“– Kiedy ja, proszę cioci, nie kocham pana Orlewicza – oznajmiła potulnie Nina, wyłamując sobie palce i przygryzając usta. – Miłość to mrzonka z marnych powieścideł, którymi nabijasz sobie głowę. Prawdziwe przywiązanie przychodzi po ślubie.”
“(...) Może już zaręczyłeś się z jakąś mieszczką? – Touche! Oświadczyłem się warszawskiej syrence, ale dała mi kosza. Kotku, po diabła mi żona? Wystarczy, że moje matczysko zamartwia się o mnie.”
“Patrzyła na tańczące pary przeświadczona, że do końca balu skazana jest na siedzenie, niczym staruszka stojąca nad grobem.”
“To niesprawiedliwe, mój Boże – myślała zbuntowana. – Dlaczego jeden człowiek otrzymuje od losu tak wiele, natomiast inny nie dostaje nic.”
“– Doskonale! – ucieszyła się ciotka. – No, przecież raz ruszyłaś dowcipem jak zdechłe cielę ogonem.”
“Ciotka ma taką głowę do interesu, że potrafiłaby diabłu sprzedać wodę święconą.”
“– Niczyje życie nie jest proste, kochanie, cokolwiek byśmy o tym myśleli. Zawsze jest w nim cierpienie, choroba, strata… Lecz krzepi nas wiara. Dla mnie mąż mój nie umarł. Żyje i czeka gdzieś na mnie, bo prawdziwa miłość nigdy nie umiera.”
“– Promyczku, nie dolewaj łez do wody, bo się potopimy. Staw jest dostatecznie głęboki – zrzędził. – Uspokój się, bo wypłoszysz mi resztę ptactwa!”
“Atmosfera w domu też ich przytłaczała. Widzieli, że drogi rodziców powoli się rozchodzą i nie chcieli na to patrzeć. Już jakiś czas temu doszli do wniosku, że matka z ojcem zupełnie do siebie nie pasują i że nie powinni być razem. Inaczej patrzyli tez na babkę. Po prostu dorośli, a kiedy to się stało, otworzyły im się oczy. Zobaczyli, że Gizela powoli, aczkolwiek skutecznie niszczyła małżeństwo ich rodziców.”