“Piękno i śmierć to dwie strony tego samego medalu.”
“Z perspektywy niniejszej opowieści jest to fakt jednocześnie ważny i całkiem nieistotny – jak większość rzeczy, w zależności od tego, z której strony pada na nie światło.”
“Pięknie. Adwokat. Na dodatek taki, który przeczytał komentarz do VATu. Nikt by mnie za cenę życia nie zmusił, żebym przeczytała tego chociaż dwie strony. Kto by pomyślał… Ja to nawet na jednorazowe bzykanko intuicyjnie wybieram faceta, który nie jest debilem. Zawsze to jakiś talent.”
“Kiedy ma się tyle lat co ja, dowiadujesz się, że wspomnienia mogą czynić z nas kłamców. Żadne dwie osoby nie zapamiętają danej chwili dokładnie tak samo, a czasami ludzie nie zgadzają się co do faktów, które miały miejsce lub nie miały miejsca. Czytałam kiedyś, że każda historia ma dwie strony, a to oznacza, że ktoś zawsze kłamie, ale nie sądzę, żeby to była prawda. Prawdę można naginać. Czasami nie da się jej rozpoznać. Nie chciałam być tą najlepszą w jej historii, ale zmęczyło mnie to, że traktowała mnie jak czarny charakter.”
“– Sądzisz, że to było po prostu samobójstwo? – spytał komisarz, pokonując kolejne zakręty stromej drogi prowadzącej w stronę doliny Białej Lądeckiej. – Samobójstwo nigdy nie jest po prostu. Nikt się nie budzi rano z pomysłem, że zamiast śniadania wezmę kawał sznura i powieszę się w stodole. Ten facet umierał od lat.”
“Z tego więc powodu znalazły się na ulicy Niecałej, a tam, oprócz materiałów na suknie, wystawy wabiły takimi cudownościami jak wachlarze ze strusich piór albo z białej lub czarnej wykrochmalonej na sztywno gazy, albo maleńkie balowe torebeczki zwane ridicules, bogato haftowane chusteczki, kapturki, szale, atłasowe pantofelki wszystkich możliwych kolorów. Za szybami sklepowych okien leżały strojne i kosztowne grzebienie do wpinania we włosy, egrety, diademy, wianuszki sztucznych kwiatów.”
“Jej kostium, czarno-biała sukienka, ciekawie determinował ruchy odtwarzanej postaci. Część biała poruszała się z pełną dystynkcją, czarna miała ruchy niezborne, chaotyczne i połamane. Obie strony ciała pracowały na zmianę. Białą wyposażono w obfity koronkowy żabot wysiany cyrkoniami, wysoki połyskujący mankiet i strojną wystającą spod sukienki halkę. Czarna, patrząc od dołu, dostała od projektanta halkę postrzępioną, dziurawy, bliższy szacie czarownicy rękaw i oberwany, zwisający żabot. Jedna stopa była w zgrabnym, białym pantofelku, druga bosa.
(…) To oczywiste, że wszelkie zaufanie do niej nie wchodziło już w grę. Narastała natrętna myśl, że sprowadziła mnie z pełnym rozmysłem i że w dużej mierze chodzi o to, by akcją w architektonicznym dziwolągu zdezorientować i zachwiać tym, co czuję.
„Dziennik wyjścia”, fragment, Bogumiła Juzyszyn-Banaś. Wydawnictwo Świat Książki, Warszawa 2023.”