Nie od dzisiaj wiadomo, że w moim kręgu zainteresowań są książki związane z medycyną czy szeroko pojętym zdrowiem. Dlatego z chęcią sięgnęłam po tę książkę. Autor jest z zawodu chirurgiem ogólnym i pracuje w szpitalu powiatowym i opowiada Nam o różnych sytuacjach/ przypadkach medycznych. I tak jak poszczególne przypadki medyczne są w jakiś sposób normą i nie robią wrażenia. Ok, przyznaje niektóre pomysły, które ludzie sami sobie robią przyprawiają o szyderczy uśmiech. No ale ludzie, są ludźmi.
Każdy rozdział, każda historia zakończona jest różnymi ciekawostkami medycznymi. I na nich chciałabym się skupić. I wydaje mi się, że to dla nich warto zajrzeć do tej książki. Poniżej przedstawiam Wam niektóre z nich:
- Cesarskie cięcie - wg. niektórych źródeł, jeden z cesarzy nakazał wydobywanie płodów z ciał zmarłych kobiet. Tak, by pochowana kobieta nie nosiła już w sobie dziecka. I taka było pierwotne zastosowanie tego zabiegu. Natomiast skąd sama nazwa "cesarskie cięcie"? Uważa się, że jeden z przodków Gajusza Julisza Cesara przyszedł na świat w ten właśnie sposób i właśnie dlatego otrzymał przydomek Caesar. I właśnie łacińskie słowo "caesar" lub "caeson" jest tłumaczone na język polski jako "wyprutek". Można by więc stwierdzić, że przydomek Caesar wziął się od nazwy zabiegu, dzięki któremu przyszedł na świat.
- Rękawiczki chirurgiczne. Ich pierwsze użycie wcale nie było spowodowane chęcią polepszenia warunków higienicznych na sali operacyjnej. Bowiem, zostały one wynalezione z miłości, z miłości chirurga do instrumentariuszki. A dokładniej chirurga Williama Halsted'a oraz Karoline Hampton. A, że chirurg był skrytym w sobie mężczyzną to ukrycie wzdychał do instrumentariuszki, która bardzo często asystowała mu przy operacjach. Aż pewnego dnia zauważył na jej rękach wypryski. Stan zapalny spowodowany był myciem rąk sublimatem, tak często stosowanym w tamtym okresie (okolice 1890 roku). Wiliam złożył specjalne zamówienie w firmie Goodyear na rękawiczki szyte na miarę. Instrumentariuszka nie popracowała w nich długo, gdyż w pewnym momencie została żona chirurga i zajęła miejsce u jego boku ale już w domu.
- Wyrostek robaczkowy. Jest to narząd, który nie jest nam do niczego potrzebny. Natomiast stanowi on dowód na poparcie teorii ewolucji. Bowiem narząd ten jak i jelito ślepe są pozostałościami po naszych przodkach, tych roślinożernych. Obecnie, u ssaków, które żywią się liśćmi służy on jako komora fermentacyjna, w którym zyją bakterię rozkładające celulozę w cukry.
- Leczenie ran. W średniowieczu, największym problemem w leczeniu ran było tamowanie krwawienia. Jako, że nie znano metody podwiązywania naczyń, krwotoki tamowano stosując ucisk oraz przypalanie żelazem. Zamiennikiem dla żelaza w ramach postrzałowych był gorący olej, który na takie rany wylewano. Metodę tą przez przypadek zmienił Francuz - Ambroise Pare. Podczas bitwy pod Turynem, gdzie pełnił funkcje chirurga, zabrakło oleju. Tym szczęściarzom, na rany kładł maść zrobionej z mieszanki olejki różanego, terpentyny i żółtka jaj. Zauważył on, że Ci pacjenci czują się znacznie lepiej niż Ci "leczeni" olejem i na szczęście przy następnych wyprawach i wojnach używał już nowej metody.
Więcej ciekawostek Wam nie zdradzę ale odeślę Was do książki. Jedyna rzeczą, która mi troszkę przeszkadzała (w szczególności na początku książki) wiele odniesień do Boga i religii. A mianowicie, że nauka i umiejętności lekarzy to jedno ale także to czy ktoś wyzdrowieje albo że zabieg się uda - należy zawierzyć Bogu. I mam wrażenie, że momentami dana historia danego pacjenta zakończyła się powodzeniem tylko dlatego, że "Bóg tak chciał". No nie, ja jednak wierzę w naukę i w medycynę.