Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "miec czym", znaleziono 10

Jesli zdzblo trawy bylo dla mrowki drzewem, czym musialo byc prawdziwe drzewo albo caly trawnik? Moze, pomyslal, morowki po prostu nie byly swiadome tego ogromu, a nie majac pojecia o wlasnej nieistotnosci, radzily sobie jakos z zyciem, a nawet byly szczesliwe? Cala sztuczka polegala na tym, ze nalezalo miec wsteczne aspiracje, spogladac na swiat z punktu widzenia dziecka, a im wiecej sie widzialo, tym mniej czulo sie szczesliwym? Moze Rachel byla mrowka, ktora widziala drzewa i miala swiadomosc tego, jak daleko jest do szczytu, jak daleko do krawedzi?
Regał z książkami chyba nie miał końca. Sam biegła co sił w nogach, nie wiedząc, dokąd się kierować. Wiedziała tylko, przed czym ucieka.
Czasami życie nie daje nam wyboru. Nieważne, jak kusząca wydaje się perspektywa ucieczki od problemów. One nie znikną. Możemy biec w nieskończoność, a i tak nieustannie będziemy czuli na plecach ich gorący oddech. Aż w końcu zmęczymy się na tyle, że z wyczerpania staniemy przed ultimatum, przy czym już sama ta nazwa napawa nas lękiem. Zatem czy biec dalej w idiotycznej nadziei, że problemy rozwiążą się same, czy stawić im czoło?
- Co teraz? - zapytał Spalle, kiedy stali już na brzegu.
- Teraz będzie próbował odtajać i wyleźć, jak powiedział - zauważył Warfnir, zapinając ciężki pas.
- To dobrze, bo tamci wszyscy z widłami i hołoblami strasznie się spieszą, żeby nas powitać.
Siedząca na rufie postać okryła się kłębami migocącej mgiełki, po czym wstała z chrzęstem i skrzypieniem pękającego lodu.
Spalle przesadził. Tłum biegnący do drakkara rzeczywiście wyposażył się w widły i siekiery, ale z każdym krokiem coraz mniej był tłumem i coraz mniej biegł. W pobliże pomostu podeszło zaledwie pięciu ludzi, i to ostrożnym krokiem.
Z trzech faktów znanych powszechnie na temat konia, trzeci to ten, że na krótkim dystansie koń nie potrafi biec tak szybko jak człowiek. Rincewind przekonał się już, ku swej korzyści, że koń ma więcej nóg do rozplątania.
Człowiek zyskiwał też dodatkową przewagę, jeśli a) ludzie na koniach nie spodziewali się, że zacznie uciekać, i b) przypadkiem, ale bardzo dogodnie, zajął już lekkoatletyczną pozycję startową.
Wyrwał się niczym bumerangowe curry z delikatnego żołądka.
Słyszał krzyki, ale - co pocieszające i co najważniejsze - wszystkie rozlegały się za nim. Wkrótce spróbują go dogonić, ale na razie nie warto się tym martwić. Później zastanowi się takż, dokąd właściwie ucieka. Jednak doświadczony tchórz nie dba o "dokąd", dopóki "przed czym" stanowi problem tak fascynujący.
Biegacz z mniejszą praktyką zaryzykowałby może szybki rzut oka za siebie, ale Rincewind instynktownie wiedział wszystko o oporze powietrza i tendencji przypadkowych kamieni do układania się pod nieuważną stopą. Zresztą po co oglądać się za siebie? I tak biegł już najszybciej, jak potrafił. Nic, co zobaczy, nie skłoni go do zwiększenia prędkości.
Nie ma nic piękniejszego od galopu brzegiem morza w zachodzącym słońcu. No może jeszcze galop przez pole kwitnącego rzepaku, ale wtedy nie biegniesz przed siebie w stronę słońca, tylko spieprzasz przed ciągnikiem, którym goni cię właściciel pola. Wymarzony, romantyczny kochanek nie zabrał jej na Wyspy Kanaryjskie, tylko na zwykłą łąkę pod lasem. - Koc z dwojgiem leżących na nim ludzi zniknął wśród wysokich kłosów traw i polnych kwiatów. Wstrzymała oddech, gdy mały palec, lekko jak piórko, dotknął jej palca. Przez chwilę leżał nieruchomo, parząc prawie jej dłoń, po czym zaczął delikatnie poruszać się w górę i w dół. Palce Marioli przestały być posłuszne jej woli . Zaczęły tańczyć i flirtować z palcami mężczyzny.
