Pomysł na powieść, której akcja rozgrywałaby się w cukierni miałam już w latach osiemdziesiątych, kiedy zaczynałam swoje dorosłe życie i krystalizował...
Bywały dni, kiedy po prostu musiałam gdzieś wyjść i zaszaleć.
– Sto dwadzieścia osiem dni!