Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "jest po co silva", znaleziono 21

Ten człowiek wręcz prosił się, żeby go zamordować.
W południe taca nadal stała na podłodze. Sofia zapukała nieśmiało, ale nie doczekała się odpowiedzi. Za drugim razem zabębniła w drzwi jak się patrzy, kantem zaciśniętej w pięść dłoni, lecz także bez skutku. W końcu położyła rękę na klamce i powoli otworzyła drzwi. Wzywanie policji okazało się zbędne.
Gabriel już za młodu doprowadził do perfekcji szczególną umiejętność, mianowicie zdolność wyrzucania wszelkich myśli oraz wspomnień i tworzenia swojego własnego wszechświata pozbawionego dźwięków, światła oraz innych mieszkańców.
Przeszli pod niebiesko-żółtą flagą Ukrainy zwisająca z portyku opery i otoczył ich wielojęzyczny gwar zatłoczonego foyer.
Francesco się uśmiechnął. Ten olbrzymi, podobny do niedźwiedzia facet był zaskakująco podobny do Luciano Pavarottiego. Nawet teraz, ponad dekadę od śmierci wielkiego tenora, polujący na autografy turyści oblegali go na ulicach Wenecji. On zaś, jeśli akurat był w nastroju do żartów - czyli prawie zawsze - spełniał ich prośby.
Gabriel spojrzał na plakietkę z nazwiskiem po swojej prawej ręce i z ulgą przekonał się, że siedzi obok spadkobierczyni fortuny po właścicielu brytyjskiej sieci supermarketów, która, jeśli wierzyć londyńskim brukowcom, niedawno usiłowała zamordować łajdaczącego się męża nożem rzeźnickim. O dziwo, na plakietce po jego lewej nie było żadnego nazwiska.
Korciło go, by użyć mosiężnego szpikulca, ale wyprowadził tylko druzgocące kopniecie w goleń, które poprawił uderzeniem kolana w odsłonięte jądra i kantem pięści w krtań. Cios łokciem w skroń zapewne był zbędny, ale ułatwił odzyskanie skonfiskowanej beretty.
W sumie cieszył się na ten wyjazd. W najgorszym razie będzie miał okazję spędzić kilka dni nad Morzem Północnym. Pomyślał, że zna o wiele gorsze sposoby na szukanie najcenniejszego z zaginionych obrazów na świecie.
Przód kurtki był podziurawiony czterema kulami z beretty i zakrwawiony, podobnie jak czarny sweter, który mężczyzna miał pod spodem. Dziury w swetrze odpowiadały tym czterem w kurtce na środku piersi. Nieco nad ranami miał wytatuowaną literę Z.
Prezydencki szef sztabu jak zawsze o szóstej rano wszedł do Wielkiego Pałacu Kremlowskiego, tradycyjnie wrogo nastawiony do świata i ludzi.
Finom udało się utajnić jego nazwisko przed prasą, tak samo jak Duńczykom i Amerykanom. Częściowo był rozczarowany, bo chętnie by zobaczył minę rosyjskiego prezydenta na wiadomość, że to właśnie Gabriel Allon udaremnił Plan Aurora.
Później Sofia Ravello tłumaczyła carabinieri, że jak najbardziej można spędzać większość dnia w domu mężczyzny, gotować, prać mu pościel i zamiatać podłogi, a jednocześnie nic o nim nie wiedząc.
Jeśli ktoś jest naprawdę spalony, nie musisz mu przypominać o jego dawnych wykroczeniach. Taki ktoś zrobi wszystko, byleby tylko nadal cieszyć się twoimi względami.
Śmierć rozwiązuje wszystkie problemy. - odrzekł Gabriel - Nie ma dziewczyny, nie ma kłopotu.
- W Rosji na takie rozwiązanie niekoniecznie patrzy się krzywym okiem. Wiele dziewczyn, które zadają się w wpływowymi ludźmi, kończy sześć stóp pod ziemią.
...robiąc coś na siłę , czasami widzimy to, co chcemy widzieć, a nie prawdę...
Niektóre skandale są tak wielkie, że nie da się ich zamieść pod dywan.
I proszę pamiętać: nigdy, w żadnym wypadku nie wolno wpadać w rozpacz. Mieć nadzieję i działać - oto nasz obowiązek w nieszczęściu.
Metoda, której używamy podczas naszych szkoleń, polega na powtarzaniu w myślach: Wyjdę powoli, odliczając od jednego do pięciu, będę w pełni obudzony i będę miał lepsze samopoczucie niż wcześniej. Raz — dwa — przygotowuję się do otwarcia oczu; trzy — otwieram oczy; cztery — pięć — oczy otwarte, jestem w pełni obudzony, czuję się lepiej niż wcześniej.
– Co teraz zrobisz? [...] – Dowiem się, kto ukradł Arabię Saudyjską. – A potem? [...] – Ukradnę ją z powrotem
- Cholera. Co tam jest, zobacz, Milva?
Łuczniczka przyjrzała się uważnie i krytycznie.
- Tylko ucho ci urwało - stwierdziła wreszcie. - Nie ma się czym przejmować.
- Łatwo ci mówić. Ja bardzo lubiłem to ucho.
– Kompania mi się trafiła – podjął Geralt, kręcąc głową. – Towarzysze broni! Drużyna bohaterów! Nic, tylko ręce załamać. Wierszokleta z lutnią. Dzikie i pyskate pół driady, pół baby. Wampir, któremu idzie na pięćdziesiąty krzyżyk. I cholerny Nilfgaardczyk, który upiera się, że nie jest Nilfgaardczykiem.
– A na czele drużyny wiedźmin, chory na wyrzuty sumienia, bezsiłę i niemożność podjęcia decyzji – dokończył spokojnie Regis. – Zaiste, proponuję podróżować incognito, by nie wzbudzać sensacji.
– I śmiechu – dodała Milva.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl