Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "latwe drugi", znaleziono 4

Zrozumienie drugiego człowieka nigdy nie jest łatwe, a zrozumienie kogoś całkiem obcego - jeszcze trudniejsze.
Macierzyństwo to nie zawody z samą sobą lub innymi. To nie jest wyścig po jakąś nagrodę. Jest darem samo w sobie-to kroczenie drogą, która jest tylko nasza i niepowtarzalna. Podobna do dróg wielu innych matek, ale nie taka sama. Kroczenie nią- raz łatwe, raz trudne- rozwija nas i uczy o samych sobie, o drugim człowieku, o świecie. Nie znajdziemy na niej gotowych odpowiedzi ani metod jedynie słusznych.
Każde, nawet pozornie niegroźne jej załamanie niesie z sobą niebezpieczeństwo śmierci. Z niewinnej chmurki robi się mgła, zaczyna padać deszczyk, zmienia się w śnieg i zanim zdołamy się obejrzeć – przenosimy się z upalnego, tropikalnego lata w mroźną zimę. Zmoknięte liny i skafandry sztywnieją na kość, skały pokrywają się lodowym szkliwem i zupełnie nawet łatwy teren staje się nie do przebycia. Pozostaje tylko jedno wyjście – w dół. Niestety, i na to zwykle jest za późno. Zjazdy podczas śnieżycy, kiedy odmrożone ręce dają znać o sobie, z przemoczonym ciałem wstrząsają dreszcze, trwają zbyt długo. Po kilku godzinach umysł przestaje wysyłać rozkazy, człowiek robi się senny, obojętny, ma tylko dość nieustannej męki. Zakłada stanowiska zjazdowe byle jak, byle prędzej, lina wyślizguje się ze zdrętwiałych rąk, jeden moment nieuwagi, drugi. i nazajutrz lub za kilka dni przewodnicy z Chamonix patrzą na wzbijający się w górę helikopter, zwiastun nieszczęścia. s. 77
No i wybuchla afera… Ktoś wywołał wykradziony z pracowni fotograficznej film, na którym - klatka po klatce, z wyjątkiem ostatniej - były po dwa fiuty wystające z rozporków. Jeden - ten zawsze większy - to był fiut drużynowego druha Tomasza,a inne po kolei chłopaków z drużyny, gdyż druh Tomasz postanbowił udokumentować nasz biwakowy konkurs,który polegał na tym: kto ma najmniejszego fiuta. Druh osobiście mierzył linijką, a Piasek zapisywał wyniki do zeszytu. .Wygrał Łysica z drugiej klasy, bo wpadł na pomysł i nikomu go nie zdradził: żeby tuż przed mierzeniem włożyć interes do wiadra zimnej wody. Tak mu się skurczył, że początkowo wydawało się, że wynik będzie zerowy, ale w koncu nabiło 3 centymetry i druh Tomasz ogłosił Łysicę zwycięzcą. Zacząłem szukać telefonu do Stalina od gabinetu ojca. Doszedłem bowiem do wniosku, że skoro telefon do Bieruta był mniejszy niż reszta telefonów w Komitecie, to telefon do Stalina musi być jeszcze mniejszy; pewnie dlatego, żeby go latwie można było ukryć, a może panowala taka zasada, że im telefon do kogoś ważniejszego, tym jest mniejszy. I może z kolei na biurku Stalina stoi telefon całkjiem malutki do kogoś ważniejszego od niego samego. Wtedy przypomn iałem sobie co mówila mi moja opiekunka, że najważniejszy ba świecie jest Pan Bóg i zaraz wszystko ulożyło mi się w logiczną całość, czyli że telefon do Boga jest taki mały, że może niewidoczny; tak jak mówiła opiekunka, że wystarczy powiedzieć coś w myśli do Boga i on już wszystko wie. Podczas jazdy z obozu po chlew do wsi, widziałem jak żmije wygrzewały się na piaszczystej drodze. Ojciec, proweadząc gazik, jechał nieubłaganie prosto i nie omijał nawet jednego lba żmii leżącej na skraju drogi. Nieruchoma przed nami droga zaraz się ożywiala za naszym przejazdem. Patrzyłem z zachwytem na przemian to przed siebie, to - klękając na tylnym siedzeniu - za siebie; fascynowała i zarazem przerażala mnie ta nagła zmiana drogi z martwej w żywą.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl