Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "pl i tuli", znaleziono 44

Jest szczęście co się ze mną mija
i nieszczęście, które mnie tuli.
- Zrobiliśmy coś złego - mamroczę, dzwoniąc z zimna i szoku. - Zrobiliśmy coś złego, Adam - powtarzam, a on długo mnie do siebie tuli i głaszcze po głowie.
Pieśniarzu, świat przydrożną jest oberżą
Ludy to goście, odchodzą jak przyszły
Uczone dziecię tuli matka ziemia
Ciemne plemiona odchodzą jak przyszły.
We śnie zobaczyłem ciebie, łoże dzielącą ze mną,
I z twych ust zcałowywałem chłód najsłodszy nocą ciemną.
Wszystko to jest prawdą czystą, chcę, by obraz ten się ziścił.
Dopnę tego, nie zważając na niegodny głos zawiści.
Wszak obrazu piękniejszego nie stworzyły moce boże
Nad kochanków dwojga widok, których jedno tuli łoże.
W swych objęciach spoczywają, kiedy rozkosz ich osłoni,
A ich głowy się wspierają na ramieniu i na dłoni.
Kiedy serca połączone miłowaniem trwają razem,
Ludzie kują zimne ostrze, aby razić ich żelazem.
Jeśliby choć jeden tylko dał ci czyste miłowanie,
Żyj z nim jednym, niech twe serce tylko przy nim pozostanie!
Każdy list jak gdyby przeświecał tym, co w nim jest wewnątrz, tak jak na twarzy prostego człowieka odbija się treść serca. Każdy list ma swoją twarz. Ileż razy, wziąwszy list w ręce, człowiek bez powodu, bo się nie spodziewał złych wieści, uczuwa lęk. Ręce mu drżą i zwleka z otwarciem. Ileż razy! Wtedy w liście, jak w papierowej trumnie, leżą niemal zawsze słowa takie, jak umarłe, albo w nim coś płacze czarnymi łzami, l przeciwnie! Czasem list wpada, jak trzepocący się gołąb, tuli się do rąk, pieści się, uśmiecha i niecierpliwi, jak gdyby chciał, by go prędzej otworzono, bo ma do oznajmienia niespodziane szczęście, ma wykrzyknąć promieniste słowo. Wtedy zawsze z takiego listu pada ci na serce promyczek, albo na usta pada ci jak kwiat – pocałunek.
Jestem ważna — ważne są: moja przyjemność, wolność, zdrowie psychiczne i fizyczne, moje emocje.
Ciała w kulturowej tradycji patriarchatu są oglądane i kontrolowane.
Dla nich to to samo, co dla mnie szaleńcza konna galopada. Myśli zostawiam daleko za sobą, a zanim mnie one dogonią, jestem spokojna. Przynajmniej przez krótką chwilę. Dźgając płótno igłą, odczuwam podwójnie własną bezsilność. Wtedy złe myśli, wspomnienia są jak stado kruków, co opadają na konający zwierze i dziobią bez litości (...) Chcę uciec od tego, co było i od tego, co mnie czeka. Skupić myśli na czymś innym, zapanować nad własnym ciałem, bo nad przyszłością panować nie mogę.
Drobnomieszczańscy drobni dranie,
Już znakomici "katolicy",
Tylko że jeszcze nie chrześcijanie;
Z warkoczem do pasa, zamyslona, wygląda surrealistycznie. Cała jej sylwetka, wbrew wzorowi na ubraniu, mówi: jestem wolna
Życie nie znosi jednak sztywnych, nieelastycznych ram i w zetknięciu z życiem szablon musiał ustąpić wymogom życia. Modzie.
-Częscią poczucia godnosci jest dbanie o siebie-tłumaczy. -W czasie wojny byłem bezradny, nie miałem możliwosci obrony, byłem poniżany, wrzucany w błoto, uprzedmiotowiony. Po wojnie obiecałem sobie, że już nigdy nikomu na to nie pozwolę. Dbać o siebie i wyglądać, to jest nie tylko potrzeba estetyczna. To potrzeba moralna.
