dziecko jest z nieprawego łoża wątpiąc w ojcostwo swego brata. Aby zagrabić majątek chce zgładzić bratanka i tym samym pozbyć się spadkobiercy .Staś zostaje ukryty przez matkę na malutkiej , wiejskiej plebanii ,a po śmierci księdza - opiekuna udaje się do stolicy i wstępuje do gromady żaków pod nazwiskiem Maćka Skowronka . No ale i tu wrogowie go dopadają .Sierota nie ma spokoju , musi uciekać - nie dane mu jest spokojne ,choć skromne życie .W tym czasie jego matka księżna Anna Beata szuka syna ,dąży do uznania go przez ród męża i chce potwierdzenia małżeństwa przez Rzym - jednak ksiądz mający tą misję na celu zaginął gdzieś w podróży .
Oboje - matkę i syna spotyka wiele zdarzeń - nie jest im łatwo ,a jednak nie poddają się i walczą o należne im prawa.
Na tle ich losów poznajemy życie ówczesnego Krakowa -miasta z rozwiniętym handlem ,uniwersytetem i dworem królewskim. Autor ukazuje czytelnikom życie różnych stanów - od żaków i ich nauczycieli ,alchemików i magików ,przekupki z rynku ,księży ,po szlachtę i magnatów oraz dwór królewski i samego władcę .Nie brak opisów historycznych już zdarzeń jak otrzęsiny żaka czy zebrania w zborze pierwszych reformatorów na polskiej ziemi. W książce występuje bardzo wiele postaci i fikcyjnych i historycznych .Miejsce akcji to nie tylko stolica ,ale i rodzinne strony matki Stasia na Rusi , Wilno i dwór Sapiehów czy wschodnie tereny podległe Tatarom i Turkom - gdzie do niewoli trafia szlachcic Czuryło. Akcja toczy się ciekawie ,wzruszają losy młodego kniazia ,ale i złapanych w niewolę tatarską i turecką obywateli Rzeczypospolitej - oj popłakało mi się czasem. Ta powieść to ciekawa lekcja historii podana w przystępnej i ciekawej formie ,która nie nudzi ,a zaciekawia . Autor zaopatrzył swoje dzieło w bardzo pomocne przypisy, które ułatwiają XVI-wieczną terminologię . Na pochwałę zasługują też piękne moim zdaniem opisy przyrody - może troszkę archaiczne ,ale dla mnie doskonałe. Pozwolę sobie przytoczyć :"Piękne są brzegi Bohu, bo gdzie wzgórek dozwoli wzrokiem sięgnąć dalej ,to widzisz gaje brzozowe i brzostkowe,łąki zielone ,pola złociste,role czerwonawe,wsie w sadach ukryte,kopuły wysmukłych cerkwi, krzyże wiejskich cmentarzy i środkiem Boh jak wstęga ,a gdzieniegdzie zwierciadła stawów błyszczące od promieni słońca".
Dla mnie po prostu przecudny i niezwykle plastyczny opis przyrody .
Warto czasem skusić się na przeczytanie takiej książki z "myszką " napisanej wiele lat temu ,ale nadal pięknej i wzruszającej - klasyka nie gryzie , a lektura może zachęcić do poznania innych dzieł tego pisarza , który moim zdaniem jest obecnie troszkę za mało doceniony . Dobrze ,że pojawiają się na półkach księgarni wznowienia jego książek. Egzemplarz , który ja czytała pochodzi z 1960 roku -znalazłam go na nieco zakurzonej bibliotecznej półce , ale to dla mnie niesamowite mieć w ręku taki tom mający już ponad 50 lat i pewnie przeczytany przez wiele osób.
Tę lekturę polecam bez względu na wiek i płeć . Warto !