Ludzkie życie jest zbudowane z czasu. Nasze dni, nasza zapłata mierzone są w godzinach, nasza wiedza wyznaczana jest przez lata. Chwytamy w ciągu dnia kilka minut na przerwę na kawę, a potem czym prędzej biegniemy do biurek, spoglądamy na zegarek, żyjemy od jednej wizyty do drugiej. Mimo to nasz czas kiedyś się kończy i w głębi duszy zastanawiamy się, czy przeżyliśmy dobrze te wszystkie sekundy, minuty, godziny, dni, tygodnie, miesiące, lata i dekady. Wszystko wokół nas wiruje - praca, rodzina, przyjaciele, kochankowie... chciałoby się krzyknąć "STOP", rozejrzeć się, zmienić porządek paru rzeczy, a potem znowu ruszyć.
Z trzech faktów, znanych powszechnie na temat konia, trzeci to ten, że na krótkim dystansie koń nie potrafi biec tak szybko jak człowiek. Rincewind przekonał się już, ku swej korzyści, że koń ma więcej nóg do rozplątania.
Człowiek zyskiwał też dodatkową przewagę, jeśli a) ludzie na koniach nie spodziewali się, że zacznie uciekać, i b) przypadkiem, ale bardzo dogodnie, zajął już lekkoatletyczną pozycję startową.
Wyrwał się niczym bumerangowe curry z delikatnego żołądka.
Słyszał krzyki, ale - co pocieszające i co najważniejsze - wszystkie rozlegały się za nim. Wkrótce spróbują go dogonić, ale na razie nie warto się tym martwić. Później zastanowi się także, dokąd właściwie ucieka. Jednak doświadczony tchórz nie dba o „dokąd”, dopóki „przed czym” stanowi problem tak fascynujący.
Wiesz przecież, że każda zbroja ma w łączeniach swoje słabe miejsca i biada temu, który ma ją na sobie, jeśli miecz wroga je odnajdzie. Kobieta bowiem jest w słabości swojej mimo to największą siłą na świecie. jest ona sterem we wszystkich ludzkich poczynaniach; pojawia się w różnych postaciach i puka do wielu drzwi; jest prędka i cierpliwa, a namiętności jej nie są tak nieokiełznane jak namiętności mężczyzn; przypominają one raczej szlachetnego rumaka, którego kobieta może prowadzić, gdzie zechce, zależnie od okoliczności trzymając na wodzy lub popuszczając cugli. Ma ona oko dowódcy i potężna musiałaby być forteca serca, w której nie znalazłaby słabego miejsca. Czyliż w młodości krew twoja nie biegnie dość prędko? Kobieta jest jeszcze prędsza; pocałunki jej nie zmęczą. Gdy powodujesz się ambicją, ona otworzy wnętrze twego serca i pokaże ci ścieżki, które prowadzą do sławy. Gdy jesteś znużony i wyczerpany, ona w swych piersiach przyniesie ci ukojenie. Gdy upadasz na duchu, ona ciebie podniesie i łudząc twe zmysły, potrafi pokryć twoją porażkę powłoką triumfu. (...) ona to potrafi, natura bowiem walczy po jej stronie; i podczas gdy to robi, potrafi zwodzić i tajemnie kształtować losy, w czym ty nie bierzesz udziału. I tak oto kobieta rządzi światem. Dla niej są wojny, dla niej mężczyźni tracą siły, gromadząc zdobycze, dla niej czynią dobro i zło, szukając sławy, ażeby znaleźć w końcu zapomnienie. (...) w istocie ten jest bowiem wielki, kto może stawić czoło jej potędze, która jak otaczające człowieka ciśnienie powietrza jest wtedy największa, kiedy zmysły najmniej to odczuwają.
