“nic więc dziwnego, że dla niektórych pisarzy, łącznie z astronomicznie impertynenckim Bukowskim, seks jest najoczywistszą tragikomedią. i jeśli o nim piszę, to nie dlatego, że jest przedmiotem mojej obsesji, lecz dlatego, że jest pewnego rodzaju farsą, gdzie podczas antraktów można sobie popłakać w chusteczkę. Giovanni Boccaccio pisał takie rzeczy o wiele lepiej niż ja, ale on miał i dystans, i styl. ja wciąż jestem zbyt blisko obiektu, by wyrażać się przyzwoicie, a ludzie myślą, że jestem po prostu plugawy. więc jeśli nie czytaliście jeszcze Boccaccia, to zacznijcie. możecie zacząć od „Dekameronu”.”