Prędzej, czy później, większość moli książkowych zastanawia się nad czytnikiem e-booków. Nie to, żeby od razu porzucać papier, bez przesady. Ale może jako dodatek? W końcu tak wiele osób go poleca, że chyba warto spróbować?
To nie było moje pierwsze spotkanie z czytnikami. Tym razem jednak sprzęt do testów dostałam wprost od producenta. Ponieważ wcześniej miałam w rękach już kilka innych czytników, to do recenzji inkBOOK Prime HD podeszłam z konkretnymi wymaganiami. Oczekiwałam od niego płynnego działania, podświetlania oraz sprawnego korzystania z wielu źródeł książek.
Specyfikacja techniczna
Zanim przejdę do moich osobistych wrażeń, kilka technicznych parametrów wprost ze strony producenta:
Ekran – 6 cali, 16 odcieni szarości
Doświetlanie – Tak, z regulacją barwy doświetlenia
Wymiary – 159×114×9 mm
Rozdzielczość – 1448 x 1072 pikseli (300 dpi)
Waga – 153g
CPU – Quad-Core Cortex A9, do 1,6 GHz
Pamięć – 8GB (pomniejszona o system operacyjny)
Karta pamięci – Micro SD do 32GB
Bateria – Li-ION polymer, 2000 mAh
Czas używania na baterii – Do 3 tygodni
Ładowanie – Pełne ładowanie trwa ok 5 godzin
System operacyjny – inkBOOK OS (bazuje na Android OS)
Połączenia bezprzewodowe – Wi-Fi (802.11 b/g/n)
Bluetooth – 4.0
Obsługiwane formaty – EPUB z PDF (reflow) z Adobe DRM (ADEPT), MOBI (bez DRM), TXT, FB2, HTML, RTF, CHM
Czytnik prezentuje się naprawdę zgrabnie i estetycznie. W połączeniu ze złotym etui Yoga wygląda ładnie i efektowanie. Sześciocalowy ekran to dla mnie optimum. Dobrze mi się z niego czyta, a jednocześnie jest wciąż niewielki i wygodny w transporcie. Jako że jestem dosłownie dzień po urlopie, to ten aspekt był dla mnie kluczowy. Oczywiście, że do mojej torby podróżnej zapakowałam jeszcze trzy wydania papierowe. Jednak bez wątpienia czytnik uratował mi życie, a mężowi plecy. Świetnie sprawdził się w drodze, bo zapewniał dostęp do ogromnej abonamentowej bazy e-booków, a jednocześnie był niezwykle poręczny. Na plaży czy w pociągu, gwarantuje wam, nic nie jest tak wygodne, jak czytnik. W przeciwieństwie do niego, papierowe egzemplarze są ciężkie, średnio wygodne i nieustająco narażone na zniszczenie (kto, tak jak ja, zagląda do torby i zastanawia się, czy książka przeżyła wycieczkę ten wie, o czym piszę).
Podświetlanie
Podświetlanie czytnika to coś, co zawsze budzi wiele kontrowersji. Zarzuca mu się to, że męczy wzrok. Ja nic takiego nie zaobserwowałam. InkBOOK Prime HD oferuje różne natężenia i barwy podświetlania. Postawiłam na bardzo delikatny poziom, dzięki czemu podczas dnia był niezauważalny, a w mroku zapewniał idealny komfort.
Nie ma jednak co ukrywać, jest to model ze średniej półki i widać to w niektórych miejscach. Jednym z nich jest właśnie jakość podświetlania. Czujny obserwator zauważy, że nie jest ono równomierne, co więcej, może nawet wskazać punkty, z których się rozchodzi. Nie oznacza to, że ekran ma paski, nie, chodzi mi wyłącznie to delikatnie słabsze oświetlenie boków. Czy jest to wielki problem? Dla mnie żaden, zauważyłam go dopiero, gdy na czytnik spojrzał ktoś o wiele bardziej techniczny, niż ja, i wskazał mi to konkretnie palcem.