Było to niewielkie pomieszczenie. Od sufitu sterczało kilka metalowych krażków, w betonowej podłodze były trzy kratki sciekowe. Kojarzyło sie to z komora gazowa w Oswiecimiu, która ogladał kiedys na wycieczce szkolnej. Pielegniarz zaryglował drzwi i odkrecił kurki. Strumień wody oblał Zbyszka i od razu poczuł ulge. Woda zalewała mu oczy i spływała po całym ciele. Nastawił twarz pod strumien i mimo bólu, trzymał tak przez chwile. Palcami dotknał rany, wyczuł zgrubienie. Tepy ból pod czaszka powoli ustępował. W tym momencie ktoś wsunał mu do ręki śliski przedmiot. Oczy miał zamkniete. Domyślił sie, że to kawałek mydła. Wysunał sie spod tuszu i namydlił całe ciało. Wszedł pod strumien wody. Szum zagłuszał słowa, oczy miał zamkniete, teraz był przez moment odizolowany od reszty swiata. Dlaczego to własnie mnie sie zdarzyło? Czym różnię się od innych? Kto im dał prawo? Przecież nie jestem przestepca?! A może to tylko mnie sie tak wydaje? Może walnałem kogos w ucho bez powodu, albo zerżnałem jakas mała dziewczynke, a potem biegałem po osiedlu i spiewałem rewolucyjne piesni, a teraz zupełnie tego nie pamietam? Strumien wody nagle sie urwał. - Koniec kapieli!! Pielegniarz odryglował drzwi. - Wychodzic pojedynczo! Wychodzili. Pielegniarz podawał każdemu czysty recznik i odbierał resztki mydła. Drugi pielegniarz wydawał czysta bielizne i piżamy. Zatrzymał Zbyszka na chwile i usmiechajac sie ironicznie powiedział: - Tu sie nie podskoczy, nie tacy jak ty studenciku - padali jak muchy. Trzeba byc grzecznym, kochasiu! No jak.!? Zbyszek patrzył na niego, poczatkowo nie rozumiejac.? - O czym pan mówi? O co chodzi?! - Nic, nic przyjemniaczku. Bierz łachy i na sale. A spróbuj coś pisnąć. Przy obchodzie! Teraz zrozumiał. Oni wiedzieli, że tamten go bije i nie interweniowali. Chcieli mu dać nauczke, żeby siedział cicho. - Skurwysyny!!! - Zaklał, chociaz prawie nigdy nie przeklinał. Ubrał sie szybko i stanał przy oknie. W tym pomieszczeniu kraty były założone z obu stron okna. Przylgnął rozbitą twarzą do zimnej kraty. Za oknem, ciepły czerwcowy ranek. Rozwożono śniadanie do pawilonów. Przestrzeń miedzy pawilonami dzieliła regularna siatka żywopłotów. Był to zzywy bajeczny labirynt. Na odległej scieżce rozpoznał sylwetke znajomej pielegniarki. Biegła w kierunku szpitalnej apteki. Lubił te dziewczyne, była z insuliny, zawsze usmiechnieta, serdeczna. Czasem brała nocne dyżury na jego oddziale, kiedy tu był za pierwszym razem. Wtedy przychodził do dyżurki, pomagał jej rozkładac leki, a potem do póznej nocy rozmawiał z nią półgłosem. Było im dobrze. Rozmawiali o swoim życiu. Każde z osobna przedstawiało to, co było jego zdaniem najciekawsze. Zbyszek zdawał sobie sprawe, że cześć tych historii jest zmyślona, ale to im nie przeszkadzało. Kiedys zapytała, dlaczego nie odwiedzaja go rodzice. Odpowiedział, że wyjechali za granice. Nie przyznał sie, że nawet nie wiedza o jego pobycie w szpitalu. Zreszta, wtedy wcale nie chciał ich widziec. Teraz przypomniał sobie tę rozmowę sprzed lat. Przykro mu było, gdzies w srodku, odezwały się
© 2007 - 2025 nakanapie.pl