Od pucybuta po uniwersa warte miliony, czyli historia fantastyki

Autor: ·8 minut
2021-05-14 5 komentarzy 19 Polubień
Od pucybuta po uniwersa warte miliony, czyli historia fantastyki

O tym, że fantastykę traktuje się jako gorszy gatunek, napisano już wiele wartościowych tekstów. Słychać w nich jednak pesymizm i nutę rezygnacji, ja zaś chciałbym spojrzeć na fantastykę nieco szerzej. Wydaje mi się bowiem, że mimo wielu przeciwności losu ten gatunek ma się całkiem dobrze, a będzie miał jeszcze lepiej.


Definicja


Zanim przejdziemy dalej, warto wyjaśnić, jak rozumiem słowo „fantastyka”. Jest to bowiem słowo trudne i nie dające się łatwo zdefiniować. Właściwie każdy badacz i każdy fan inaczej określiłby fantastykę i inne książki by do niej zaliczył. Nie marnując więc czasu na jałowe dyskusje dotyczące wyższości jednej definicji nad drugą powiem tylko, że w trakcie pisania tego tekstu nie kierowałem się żadną definicją, ale własnym instynktem. Jeżeli coś uznałem za fantastykę, to nią było. W ten sposób fantastyką są wszystkie opowieści o magii i mieczu, całość literatury science-fiction, całkiem spora część horrorów i wszystko to, co znajduje się gdzieś pomiędzy i nie daje się łatwo wepchnąć w określone ramy.

Zaznaczam przy tym, że cały czas mowa będzie o fantastyce współczesnej. Próby ustalenia pierwszej książki fantastycznej, pierwszego autora i tym podobnych rzeczy napotykają na podobne problemy, co próba ustalenia definicji. Wspomnę o tym za chwilę głównie z kronikarskiego obowiązku.

Na początku było...


Szukanie początków fantastyki jest trudne i prawdopodobnie niewykonalne. Wszystko zależy bowiem od definicji fantastyki, którą mielibyśmy ochotę przyjąć. Zgłębiając temat, daje się jednak zauważyć kilka nurtów, które zdobyły sobie jakąś popularność.

Pierwszym jest szukanie początków fantastyki w czasach antycznych – wśród mitów i legend. Drugim – w romansach rycerskich i powieściach „podróżniczych” tego okresu. Pisane były bowiem w sposób, który zakładał, że odbiorca zorientuje się w fikcyjności historii i nie we wszystko uwierzy. Tak było z poszukiwaniem świętego Graala i ze wszystkimi spotkanymi w różnych zakątkach świata smokami, jednorożcami i temu podobnymi monstrami.

Część osób woli jednak widzieć fantastykę jako gatunek, który jest naturalnym rozwinięciem ciągu mity-legendy-bajki. Głośno zrobiło się jakiś czas temu o Kindze Dunin, która prezentowała taki właśnie pogląd. Stało się tak dlatego, że autorka recenzji „Piątej Pory Roku” nie mogła pogodzić się z faktem, że książka może być powieścią fantasy i dobrą książką jednocześnie[1].

Najwięcej zwolenników zyskał sobie jednak pogląd przedstawiony na anglojęzycznej Wikipedii[2]. Postuluje on, że nowoczesna fantastyka zaczyna się wtedy, kiedy:

  1. autor dzieła jest znany;
  2. nie ma żadnych wątpliwości, że dzieło jest w całości wymyślone i nie ma nic wspólnego z naszym światem.

Ogranicza to dość mocno ramy czasowe powstawania fantastyki, zostawiając jednak badaczom dostatecznie duże pole do popisu w dochodzeniu, który tekst był pierwszy.

Dużo ciekawszym i praktyczniejszym sposobem mówienia o fantastyce jest definiowanie jej przez znane nazwiska i wydarzenia. To one bowiem pozwalają nam ustalić, kto fantastykę w danym momencie pisze i dla kogo.

Historia fantastyki zaczyna się więc jak klasyczna historia od pucybuta do milionera. Fantastyka zaczyna bowiem jak brzydkie kaczątko – pisana jako opowiadania do magazynów z kiczowatymi okładkami. To jednak w takich gazetach swoje kariery zaczynali Howard, Leiber i Bradbury. Dwaj pierwsi byli pionierami opowieści w stylu magia i miecz podczas gdy Bradbury pisał kroniki marsjańskie.