Sprawność i prędkość działania
InkBOOK Prime HD to nie jest petarda, ale całkiem sprawny, codzienny czytnik. Najdłużej trwa jego włączenie i uruchomienie pierwszej aplikacji. W obrębie samej książki działa już dużo sprawniej, chociaż co jakiś czas da się dostrzec dogrywanie kolejnych stron. Czytnik bez wątpienia nie jest tabletem i warto mieć to na uwadze, decydując się na tę technologię.
Podobnie wygląda przeglądanie stron internetowych. Tego się po prostu nie robi. Wszystkie czytniki, które używałam do tej pory, kiepsko sobie z tym radziły, i ten nie jest wyjątkiem. Nie psuje się ani nie wyrzuca ze strony, ale strasznie wolno działa. Aż się łezka w oku kręci na wspomnienie przedpotopowych komputerów, oczywiście zaraz potem czytelnika ogarnia irytacja i złość. Więc ustalmy jedno, ten czytnik do tego nie służy.
Jeśli zatem chodzi o prędkość działania, jest to czytnik dobry, ale nadal wymagający pewnej cierpliwości. Odpowiedzialność za to ponosi procesor z 2010 roku, który ciężko uznać za technologiczną nowinkę.
Wszechstronność
To, na czym najbardziej mi zależało, to żeby czytnik obsługiwał jak najwięcej aplikacji. Pod tym względem sprawdza się naprawdę świetnie! Ponieważ otrzymałam z nim również kody do Legimi i empik Go mogę potwierdzić, że wszystko sprawnie działa. Może z wyjątkiem jednego. Gdy czytałam książki z Legimi co jakiś czas po jednym kliknięciu czytnik przeskakiwał mi o dwie strony. Tak samo czasami na ułamek sekundy przy ładowaniu nowego rozdziału migała mi inna strona. Nie jestem jednak pewna, czy jest to problem samego czytnika, czy aplikacji Legimi, ponieważ na telefonie zauważyłam podobne problemy.
Kolejnym świetnym programem jest też Storytel. Jeśli lubicie słuchać audiobooki, to ten aspekt może być dla was plusem. Przed testami nie byłam w stanie znaleźć na ten temat wielu informacji, co więcej, samo Storytel zaprzeczało, że działają na czytnikach. Niemniej, nie jest to prawda. InkBOOKa wystarczy podłączyć ze słuchawkami bezprzewodowymi. Nie jest to może rozwiązanie idealne, bo bateria rozładowuje się wtedy jak szalona, ale zawsze mamy jakieś dodatkowe rozwiązanie.
Jeśli więc chodzi o liczbę dostępnych aplikacji, czytnik w pełni spełnił moje oczekiwania. Mogłam na nim korzystać z wszystkiego, i to w pełnym zakresie (a na przykład na Kindlach Legimi wprowadza ograniczenie liczby książek na miesiąc). Inną sprawą jest za to jakość tych aplikacji. O ile z programów tych naprawdę dobrze korzysta się na telefonie, to jednak na czytnikach widzimy ich uboższe, nie tak funkcjonalne wersje. Kolejną rzeczą jest to, że pulpit widoczny po włączeniu czytnika jest w całości zarezerwowany dla książek z jego pamięci. Tytuły czytane w ramach aplikacji widzimy dopiero po ich włączeniu. Byłoby łatwiej, gdyby i one były dostępne wcześniej.
Za to funkcjonalnością czytnika, którą zdecydowanie polecam, jest możliwość wysłania książki bezpośrednio na urządzenie. Każdy egzemplarz ma bowiem swój zindywidualizowany adres mailowy. Wystarczy, że wyślę na niego książkę i po włączeniu na czytniku dostępu do Internetu, książka automatycznie pobiera się do biblioteki. Jest to duże ułatwienie, bo nie trzeba korzystać z żadnych kabli lub karkołomnie łączyć się z programem pocztowym.
Czytnik bardzo sprawnie obsługuje książki w formacie mobi i epub. Mamy możliwość dostosowania czcionki do naszych potrzeb, tak samo, jak marginesów, interlinii, czy kontrastu. Istnieje też opcja dodawania notatek i zakładek.
Warto też dodać, że jest to czytnik dotykowy. Wszystkie operacje na książce oraz przesuwanie stron jest możliwe za pomocą prostych gestów. Wyglądają one analogicznie, jak na telefonie, z wyjątkiem wysuwania paska górnego. Żeby go odkryć należy w niego kliknąć, a nie przeciągnąć w dół.
PDF to jednak wciąż nie to
Teoretycznie czytnik obsługuje pdfy, jednak korzystam z nich tylko wtedy, gdy muszę. Ten format jest niestety zupełnie nieedytowalny. Nie mamy możliwości powiększania czcionki, a konieczność przesuwania palcem strony, gdy ta nie mieści się ekranie, jest czasochłonne. Z kolei jakość druku zależy od jakości samego pdf, dlatego nawet pliki wprost od wydawnictw bywają wyblakłe i trudne w czytaniu.
Czas działania
Zgodnie z deklaracją producenta, czytnik powinien wytrzymać 3 tygodnie. Cóż… nie sądzę. Przynajmniej nie w sytuacji, gdy korzysta się z niego codziennie. Używanie czytnika każdego dnia po ok. 5 godzin wymusza ładowanie raz w tygodniu. Oczywiście można korzystać z niego bardziej oszczędnie, wyłączyć podświetlanie, za każdym razem zamykać, a nie tylko usypiać. Niemniej 3 tygodnie sprawdzą się raczej, gdy czytamy co jakiś czas, a nie nałogowo.
Nie zmienia to jednak faktu, że w skali czytników taka żywotność baterii jest plusem. Jej pojemność to aż 2000 mAh! Z pewnością nie trzeba go ładować codziennie i wytrzyma wiele godzin czytania. Nie dotyczy to sytuacji, gdy korzystamy z Internetu. Wtedy bateria dosłownie topnieje w oczach, dlatego Wi-Fi powinno być włączone tylko na chwilę. Nie bez powodu każde wyłączenie czy zamrożenie czytnika powoduje automatyczne wyłączenie bezprzewodowego dostępu do Internetu.
Warto też wspomnieć o sprawnym wybudzaniu. Jeśli nie chcecie wyłączać czytnika za każdym razem, wystarczy zamknąć etui. Sprzęt automatycznie przechodzi w stan uśpienia, a jego wybudzenie trwa chwilę.
Awarie i wpadki
Czytając opinie o inkBOOKu wielokrotnie natrafiałam na informacje o błędach i problemach. Moje doświadczenia są o wiele bardziej pozytywne. Czytnik zawiesił mi się z dwa razy, a ledwie kilka miał problemy z pozostałościami wcześniejszych stron (wystarczyło wtedy wczytać ją ponownie). Nie są to może częste sytuacje, ale jednak występują.
Pewne zastrzeżenia mogą budzić też same przyciski. Plusem jest to, że można zmienić ich funkcjonalność. Tak samo zaletą jest ich wygodne umiejscowienie. Niemniej co jakiś czas „nie łapią” poleceń i wymagają powtórzenia komendy.
Ostateczny werdykt
Pomimo kilku wad, o których wspomniałam, czytnik sprostał moim oczekiwaniom. Czytam dużo i nie jestem też specjalnie cierpliwa, pomimo tego nigdy nie miałam większych problemów ze sprzętem. Doceniam mnogość aplikacji z książkami oraz sprawnie działające podświetlanie. Warto mieć na uwadze, że w ramach przystępnej ceny czytnik zapewnia naprawdę dużo funkcjonalności oraz sprawne działanie. Na rynku dostępny jest też kolejny model inkBOOK Calypso, oferujący trochę nowszy procesor. Zdecydowanie warto mieć go na uwadze, jeśli planuje się zakup czytnika i nie dysponuje bardzo dużym budżetem.
Korzystacie z czytników? Jaki model polecacie?
Dominika Róg-Górecka
Od redakcji: czytnik do testów (jak i do konkursów dla Was) otrzymaliśmy od firmy InkBook Polska.
Też mam Pocketbooka, tylko starszy model. Bardzo polecam, posiadam go od 3 lat, jak na ten moment jest bezawaryjny, czyta się dobrze, podświetlenie nie męczy wzroku, dobrze współpracuje z Legimi. I bateria długo trzyma, chociaż ja dziennie korzystam z czytnika nieco mniej godzin niż autorka artykułu ;)
A artykuł oczywiście bardzo ciekawy. Lubię czytać takie testy elektroniki.
Od 4,5 roku mam PocketBook InkPad 3 i w mojej ocenie stanowi on idealne zestawienie: - wielkości i czytelności ekranu, - rozdzielczości, - szybkości, - jakości podświetlenia, - wagi, - funkcjonalności.
Na podstawie własnego doświadczenia mogę wywnioskować, że jak jest cień szansy aby wykręcić się od płacenia to firmy ubezpieczeniowe na pewno to zrobią.
Pamiętam jak kilka lat temu zimą, w wyniku poślizgu rozbiłem sobie głowę. Miałem pękniecie czaszki i wstrząs mało używanego rozumku. Jedna z firm ubezpieczeniowych (ubezpieczenie zbiorowe z zakładu pracy. Tak się złożyło, że ten miesiąc obejmowała "stara" i "nowa" polisa) odmówiła mi wypłaty odszkodowania, bo już po pierwsze dostałem dwa inne, a po drugie (ich zdaniem) nie wiadomo tak do końca czy to było zdarzenie o znamionach nieszczęśliwego wypadku. Znasz mnie, więc domyślasz się jaką wysmarowałem odpowiedz :D Podniosłem, że mnie przejrzeli i wykryli niecny spisek o charakterze kryminalnym. Przyznałem się też że poszedłem do parku dwa dni przed zdarzeniem, wypiłem z jedną ciemną i podejrzaną alejką flaszkę lub dwie, dałem jej też w łapę i obiecałem dodatkowo 30% z odszkodowania. Jedyny warunek jest taki że będąca stroną spisku alejka parkowa "skoczy" na mnie niespodziewanie z tyłu i zdzieli mnie na tyle mocno w skalp, aby czaszka tylko lekko pękła, doszło do wstrząsu dwóch lub trzech zwojów mózgowych i kilkugodzinnej utraty pamięci. Efektem mojego odwołania była wypłata odszkodowania w ciągu tygodnia.
To ja dorzucę z moje zawodowego doświadczenia, że zawsze warto się odwoływać. Ubezpieczyciel, nawet jak da, to trzyma się dolnych widełek, a one z reguły mają większy zakres. Część firma ma też z założenia, przy najmniejszych wątpliwościach, reakcję odmowną. Potem odwołanie uznają bez większego wnikania.
Ja też mam PocketBook Lux 3 już ze 2 lata i dobrze się sprawuje. Jedyny minus, że do przewijania kartek muszę używać przycisków, które pewnie kiedyś się wyrobią, bo przewijanie dotykowe nie bardzo działa. Wyświetlają mi sie różne dziwne rzeczy, lub przewija mi się za dużo stron. Wielu jego funkcji w ogóle nie używam, nie są mi potrzebne. Ważne, ze działa szybko, jest dobrze podświetlony i bateria długo trzyma.
× 6
@nalogowyksiazkoholik · około 4 lata temu
Chyba czytnik ebooków będzie moim prezentem pod choinkę :) Jeszcze nigdy nie korzystałam z niego, ale kusi :)
Ja mam Kindla i w sumie jestem bardzo zadowolona. Wcześniej korzystałam z Prestigio, to taki trochę tablet, trochę czytnik. Lepszy rydz niż nic. Ale na Kindlu PDFy się nie powiększają, co jest kłopotliwe. Ale poza tym wszystko gra. A bateria trzyma przez tydzień. Jestem jego drugim użytkownikiem i w zasadzie wciąż działa idealnie.
Używam czytnika od roku. Wielką jego zaletą jest możliwość swobodnego wyboru czcionki i wielkości liter oraz "oszczędzanie" miejsca na półkach. Ściany niestety z gumy nie są i z czasem nowy regał czy półka może już być problemem. Używam PocketBook ShellCover. Prosty w obsłudze i czyta wiele formatów jak rtf czy pdf.