Wyszukiwarka

Wyniki wyszukiwania dla frazy "sobie sagen w", znaleziono 64

Auch wenn wir das nur ungern sagen,
so trifft doch dieses Sätzlein zu:
"Schönheit ist Gefährlichkeit!."
A propos serca, to u Oty Pavla w "Śmierci pięknych saren" nad Potokiem Skrzywańskim mieszkał emerytowany gajowy pan Karol Kalous, który serce miał tak dobre, że nikomu go nigdy nie okazywał.
Trudno mi to wyrazić, ale wydało mi się, że za tę jakąś katastrofę, jeżeli ona nastąpi, odpowiedzialni będziemy my, ludzie, wobec owych saren, poruszających się bezgłośnie w niewinności i ciszy świata, który wypadnie nam może rozsadzać i burzyć.
Człowiek idzie znajomą ścieżką. A potem gdzieś zbacza, zwiedziony odgłosem biegnących saren albo przeczuwając obecność poletka smakowitych jagód tuż obok drogi. Kiedy się odwraca, wszystko wygląda inaczej.
'Liebe geht durch den Magen". Gutes Essen ist der Sex im Alter, sagt man. Statt sexueller Höchstleistungen Riderfilet im Teigmantel mit Rosenkohl a la Meyer. Sich an einem köstlichen Mahl yu erfreuen, ist ab 70 wichtiger als sexuelle Stimulierung. Deshalb geht die Liebe im Alter nicht mehr durch die dafür bestimmten Glieder, sondern ganz banal durch den Magen.
Spojrzała na faks w porządnie zapiętym skórzanym neseserze znajdującym się pod siedzeniem. Był szybszy od starego modelu Petera o kilkaset kilobajtów na sekundę i miał dużo lepszą grafikę. No cóż, być może jutro będzie musiała go użyć w celu wyjaśnienia pani prezydent Stanów Zjednoczonych, co Adolf Hitler porabia w układzie Wegi.
Przez wszystkie lata z natężeniem wsłuchiwała się w kosmos, nie słysząc Wiadomości, którą od początku nosiła w sobie: istoty małe, jakimi jesteśmy, stają się wielkie tylko poprzez miłość.
Uważam, że każda wiara, która za cel stawia sobie poznanie prawdy, jest wiarą, która pragnie Boga. Prawdziwego Boga, twórcy prawdziwego wszechświata.
- Czy buddyści wierzą w Boga? - spytała Ellie, gdy jechali na kolację z Opatem.
- Poglądy mają takie - sucho odparł Vaygay - że ich Bóg jest tak wielki, iż nawet nie musi istnieć.
Naszą planetą rządzą wariaci. Nie mogą być normalni, pomyśl tylko, co każdy z nich musi przejść, żeby się wdrapać tak wysoko. Muszą mieć wąskie horyzonty, żeby tak ostro iść w kierunku, w którym widzą tylko swój stołek. A poza tym, jakże krótko rządzą. Po parę lat, w najlepszym wypadku dekadę. Są więc nerwowi i dbają tylko o to, co im pozwoli utrzymać władzę na ten krótki czas.
Nie macie prawie żadnej teorii organizacji społecznej, fatalnie zacofaną ekonomię, żadnego pojęcia o zasadach historycznego przewidywania, a do tego słabą wiedzę o was samych. Biorąc pod uwagę wielką zmienność waszego świata, dziwię się, że jeszcze nie rozwaliliście go na kawałki. To dlatego nie chcemy was jeszcze spisać na straty. Wy, ludzie, macie szczególny talent przystosowywania się, przynajmniej na krótki dystans.
Bezżenny ksiądz to kapitalny pomysł; to wyklucza możliwość dziedzicznego przekazywania skłonności do fanatyzmu.
A ja popieram rozwój emocji w kierunku samokontroli, i to uważać będę za swój wkład w genetyczne doskonalenie człowieka. Doprawdy, nie potrzebuję testosteronu we krwi, żeby mi to się udało.