(...)człowieka poznaje się dopiero po tym, jak postępuje, natomiast charaktery hartują się w ogniu kuźni, jaką jest życie".
Czasem człowiekowi takie drobne kłamstwa płynące z serca i mające pocieszyć dają więcej niż wszystkie pieniądze i zaszczyty świata. Mogą tchnąć nadzieją, nawet fałszywą, ale jednak dającą siłę do życia".
Producentem uniformów dla niemieckiej armii od lat
trzydziestych był Hugo Boss[21]. Na zleceniach Himmlera
projektant zbudował swoją markę, która do dziś cieszy się
popularnością. Zlecenia pomogły szczególnie we wczesnych
latach wojny, kiedy była to praktycznie jedyna gałąź przemysłu
odzieżowego bez ogólnie narzuconych ograniczeń.
- Co ci, kotku, co?
- Śniła mi się wielka rzeka,
Wielka rzeka, pełna mleka
Aż po samo dno.
Pisnął kotek: pii...
- Pij, koteczku, pij!
Skulił ogon, zmrużył ślipie,
Śpi - i we śnie mleczko chlipie,
Bo znów mu się śni
Gdyby płacono jej za każde upokorzenie, dziś byłaby bogata
Żeby zarobić trzeba się narobić
W kwiatach spotkały się ich oczy,
W kwiatach przecięły się spojrzenia
I na hiacyntach, na złocieniach.
Bukiety wiejskie, jak wiadomo,
Wiązane były wzwyż i stromo.
W barwach podobne do ołtarza,
Kształt serca miały lub wachlarza.
Uśmiechał się, gdy zięć wesoły
Przynosił z miasta kwiaty Żonce
I wołał śmiesznie: "Zońka-słońce,
Masz od Moskala polskie kwiaty,
Za to mu ruskiej daj herbaty!
My country is my home. Ojczyzna
Jest moim domem. Mnie w udziale
Dom polski przypadł. To - ojczyzna,
A inne kraje są hotele.
Gdzie znajdzie kwiatów parę grządek,
Wnet zaprowadzi w nich porządek,
I chociaż lasy płoną w dali.
Dogląda róż. Co mu się chwali.
Ze śmiercią trudno się pogodzić. Zwłaszcza ze śmiercią młodego człowieka. Nieodwracalna i nieczuła, unieważnia wszystko w ciągu kilku minut.
Lena zastanawiała się przez chwilę, jak to się dzieje, że dzieci, póki są małe, wydają się takie zależne od nas, takie nieporadne i rozkosznie posłuszne w tym swoim literalnym wypełnianiu naszych poleceń.
Teraz była uczennicą szkoły baletowej. To brzmiało dumnie, to kazało nosić głowę wysoko. Choć rodziny jej nowych koleżanek niczym nie różniły się od tych z poprzedniej szkoły. No, może ilością pieniędzy. Bo te rodziny bywały tak samo kalekie i nieudolne jak ich odpowiedniki z Pragi.
Uważała, że dziecko jest jak roślina, którą należy chronić i pielęgnować, umiejętnie formować, ale nie naginać nadmiernie i na siłę według własnych upodobań, bo można ją zniszczyć.
Żeby móc się nazywać ojcem, trzeba wykazać się czymś więcej niż wsadzeniem fiuta w kobietę.
Raczej miała dużo szczęścia, że pozbyła się tego toksycznego gada, a jeszcze więcej siły, by mu nie ulec i bronić przed nim siebie i dziecko.
Czasem zastanawiała się, czy to przypadkiem nie brak oparcia w rodzicach był tym ostatnim kamykiem, który przeważył szalę i zmienił ja w pozbawioną złudzeń, rozczarowaną życiem, zgorzkniałą policjantkę.
© 2007 - 2024 nakanapie.pl