Pomysł płaskiej Ziemi pod swego rodzaju „kloszem”, osłaniającym ją przed nieprzyjaznym Kosmosem – nie jest ani specjalnie nowy, ani przesadnie odkrywczy. Temat ostatnimi czasy dzielnie zgłębia Zen Garcia, na którego książki/opracowania, mniej lub bardziej przypadkowo – natrafiłem niedawno w sieci …
Uważa on, że czytając Biblię w oryginale – nie można mieć wątpliwości, że naszą (płaską) planetę otacza swoisty „baldachim”. Proces „tworzenia Ziemi” nie pozostawia zaś złudzeń, jak bardzo znaczące miejsce we Wszechświecie było, w zamyśle „Stwórcy”, jej przeznaczeniem…
Nietrudno oczywiście polemizować dziś z tego rodzaju twierdzeniem, gdy na wyciągnięcie ręki mamy zdjęcia zarówno Błękitnej Planety, jak i nieskończonej przestrzeni kosmicznej. Ciekawe tylko, czy i ile z nich jest, tak bez żadnych wątpliwości – prawdziwych ?…
Zen Garcia ciekawie opisuje w swych pracach kolejne etapy tworzenia tego wszystkiego, co dzisiaj widzimy wokół. Od samej Ziemi jako miejsca naszego pobytu począwszy, po ciała niebieskie (pomocne przy odmierzaniu upływającego czasu) umieszczone na otaczającym ją, sztucznym firmamencie – skończywszy.
Wiedza o Ziemi celowo umieszczonej w czymś w rodzaju „kosmicznego bąbla” (o trudnych do wyobrażenia rozmiarach) mogłaby całkowicie zmienić postrzeganie celu i sensu istnienia. Zaś niejeden co bardziej dociekliwy obserwator mógłby zacząć zadawać niewygodne pytania, w stylu „kto i w jakim celu stworzył owo dzieło?”. No, ale skoro podróżujemy na pędzącej (z niezmienną od niepamiętnych lat prędkością) kuli, wokół jasno świecącego Słońca, to przecież wszystko jest ok…?…
Ziemia jako swoista „enklawa” organicznego/fizycznego życia w bezwzględnym Kosmosie – to brzmi naprawdę pięknie. I frapująco zarazem...
Tym bardziej, że potencjalny Twórca/Architekt tegoż projektu pozostaje, póki co – bliżej „nieznany”. Przynajmniej oficjalnie …
My zaś – będąc niejako w środku owego „zamieszania”- nie mamy pełnego obrazu sytuacji. Nie jesteśmy więc w stanie ogarnąć całości …
Pozostaje więc czujność i rozwaga, bo kto wie, cóż to za "historia", w której - mniej lub bardziej dobrowolnie - przyszło nam brać udział ...
Aż korci, bo podobno nie taki straszny, jak go "malują"...😉
Kasjopeja na jesiennym, działkowym niebie...
I Altair, z Konstelacji Orła...
Ten moment, gdy uda się uchwycić potęgę Natury...
Piorun "odchodzącej" znad działki burzy...
Czy (prze)sympatyczny satelita naszej (?) Błękitnej Planety "widzi" coś, czego my nie dostrzegamy ?...
"Diabelska kometa", zwana też "Matką smoków", w swej nieustającej, kosmicznej wędrówce (znów) zbliża się do Słońca. Zaś na początku czerwca znajdzie się "blisko" Ziemi. Czy na tyle, by dla jej mieszkańców stanowiło to "jakiś problem" ?
Skąd wzięły się powyższe nazwy - można poczytać w internecie. Od siebie dodam tylko, że z drugą spotkałem się lata temu w jednej z książek traktujących o kometach (Laury Jadczyk bądź duetu Clube/Napier, już nie pamiętam). I tam wyjaśnienie było nieco bardziej niepokojące. Otóż według starych przekazów kometa wysyła niekiedy w przestrzeń swoje "dzieci" ( różnej wielkości gruz kosmiczny), które "ziejąc ogniem" niczym smoki - wpadają czasem w ziemską atmosferę.
O tytułowej komecie pisał też kilkanaście lat temu Graham Philips w książce "The Comet that changed Civilization". Z pewnym ostrzeżeniem, że potrafiła ( a właściwie "to", co ciągnie się za nią) narobić w naszej historii sporo zamieszania. A (chwytliwy) tytuł polskiego wydania - "Koniec ziemskiej cywilizacji w 2024 roku" - miał wskazywać na potencjalny termin kolejnego niebezpieczeństwa...
Książka nie spotkała się z przesadnym zainteresowaniem. Pewnie po części dlatego, że do godziny "zero" było jeszcze sporo (kilkanaście lat) czasu, zaś później "świat" niejednokrotnie zaskakiwał nas różnorakimi wydarzeniami, przy których "zagrożenia z Kosmosu" schodziły na dalszy plan...
Wkrótce zaś będzie można zweryfikować, czy kolejna wizyta "Matki smoków" w okolicach Ziemi - będzie czymś więcej niż tylko swego rodzaju "kosmiczną ciekawostką"...
Poniżej poetycka próbka chatGPT. Po zakończeniu sesji i rozpoczęciu nowej nie jest w stanie określić, czyje to dzieło. Pewnie podobnie by było z napisanym przez SI opowiadaniem lub książką. A kto wie, czy i nawet nie z poważniejszymi opracowaniami (naukowe, ekonomiczne, polityczne)? Prawa autorskie "przewracają się w grobie". Skoro "masy" dostały takie cacko, to czym dysponują "elity"?
/// W mroku serca smutek gra,
Tęsknota w oczach łzy snuje.
Wiatr właśnie żegna kolejny dzień,
Me serce niewiele czuje...
Zapomnianych wspomnień dziwna gra,
Smutna jest znowu dusza ma.
Przez mroczne zasłony snu przenika,
Lecz nim szczęście złapię - ono znika...
Głęboka cisza, pustka w środku,
I każda radość zgnieciona w zarodku...
Może gdzieś jeszcze tli się nadzieja,
Światłem rozpali mrok i cień,
Że jednak znowu się spotkamy...
Kiedy nadejdzie taki dzień ?...///
Wszystko jest ważne, ale i tak najbardziej liczy się piłka. Jak to u większości samców bywa...😉😄
Gniazdko, od jakiegoś czasu (nie wiedzieć czemu) nie jest już doglądane. Wydaje się, że "będą" dwie małe istoty mniej na tym najwspanialszym (?), i najokrutniejszym zarazem, ze światów...
A może i zarys "ludzkiej twarzy" ? No, przynajmniej niektóre, i to bliżej zmierzchu...
Na drugim ze zdjęć widok w świetle dnia.
Chyba, że to jakiś "miejscowy duch opiekuńczy" tak zamanifestował swą obecność...🙄😉
Dziś nie ma wymówki, że "pogoda", czy "tłoczno i gwarno"...🙄