Potem zaś brzydkie kaczątko przemieniło się w całkiem przyjemnego łabędzia. J.R.R. Tolkien wydał „Władcę Pierścieni” w roku 1954 w Wielkiej Brytanii i 1955 w Stanach. Jak wszyscy wiemy, powieść okazała się ogromnym sukcesem. Sprzedała się w ponad trzech milionach egzemplarzy, a sam autor wskazywany jest jako twórca zupełnie nowego rodzaju fantastyki – fantastyki wysokiej.

Wydawcy, jak to wydawcy, chcieli mieć takich łabędzi więcej. Fantastyka powoli przeniosła się więc z kiczowatych pulpowych magazynów do książek i zaczęła być traktowana z szacunkiem, jaki niósł jej zarobkowy potencjał. Na fali sukcesu „Władcy” wydarzyły się dwie istotne rzeczy. Po pierwsze, wznowiono całą masę wcześniejszych tekstów z magazynów, dając im szansę na dotarcie do szerszej publiczności. Po drugie, świat fantastyki nawiedziła plaga bezmyślnych naśladowców Tolkiena, z którymi nie udało nam się uporać do dziś.

Wyjście z magazynów stanowiło jednak wtedy największy sukces – fantastyka przestała być kojarzona wyłącznie z powieściami dla dzieci i młodzieży, a zaczęła być traktowana całkiem serio. Z perspektywy czasu wiemy też, że wydawcom ten ruch się opłacił. Nie od razu, ale wiele z później wydanych serii okazało się spektakularnymi sukcesami: „Miecz Shannary”, „Koło Czasu”, „Opowieści z Narnii”, „Kroniki Czarnej Kompanii”, „Xanth” – żeby wymienić tylko największe.



Współczesność


Obecnie fantastyka odbierana jest już inaczej, niż miało to miejsce kilkadziesiąt lat temu. Normalnie uznałbym to stwierdzenie za zbyt oczywiste. Czuje się jednak usprawiedliwiony, używając go, bo wciąż istnieje spore grono ludzi traktujących fantastykę po macoszemu i próbujących ze wszystkich sił udawać, że ten gatunek nie istnieje. A kiedy już muszą przyznać, że jednak owszem, występuje w literaturze, to starają się umniejszyć jego znaczenie.

Przodują w tym, ku mojemu wielkiemu smutkowi, różnoracy krytycy literaccy i ludzie aspirujący do miana kuratorów kultury. To oni z wielkim zaangażowaniem i ogromną kreatywnością unikają takich słów jak „fantastyka” zastępując je innymi pojęciami np. „realizm magiczny”. Pisał o tym Marcin Zwierzchowski w swoim tekście „Kto nie lubi fantastyki”[3] oraz Anna Szumacher w artykule „Brzydkie słowo na F”[4].

To, czego literaccy krytycy jednak nie zauważają to fakt, że świat również się zmienił. „Czuję to w ziemi, czuję to w powietrzu”. W zależności od poziomu cynizmu grającego nam w duszy można śmiało wyróżnić kilka istotnych czynników, które sprawiają, że fantastyka jest z nami i z nami zostanie. Nawet jeżeli popularność, jaką się obecnie cieszy, z czasem opadnie. Z wyjątkiem pierwszego argumentu – który jest najważniejszy – cała reszta nie jest ustalona w żadnej konkretnej kolejności.

Pieniądze
Z finansowego punktu widzenia nie można zignorować fanów, którzy na swoje hobby wydają pieniądze. Szybko okazało się, że są to nie tylko dzieci i nastolatkowie z niewielkimi funduszami. Fanami fantastyki bywają również dorośli ludzie, mający stałe źródła dochodu i środki, które mogą wydać na swoje hobby. Poza tym wcale nie trzeba analityka, aby wiedzieć, że filmowy „Władca Pierścieni” okazał spektakularnym sukcesem. Podobnie jak „Harry Potter”, „Zmierzch”, „Bladerunner”, „Bladerunner 2049” czy „Opowieści z Narnii”. Zwracam waszą uwagę na to, jak odmienne od siebie są wymienione filmy (z wyjątkiem oczywiście „Bladerunnerów”).

Fandom
Fandom to, przede wszystkim na Zachodzie, unikalna właściwość środowisk skupionych wokół fantastyki. Z wyjątkiem fanów mangi i anime oraz może gier komputerowych, żadna inna społeczność nie zorganizowała się na taką skalę, na jaką zrobili to fantaści. Odrzuceni przez „poważne media głównego nurtu” zrobili swoje własne. Zakładali własne fankluby, organizowali konwenty, przyznawali tematyczne nagrody i wydawali fanziny, a potem czasopisma. Trend ten trwa do dziś. Wyjątkowo łatwo jest autorom, wydawcom, wytwórniom filmowym, czy innym chętnym uzyskać dostęp do całej masy fanów (którzy, jak już ustaliliśmy, mają pieniądze) i zapytać ich czego chcą i co oczekują.
Oczywiście jest to miecz obosieczny – fani bardzo powoli zapominają wszelkiego rodzaju zniewagi i zrobienie czegoś innego, niż obiecywano, odbija się zazwyczaj szerokim echem w społeczności.

Internet
Tworzenie i dystrybucja różnych fantastycznych materiałów nigdy dotąd nie były tak tanie. Od fanowskich filmów hostowanych za darmo na YouTube po powieści pisane dla wąskiej grupy pasjonatów specyficznego gatunku – to wszystko można teraz zrobić właściwie za darmo. Ba! Można pisać nawet nie tyle powieści, ile fanfiki opierające się na połączeniu ze sobą dwójki niekanonicznych bohaterów.
Poważniej jednak traktując temat - Internet w dużej części przyczynia się do rozkwitu fandomu. Nie trzeba już podróżować do dużych miast na małe lokalne konwenty – fanów tego co akurat nas kręci można znaleźć na Discordzie, forach, stronach czy Facebooku. Nikt nie musi wiedzieć o nas więcej, niż sami chcemy powiedzieć. Nikt też nie przerwie nam siedmiogodzinnej dyskusji na temat tego, kim jest Tom Bomadil oraz o wyższości „Malazańskiej Księgi Poległych” nad wszystkimi innymi książkami fantasy.

Uniwersa i franczyzy
Nie wiem, kiedy dokładnie do tego doszło, ale fantastyka od jakiegoś czasu swobodnie operuje terminem „uniwersum” oznaczającym zbiór różnych form opowiadania historii w danym świecie. Wiem, że definicja brzmi nieco skomplikowanie, więc podam przykład: w uniwersum Gwiezdnych Wojen, w czasach, gdy filmów było jeszcze tylko trzy lub sześć, za kanoniczne uznawało się rzeczy przedstawione w filmach ORAZ rzeczy opowiedziane w książkach. Potem kanoniczne były też historie zaprezentowane w grach komputerowych i tak dalej, i tak dalej. Świat i jego mitologia rozwijały się za pomocą różnych mediów.
Fantastyka nadaje się do tego jak żaden inny gatunek – ciężko byłoby przenieść romans albo biografię na ekran komputera, wyjątkowo trudno ekranizować poezję czy strumienie świadomości. W efekcie, na lepsze lub gorsze, jeżeli fantaści tak właśnie wybiorą, to mogą iść przez życie zanurzeni tylko w rozrywki z ukochanego przez nich gatunku.

Tak widzę historię i obecny kształt fantastyki, jako gatunku literackiego. Z niechcianego brzydkiego kaczątka przemieniła się najpierw w ładnego łabądka, a teraz w pięknego łabędzia. W następnym tekście opowiem trochę na temat przyszłości i spróbuję zgadnąć, jak dalej rozwinie się fantastyka.

Tymczasem dajcie znać w komentarzach, co sądzicie o historii. Czy zdarzyło się Wam spotkać z krzywdzącymi stereotypami? A może należycie do tych, którzy fantastyki nie trawią i unikają jak ognia?

Profesor Paskud

Źródła:
[1] https://krytykapolityczna.pl/kultura/czytaj-dalej/kinga-dunin-czyta/ojciec-ziemia-jest-na-nas-zly/
[2] https://en.wikipedia.org/wiki/History_of_fantasy
[3] https://marcinzwierzchowski.pl/kto-nie-lubi-fantastyki/
[4] https://www.e-kalejdoskop.pl/literatura-a215/brzydkie-slowo-na-f-r9908#
× 19 Polub, jeżeli artykuł Ci się spodobał!

Komentarze

@Chassefierre
@Chassefierre · prawie 3 lata temu
Zdarzyło! Dość często słyszę, że fantastyka jest ,,niepoważna'' i że dorośli, dojrzali ludzie czegoś takiego nie czytają. :(
× 8
@Tanashiri
@Tanashiri · prawie 3 lata temu
Słucham?!
Dobrze, że nie trafiłam nigdy na takiego "bystrzachę", bo mielibyśmy kosę! Każdy czyta co lubi, ja bardzo lubię fantastykę, a nigdy nie pomyślałam o tym, że jestem lepsza od takiego sztywniaka, który czyta tylko literaturę obozową na ten przykład. I pamiętać trzeba, że w tych uniwersach świat stworzony od podstaw zasługuje na uwzględnienie, bo to też nie każdy umie zrobić!
× 6
@margota13
@margota13 · prawie 3 lata temu
A dlaczego akurat fantastyka miałaby być tą niepoważna literaturą ? Czy np romanse są poważne ? To jest dopiero fantazja ! To już wolę sf. Jako nastolatka lubiłam Zajdla
× 2
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 3 lata temu
Przez długie lata uważałam, że fantastyka jest nie dla mnie i omijałam ją z daleka. Zresztą jako dziecko nie zachwycałam się bajkami i baśniami. Dopiero Zięć mnie przekonał, że o pewnych problemach, sytuacjach, sprawach dziejących się tu i teraz łatwiej pisać w konwencji fantastyki. W historii literatury można odwołać się u nas do Lema, a w Rosji do np. braci Strugacckich. Fantastyka to olbrzymie obszar literatury, od świetnych powieści psychologicznych, po lekkie czytadła, a nawet gnioty, jak wszędzie. Czytam fantastykę na równi z inną literaturą, wyszukując w niej to co mnie interesuję. Jeżeli mam ochotę na coś lekkiego, to to najczęściej sięgam właśnie po fantastykę.
× 6
@Chassefierre
@Chassefierre · prawie 3 lata temu
Mam u siebie w bibliotece jedną czytelniczkę, która myślała podobnie. A potem dałam jej ,,Gwiezdny pył'' Gaimana i tak się wciągnęła, że teraz czyta wszystko, co jej polecę z fantastyki, w tym cięższe, bardziej abstrakcyjne rzeczy, jak ,,Stację centralną'' Tidhara. :D I jakby co, to jest to miła starsza pani! :D
× 3
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 3 lata temu
To tak jak ja, chociaż nie wiem, czy jestem miła. Ja zaczęłam od "Fundacji"Isaac Asimov, Ian R. MacLeod "Dom burz" iUrsula K. Le Guin
× 3
· prawie 3 lata temu
@jatymyoni To bardzo solidne początki, jestem pod wrażeniem :) I zgadzam się z twierdzeniem, że jeżeli ktoś ma ochotę pisać literaturę socjologiczną pod jakimś płaszczykiem, to płaszczyk fantastyki jest odpowiednio szeroki.
× 6
@Chassefierre
@Chassefierre · prawie 3 lata temu
@jatymyoni, @ProfesorPaskud - mam anegdotkę. Jak pewnie niektórzy z Was wiedzą, studiowałam socjologię. No i na pierwszym roku wiadomości było tyle, że miałam już dość Comte'a i Durkheima, i Maxa Webera, więc poszłam do biblioteki i wypożyczyłam książkę o tytule zbliżonym do ,,Światy odwrócone'' (zabijcie mnie, nie pamiętam tytułu i autora, ale wiem, że człowiek, który to napisał miał na imię Cezary).
W każdym razie: wróciłam do domu, zaczynam czytać, a tam... fantastyka socjologiczna i Durkheim. :(
× 6
@Airain
@Airain · prawie 3 lata temu
Wyszukiwanie po "światy" i "Cezary" daje tylko "Gorsze światy" C. Michalskiego. To?
Ale to prawda, że w fantastyce dochodzą do głosu i socjologia, i filozofia, i psychologia...

Ja też słyszałam nieraz, że fantastyka to be, tylko dla pryszczatej młodzieży bez gustu literackiego. Ale w fantastykę - przede wszystkim SF - wkręciłam się dzięki ojcu, który z pewnością nie był pryszczatym nastolatkiem ani osobą niepoważną, więc nigdy mnie to nie obeszło.
× 4
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 3 lata temu
Ja właśnie poszukuję w fantastyce filozofii, psychologii i socjologii lub świetnej zabawy. Ostatnio zaśmiewałam się w głos czytając Olgi Gromyko "Wierni wrogowie". Omijam paranormalne romanse i obyczajówki, ale tego rodzaju literaturę nie czytam też w pozostałej literaturze.
@margota13
@margota13 · prawie 3 lata temu
@ProfesorPaskud to nie był zarzut wobec Ciebie 😊 tylko komentarz do tego co cytowales
× 2
@margota13
@margota13 · prawie 3 lata temu
Chyba w zle miejsce się wstrzelilam 🙄
× 1
@jatymyoni
@jatymyoni · prawie 3 lata temu
Nie odebrałam to jako zarzut, a anegdota fajna, Freud mógłby mieć coś do powiedzenia.
× 1
@OutLet
@OutLet · prawie 3 lata temu
Fantastykę czytam rzadko - nie dlatego, że ją nisko oceniam, po prostu wolę inne gatunki. Za to Twój artykuł przeczytałam z przyjemnością i zaciekawieniem, jest bardzo dobrze napisany. :)
× 6
· prawie 3 lata temu
Bardzo mnie to cieszy, nie mogę jednak przypisać sobie całej chwały - tekst przeszedł jeszcze solidną korektę :D
Myślę, że mające się pojawić za tydzień przewidywania dotyczące przyszłości gatunku też CI się spodobają. Nie byłbym jednak sobą gdybym nie zapytał, jakim to książkom fantasy udaje się trafić w ręce kogoś, kto zwykle ich nie czyta?
× 4
@OutLet
@OutLet · prawie 3 lata temu
Przeczytałam wszystkie tomy Pieśni lodu i ognia - zaczęło się od serialu, który zaciekawił mnie na tyle, że sięgnęłam po książki (serial porzuciłam, nie dokończyłam). Czy Sagę o Ludziach Lodu też zaliczymy do fantastyki? Chyba tak, więc to też, w nastoletnich czasach. No i pojedyncze sztuki z s-f by się znalazły - Bajki robotów, Ja, robot.
Więcej grzechów nie pamiętam i jak widzisz, nie mam za bardzo czym się pochwalić. Może i bym ponadrabiała te potężne zaległości, ale czasu mało i wciąż wybieram inne lektury. :)
× 5
@Aleksandra_99
@Aleksandra_99 · prawie 3 lata temu
Fantastyka to jeden z moich ulubionych gatunków. Bardzo ciekawy artykuł.
× 3
@margota13
@margota13 · prawie 3 lata temu
O ile przeżyje fakt, że "Opowieści z Narnii" zostały wymienione jako fantastyka to nie rozumiem jak można używać zamiennie określeń "fantastyka" i "realizm magiczny". To już świadczy o ignorancji.
· prawie 3 lata temu
Opowieści z Narnii to fantastyka w czystej formie. Skierowana do młodszego odbiorcy, ale to niewiele zmienia.
Jeżeli zaś chodzi o określenie "realizm magiczny" to nie ja używam go zamiennie a krytycy którym przez usta nie przechodzi "fantastyka" - o czym z resztą jest cały akapit w którym to określenie się pojawiło. Dokładnie o tym samym jest też tekst źródłowy który znajduje się w przypisie. Uważam więc zarzut za pochopny.
× 3
© 2007 - 2024 nakanapie.pl