Ziemia to jest... getto. Tak, getto, Ellie. Siedzimy tu jak w potrzasku.
W tym wiecznym oszustwie, jakim jest życie, nic nie wydaje się bardziej pociągające niż nieostrożność.
Zawsze lubimy, żeby ludzie, którym wyrządzamy krzywdę, byli weseli. To mniej przeszkadza.
- A miłość to co innego - mówiła Anna. - To nieustanna czułość, serdeczność, tęsknota..
To, co nazywasz rodzajem inteligencji, to tylko kwestia pewnej dojrzałości.
(...) między sądzić, że się kocha a kochać, między cierpieć a sądzić, że się cierpi nie ma tak wielkiej różnicy.
Nie chcę, żebyś widziała we mnie tylko życiowego nieudacznika, który nie potrafi poradzić sobie z życiem. Czuwaj nade mną, proszę, bo kolejny raz mogę się nie podnieść. Obiecałem ci, że będę silny. Słabo mi to wychodzi.
Nogi niosą mnie same, nawet nie wiem dokąd. Na podwórku jest już szaro, słońce zaszło jakiś czas temu. Mijają mnie ludzie, ale zupełnie nie zwracam na nich uwagi. Wściekłość i gniew przyćmiewają wszystkie moje zmysły.
Może ten związek nie ma przyszłości, ale jest chociaż namiastką czegoś, co dawno utraciłem. Boję się tylko, że jest zbyt pięknie, żeby to mogło trwać dłużej, i wkrótce wszystko się rozsypie jak domek z kart.
Byliśmy zgraną paczką przyjaciół, a nie outsiderami. Nie potrzebowaliśmy poklasku całej szkoły, żeby czuć się w niej dobrze. Jeśli ktoś chciał, mógł się z nami zaprzyjaźnić. Nie niszczyliśmy nikomu życia.
Zawsze powtarzałam sobie, że jestem zbyt dobra, że jeśli ktoś mnie nie potrafi polubić takiej, jaka jestem, to niech spieprza. Nie obchodzą mnie przyjaciele, dla których musiałabym się zmienić. Ale chyba niezbyt mi to wyszło na dobre. Nauczyłam się już żyć z tą samotnością, ale czasem nie jest mi łatwo.
Nie sądziłem, że będę umiał jeszcze kogoś kochać. Bałem się nawet spróbować. Miałem wrażenie, że nie mam już do tego prawa. Że to byłaby zdrada wobec ciebie. Teraz wiem, że to głupota.
Byłam jak samotna łódź na oceanie życia, która pewnego razu natrafiła na wrak utrzymujący się na wodzie tylko dzięki przyjaźni i resztkom woli życia.
Umieć się cieszyć. Ze wszystkiego. Nie oczekiwać, że w przyszłości zdarzy się coś, co będzie prawdziwe. Możliwe bowiem, że prawdziwe przychodzi właśnie teraz, a w przyszłości nic piękniejszego już nie nadejdzie - zanotowałem sobie cytat ze ściany z fotografiami, bo najlepiej oddaje on ducha czeskiej literatury. Pomyślałem też, że najbardziej antydepresyjną książkę świata [Śmierć pięknych saren] mógł napisać tylko więzień depresji.
Każdy dom ma jakąś historię.
Nasz – historię o duchach.
Świa­do­mość, że mu­sisz się kimś opie­ko­wać, zmu­sza cię do ogra­ni­cze­nia wła­sne­go sa­mo­lub­stwa.
Do­brze, że jest wspa­nia­ły je­sien­ny po­ra­nek, pełen słoń­ca i osza­ła­mia­ją­co barw­nych liści. W po­wie­trzu czuć chłód, cał­kiem przy­jem­ny. Rześ­ki ak­cent rów­no­wa­żą­cy zło­ci­ste świa­tło. Len miał spe­cjal­ną nazwę na taki dzień: ver­monc­ki ideał. Kiedy zie­mia, woda i niebo zma­wia­ją się, żeby za­przeć ci dech w pier­siach.
© 2007 - 2025 nakanapie.pl