Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "lecz dawek", znaleziono 177

Odwaga leży u źródła każdej zmiany, zmiana zaś jest tym, do czego jesteśmy chemicznie zaprojektowani. Tak więc kiedy obudzicie się jutro, przyrzeknijcie coś samym sobie. Nigdy więcej hamowania własnego rozwoju. Nigdy więcej uznawania opinii innych na temat tego, co możecie, a czego nie możecie osiągnąć.I nigdy więcej przyzwalania na to, by ktokolwiek szufladkował was według bezuzytecznych kategorii płci, rasy,pozycji ekonomicznej czy religii. Nie pozwólcie swoim talentom leżeć odłogiem, moje panie. Same projektujcie swoją przyszłość.
Najwyraźniej podobnie jak jedni mają zły zwyczaj lekceważenia problemów i tragedii innych, drudzy mają zły zwyczaj niedoceniania tego, co mają. Albo mieli.
Przyjdzie i na ciebie czas. Dzika i nieoczekiwana nic w przewidywalnym, nudnym życiu, podczas której, mój słodki chłopcze, zawrzesz pakt z nieznajomą osobą, a ten pakt będzie miał dla ciebie wielkie konsekwencje.
Idiotom udaje się przeniknąć do każdej firmy. Przeważnie dobrze wypadają na rozmowach kwalifikacyjnych.
Ciąża jest stanem naturalnym. Nie ma w nim nic skandalicznego. Od niej zaczyna się każde ludzkie życie.
Życie nie jest jakąś hipoteza, która da się testować raz po raz bez ponoszenia żadnych konsekwencji.
charakter ma znaczenie decydujące, ale potrzeba też łutu szczęścia, a jeśli akurat go nie ma, czyjejś pomocy.
Chemia oznacza zmianę, więc to zmiana jest podstawą twojego systemu przekonań. I to dobrze, bo tego właśnie nam potrzeba: większej liczby osób, które nie chcą się godzić na status quo, które mają odwagę zmierzyć się z tym, z czym pogodzić się nie da.
Wszystkie psy mają zdolność do kąsania – powiedziała przez ramię Zott – tak samo jak wszyscy ludzie mają zdolność do krzywdzenia.
Ustawiła się nad północnym pasem i skierowała samolot w dół, niecierpliwie wyczekując chwili gdy koła dotkną ziemi. Boczny wiatr uderzył w maszynę i cisnął nią bok. Kate chwyciła drążek i ostrożnie dotykając pedałów, wyprowadziła samolot na właściwą pozycję. Wydała okrzyk radości, gdy koła zetknęły się z podłożem.
Miłość odbiera rozum, a dodaje skrzydeł wyobraźni.
(...) serce chodzi własnymi ścieżkami, o których umysł nie ma pojęcia.
Moim zdaniem [religia] zdejmuje z nas odpowiedzialność. Moim zdaniem uczy nas, że nic tak naprawdę nie jest naszą winą; że coś lub ktoś inny pociąga za sznurki; że w ostatecznym rozrachunku nie jesteśmy winni tego, jak się sprawy mają; że aby coś zmieniło się na lepsze, powinniśmy się o to modlić. Tymczasem prawda jest taka, że jesteśmy bardzo odpowiedzialni za zło tego świata. I mamy moc naprawiania go.
Utrata ukochanej osoby zazwyczaj ukazuje człowiekowi aż nadto prostą prawdę: że -jak wiele osób głosi, samemu na to nie zważając - czas jest cenny i mamy go naprawdę mało.
...to, że przychodzimy na świat w rodzinach, nie znaczy jeszcze, że do nich należymy.(...) Tacy ludzie jak mój ojciec, głoszą miłość, ale są przepełnieni nienawiścią. Nie tolerują nikogo, kto mógłby stanowić zagrożenie dla ich ciasnych poglądów.
Nie będę służył temu, w co już nie wierzę, obojętne, czy zwie się to moim domem, moją ojczyzną, czy moim Kościołem; i będę próbował wyrazić siebie w jakiejś formie życia lub sztuki w sposób możliwie wolny i pełny, a dla obrony sięgnę po jedyny oręż, jakiego gotów będę użyć - milczenie, wygnanie i spryt.
Na cóż się zda modlitwa, skoro jasno widać, że dusza łaknie własnej zguby?
Jakie to dziwne uczucie pomyśleć sobie, że wychodzi się z życia w taki właśnie sposób, nie w wyniku śmierci, ale płowiejąc w słońcu albo gubiąc się gdzieś we wszechświecie, wpadając w otchłań zapomnienia!
Nic nie poradzisz.
Nie ma pomyłek.
Opuszczaj gatki,
Wystawiaj tyłek.
Gardło bolało go od pragnienia głośnego krzyku, krzyku sokoła lub orła na wysokościach, głoszącego przejmującym krzykiem wichrom o swym oswobodzeniu. Oto jest zew życia, rzucony jego duszy, a nie ponury, ochrypły głos świata obowiązków i rozpaczy, nie ten nieludzki głos wzywający go do bezkrwistej służby u stóp ołtarza. Chwila niepowstrzymanego lotu oswobodziła go, a okrzyk triumfu, więziony w gardle, rozsadzał mu mózg. […]
Nerwowym ruchem zeskoczył ze skały nie mogąc już stłumić płomienia we krwi. Poczuł ogień w twarzy i drganie pieśni w gardle. Żądza wędrówki paliła mu stopy pragnące wyruszyć na koniec świata. Naprzód! Naprzód! – rozlegało się krzykiem w sercu. Wieczór zgęstnieje nad morzem, noc padnie na równiny, świt rozjarzy się przed wędrowcem i ukaże mu obce pola, wzgórza i twarze. Dokąd?
Żyć, błądzić, padać, triumfować, odtwarzać życie z życia!
Czyż zatem umysł jego nie może sobie ufać?
To się nazywa organizacja, czyli zakon, słyszał, jak ojciec mówił, że to mądrzy ludzie. Mogliby się w życiu wybić, gdyby nie zostali jezuitami.
Kiedy się o czymś myśli, zaczyna się to rozumieć.
Ciągle głowił się nad poprawną odpowiedzią. Czy to dobrze, że całuje matkę, czy niedobrze, że ją całuje? Co to w ogóle znaczy: całować? Unosisz głowę do góry w taki sposób, jakbyś chciał powiedzieć dobranoc, a matka przybliża swoją twarz do twojej. To właśnie znaczy całować. Matka przytyka wargi do jego policzka; jej wargi są miękkie i zostawiają na policzku mokry ślad; i wydają z siebie ten cichy odgłos: cmok. Czemu ludzie wyprawiają ze swoimi twarzami takie rzeczy?
Cała twoja intelektualna dusza mieści się w tym pytaniu.
Ksiądz nie byłby księdzem, gdyby nie mówił swej trzodzie, co jest słuszne, a co niesłuszne.
Cechą ludzi silnych nie jest to, że nie znają wahań i wątpliwości leżących na dnie natury ludzkiej, lecz to, że je szybciej przezwyciężają.
Próbował zważyć swoją duszę, żeby zobaczyć, czy to dusza poety.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl