Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pemo mnie o", znaleziono 40

Ludzie czują się znacznie lepiej i łatwiej funkcjonują, gdy wydaje się im, że ktoś, z kim mają do czynienia, dobrze sobie radzi. Szczęśliwcy, borykający się jedynie z codziennymi drobiazgami, mają skłonność do wzbudzania w sobie poczucia winy w towarzystwie osoby, która przeżyła tragedię.
Życie stwarza nam różne możliwości, jest pełne straconych szans i nadarzających się okazji.
Śmierć dzieci odbiera rodzicom przyszłość i niweczy ogrom marzeń; porwanie - dręczy pustką przyszłości, nie pozwala śledzić rozkwitu potencjalnych talentów.
Uważam, że głośne wypowiadanie opinii, jest metodą na poprawę świata - współudział w milczeniu może być równie niemoralny jak sama niesprawiedliwość.
Czy ja mam cierpieć przez to, że świat jest pełen zakutych pał? Wiesz dobrze, że kontrola urodzin nie ma nic wspólnego z zabijaniem dzieci. Tak naprawdę, to właśnie oszczędza zabijania. Co jest większą zbrodnią, czy pozwalać dzieciom umierać od chorób lub głodu, czy nie dopuszczać do tego, by niechciane dzieci w ogóle się nie narodziły?
"Przedmiotem licytowanym była akurat stara, chińska pałka skatalogowana jako Rui Jingu Bang, legendarny oręż Króla Małp.
– Na to powinni się rzucić, to cudo potrafi zmieniać swój rozmiar – szepnął Kłamca.
A ponieważ są w związkach rodzaje żartów, które wypowiadają się same, Jenny niemal odruchowo szepnęła:
– O, a właśnie zastanawiałam się, co ci kupić na urodziny."
Jak przyrośnięte do grzbietów bijajaków, fagory zwróciły posępne, bycze twarze ku wyżynie w dali, gdzie stado zatrzyma się na popas. Pod wygiętymi do góry rogami świeciły oczy. Co rusz któryś wysuwał biały mlecz i zapuszczając go w szczeliny potężnych nozdrzy wymiatał dokuczliwe muszki. Niezgrabne głowy siedziały na cielskach w całości porośniętych długim białym włosem. Fagory były białe od stóp do głów – z wyjątkiem różowo – szkarłatnych oczu. Jechały na bijajakach, jakby stanowiły z nimi jedno. Za ich plecami bujały się prymitywne skórzane juki z pałkami i innym orężem.
Polscy uczniowie po prostu boją się chodzić do szkoły. Boją się przede wszystkim bezlitośnie stawianych złych stopni będących głównie narzędziem utrzymania mało nieraz stosownej dyscyplin, a nie, czego można się spodziewać, symbolicznym odzwierciedleniem postępów w nauce. Boją się też - jak mi powiedzieli uczniowie liceów w jednym ze śląskich miast - nawet bardziej niż pałek, złośliwych komentarzy nauczycieli towarzyszących ich stawianiu. Boją się absurdalnie przeładowanych, encyklopedycznych programów, których zadowalająco opanować - jeśli chce się sprostać wszystkim wymaganiom szkoły - po prostu się nie da, nawet mimo wielogodzinnej pracy. Boją się wreszcie wszechobecnej w szkole brutalnej rywalizacji oraz powszechnego poniżania i obrażania ich godności osobistej.
- Teraz, kiedy jest nas więcej, trzeba załatwiać sprawy jak należy — przypomniał koledze sierżant Colon. — Jasne! Ehem… jasne? Dobrze. Dzisiaj witamy w naszych szeregach młodszego funkcjonariusza Detrytusa… nie salutować!… Młodszego funkcjonariusza Cuddy’ego i młodszą funkcjonariusz Anguę. Mam nadzieję, że wasza służba będzie… Co tam macie, Cuddy?
- Ja? — zdziwił się Cuddy z niewinną miną.
- Trudno mi nie zauważyć, że wciąż trzymacie coś, co mi wygląda na dwuostrzowy topór do rzutów, mimo że tłumaczyłem przecież, co mówi regulamin Straży Miejskiej.
- Broń etniczna, sierżancie? — zasugerował z nadzieją Cuddy.
- Możecie ją trzymać w szafce. Strażnicy noszą miecz, krótki, jedna sztuka, i pałkę, jedna sztuka.
- Napełnij go! - zawołał, pokazując głową w stronę wodospadu. Drakkainen wstał, westchnąwszy ciężko, i ruszył po
wiaderko. Stój, głupcze! - usłyszał. - Chcesz napełnić go w strumieniu? - zapytał Bondswif z krzywym uśmie chem. - Przecież jesteś Czyniącym. Napełnij go, nie ru szając się z miejsca. Stój tam, gdzie stoisz, i spraw, by sko pek się napełnił. Jeśli ci się uda, pozwolę przejść za święte słupy. Napełnij skopek i daj mi dwa gwichty w złocie, to powiem ci o pieśni bogów. Drakkainen wstał i patrząc tamtemu w oczy, powoli rozsznurował portki. Bondswif otworzył lekko usta w osłupieniu, a Vuko, nie ruszając się z miejsca, sprawił, by skopek się napełnił, i zasznurował spodnie. Oba Niedźwiedzie stał nieruchomo, spojrzał na wia derko, a potem na zwiadowcę. Nie jest może pełen po brzegi - zauważył Drak kainen - ale liczy się to, że został napełniony sposobem Czyniących. Bez ruszania się z miejsca.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl