@jatymyoni
ROZWINIĘCIE.
Próba sprowadzenia matematyki do jednej z alternatyw 'lubię/nie lubię' jest konsekwencją kilku, według mnie, niepoprawnych przekonań. Po pierwsze to hipoteza głoszona przez 'humanistów', którzy chcą uzasadnić swoje wybory formujące światopogląd.
Poza tym to konsekwencja ponowoczesności, gdzie słowa 'wybór/lubienie/gust' w sposób zbyt szeroki objęło każdą ludzką aktywność, każdy system wiedzy. To często niestety pierwszy krok do negacji eksperckości, do lawiny pseudonauki w internecie. Zresztą, ten przywołany cytat z Napiórkowskiego, jeśli poczyta się cały jego wpis na stronie WWW, okazuje się wstępem do wykazania, że braki w matematyce zasadniczo przyczyniają się do rozpowszechniania nieprawd.
Poza tym taka błędna hipoteza wikłania matematyki w proces 'gustowania' wzmacnia ludzki antropocentryzm, który we wszystkim widzi doraźność, wolność na każdym poziomie - zawsze i wszędzie.
Wszystkie te trzy przesłanki razem, w połączeniu z błędami edukacji, gdzie z matematyki robi się 'dziewczynkę do bicia', prowadzą do wszechdominuiujacej narracji wyparcia, marginalizacji i często emocjonalnej obrony odrzucenia matematyki (uzasadnianej ostatecznie faktem prawa do wolności).
A to nie jest prawda (w sensie: jest nieuprawnione i prowadzące na manowce rozumowanie). Poniżej postaram się swoje przekonania rozwinąć.
W życiu jest sporo pytań, wymagających odpowiedzi. Na cześć z nich TYLKO matematyka ma coś do powiedzenia (i nie są to pytania akademickie). To znaczy - inne ludzkie aktywności są bezradne w pewnych obszarach epistemologicznego bytowania. Niestety - w Polsce niska świadomość i edukacja matematyczna, próbują sprowadzić ten system poznawczy do szkoły i rachunków.
Jakby dopiera po uwolnieniu się od matematyki lekcyjnej, dorosły człowiek zaczynał pełnię życie, gdzie matematyka staje się nieistotna, nie ima się go, zostaje zgładzona w głowie.
Czyli staje się jednym z niepotrzebnie wykuwanych w cyklu szkolnym przedmiotów. Taka wizja to koszmar - dla tak uważających, dla pytających o system edukacji, dla poszukujących odpowiedzi na wyzwania świata.
Matematyka nie jest jednym z ciastek na wystawie w cukierni, które sobie wybieramy.
Nie można więc sprowadzać jej do pojęć z kręgu kulturowych alternatyw.
Można wybrać:
ekspresjonizm lub/albo kubizm,
Lema lub/albo Tokarczuk,
samochód marki a lub/albo samochód marki b,
owoce lub/albo warzywa,
psa lub/albo kota
a nawet chemię lub/albo biologię.
(np matematyka jasno rozróżnia znaczenie 'lub' i 'albo')
Ale nie mona w ten nieskończony proces wyborów wkładać matematyki. Ci co jej nie lubią 'emocjonalnie-szkolno' dostają alibi do wyparcia jej. Ale co ważniejsze, często zwolennicy i 'przyjaźni wobec królowej nauk', którzy poddali się dyktatowi wszechogarniajacego gustowania, zrezygnowali z pokazywani CZEMU MATEMATYKA JEST INNA.
Wartość poznawczą ludzkiej kultury, tropy myślowe, toposy, narracje społeczne, moralne postawy, można budować czytając zarówno Szekspira jak i Cervantesa (obu, jednego z nich, innego twórcę z setek niemal równie dobrych).
Podobne konsekwencje daje obcowanie z malarstwem różnych stylów. To podróż przez wybory. Nie da się 'przyswoić' każdej dostępnej ludzkiej twórczości.
Za to matematyki nie da się w potrzebach (tych, które ona realizuje) zastąpić NICZYM. Tylko matematyka dostarcza narzędzi, struktur opisowych i procedur postępowania, które nie istnieją w całej reszcie tego, co człowiek osiągnął.
Tak wynika z moich lektur z ponad dwóch dekad - tych pisanych przez matematyków, pedagogów, badaczy rozwoju mózgu, psychologów,... Wysłuchałem wielu godzin debat, dyskusji, paneli akademickich. Wszystko to, co usłyszałem, potwierdza moje przekonania, które właśnie sformułowałem.
Ale to nie znaczy, że każdy MUSI (pod groźba kary) osiągnąć konkretny poziom matematycznego poznania (tu jest jeden z punktów 'zaczepienia', który w dyskusjach tworzy czasem emocjonalny ślepy trop)!!!
Chodzi o to, by zaprzestać wmawiania sobie i innym, że 'NA SZCZĘŚCI ten koszmar, horror matematyczny się skończył'.
To jest zaklinanie rzeczywistości i zwykła próba 'zrobienia mamie na złość i ...'. Więc ja APELUJĘ (nie mylić z 'żądam'), i mimo całego przydługiego wywody, nie odbieram nikomu PRAWA do posiadania własnego zdania.
Jestem jedynie przekonany, że niektóre poglądy, przekonania, sposoby werbalizacji niezbywalnego prawa do wolności wypowiedzi są używane niedobrze, bo szkodzą (w najszerszym możliwym sensie).
Nie interesuje mnie ograniczanie wolności - bo to jest fundament demokracji (chyba wykluczyłbym z używania matematykę, niż miał zrezygnować z demokracji), ale głupotą/niefrasobliwością jest korzystać z niej na podstawie niewystarczającej wiedzy o systemach otaczającej nas rzeczywistości. Nie wszystko co wie ludzkość jest opinią, nawet jeśli internet twierdzi inaczej.
Doraźne 'kulturowe lubienia' są naznaczone wykluczeniem tego, czego nie wybraliśmy. Często więc struktury społeczne tworzą rozłączne grupy pozostajace w napięciowej relacji. Ponieważ jest wybór, a człowiek ma tendencje konfrontacyjne uzasadniające wyższość, to pojawiają się kłopoty. Stąd rodzą się fermenty i zderzenia prądów artystycznych, wizji dobrej literatury, przewagi jednego sposobu opisu nad drugim,itd.. Matematyka dzięki uniwersalizmowi i monolityczności, rozumianym jako przeciwieństwo wymienionych zjawisk społecznych, wprowadza ład egalitaryzmu. Daje pewność poruszania się w systemie dającym optymalne odpowiedzi, przez blaknie popularne pojęcie 'gust'
a czasem i protekcjonalizm 'mojszości'. Znów - wybór, lubienie, gusta są czymś dobrym, niezbędnym i nieuniknionym, ale mają konsekwencje społeczne - te dobre i złe. Matematyka, z istoty minimalnie antropomorficzna, dostarcza zupełny korpus relacji, które opisują zarówno człowieka, jak i dowolne komponenty zbiorów. Próba odrzucenia takiej 'nieludzkiej' istoty matematyki, to kolejny przykład niezrozumienia. Matematyka opisuje wszystko, jeśli tylko proces z niej wynikający jest przeprowadzony dobrze, a ludzkie emocje stanowią dla niej 'człowieczy naddatek' (bardzo istotny dla nas, ale niekoniecznie wartościowy w auto-odniesieniu czegokolwiek).
Jeszcze jeden detal o matematyce. Ta nauka pozwala na ogromne przebicie nakładów między tymi formalnymi a zyskami społecznym i jednostkowymi. Nawet przy zerowych środkach w system edukacji, wyłącznie dzięki chęciom i pracy, można stać się profesjonalnym matematykiem. Nie trzeba mieć dostępu do wielkich bibliotek, laboratoriów, by przejść wspaniały proces od małego dziecka po solidnie przygotowanego doktoranta.
To oznacza ogromną szansę na awans społeczny tam, gdzie sporo struktur nie funkcjonuje, gdzie jest zapóźnienie ekonomiczne. To szansa na globalny sukces. Lubienie matematyki, jako promocji pozytywnego myślenia społecznego o niej to kapitał dla tych, którzy mają talent, są pracowici, ale otoczenie niesprzyjające. W jakimś sensie to niesprawiedliwe, ale tak jest, że wybitny polski filolog, historyk nie ma niemal szans na 'wybicie się' poza krajem, a w przypadku młodego, nieznanego i bez renomy matematyka jest to możliwe. To konsekwencja uniwersalizmu języka matematyki i możliwości zastosowania jej 'maszynerii' w niemal wszystkich dziedzinach ludzkiej aktywności. Może jednak warto przezwyciężyć własne traumy szkolne i nie zniechęcać swoją postawą i opowieścią sprzed lat następnego pokolenia, nim samo nie sprawdzi?
Doprecyzowując sedno w krótkich hasłach i w celu uniknięcia przeniesienia rozmowy na niepotrzebne/emocjonalne tematy/poziomy:
- nie chodzi o to, że każdy ma znać całki
- nie chodzi o to, że matematyka ma u kogoś zastąpić całą wspaniałą ludzką zdobycz cywilizacyjno-kulturową
- nie chodzi o to, że wszyscy mają być ekspertami
- nie chodzi o to, że ja mam rację
ale o to, że:
- bogactwo matematyki daje ochronę i warto się zastanowić, na jakim etapie formalnej edukacji 'straciło się z nią kontakt' i spróbować coś dołożyć do posiadanego już zasobu,
bo matematyczne myślenie to bezcenna, niemożliwa do kradzieży przez dowolnego wroga i pomocna na każdej planecie w kosmosie, umiejętność
- matematyka jest swoistą mgłą formująca precyzje sądów, sposób wnioskowania o procesach, które nas bodźcują
- warto eksperta słuchać, ale matematyka uczy, że każdy może się nim stać i nie ma 'świętych krów'
- w LO miałem mało matematyki i akurat nie było obowiązku maturalnego, zdawałem z historii pisząc wypracowanie o polityce zagranicznej Jagiellonów, ale następne dekady nauczyły mnie, że
lepsze życie (w sensie odporności na niemądre sądy) gwarantuje stałe podnoszenie umiejętności matematycznych (nie tylko jako konkretne rachunki, ale przepracowywanie w głowie różnych konceptów wynikania, relacji struktur, ...)
Podsumowując.
Matematyka, według mnie, nie może być rozpatrywana tak, jak większość dobrodziejstw świata. Należy raczej ją traktować jak niezbędny system komunikacji z tym światem - jak naukę jerzyka, chodzenia.
Oczywiście, tak jak znajomość języka i sposób chodzenia są czymś stopniowalnym, tak i matematyka podlega temu samemu prawu. Tak, jak język powinno się szlifować w mowie i w piśmie całe życie, chodzenie praktykować dla zdrowia, tak i matematyka powinna pojawiać się u każdego (jak wspomniana wyżej 'mgła'). Przecież nie chodzi o to, by polonista, chemiczka, inżynier, kierowniczka sklepu, ... codziennie siadali do matematyki i liczyli 'słupki'.
Chodzi o nawyk, chęci, pozytywne nastawienie i wspieranie własnej ciekawości osiągnięciami na konkretnym polu tych z ludzi, którzy opisali już pewien kawałek struktury. Chodzi więc też i o to, że proces poznawczy, wyciąganie wniosków o tym co do nas dociera, wymaga matematyki, czasem niestety takiej, której jeszcze nie znamy. Należy w sytuacji niepewności stanu umysł na odnotowaną zmianę rzeczywistości, wybrać sposób postępowania - podjąć trud nauki, zdać się na eksperta lub zignorować zjawisko. W przypadku ostatniego, konsekwencją jest to, że nie wiemy,
jakiej struktury analizę zaniechaliśmy. A co ważniejsze, należy przy takim wyborze unikać wypowiadania się na temat, który tej matematyki jednak wymaga.
To ostatnie jest właśnie przyczyną wielu bzdur w internecie. I najłatwiej im zaradzić poprzez świadome 'przeproszenie się z matematyką'.
Ponieważ w pewnym sensie jesteśmy tym, co przyswajamy, a matematyka:
- prostuje nasze intuicyjne, ale błędne sądy
- trenuje systematyczność
- dostarcza bezmiaru wyobraźni
- uczy pokory
- nie przemija jak moda,
to wypada ją lubić bez oglądania się na gusta.