Cytaty Daniel Radziejewski

Dodaj cytat
Mieli ze czterdzieści kilka lat, lecz długotrwały stres i smutek postarzyły ich co najmniej o dekadę. Wyglądali na bardzo kruchych w środku. Na pewno na kogoś czekali. Jedna zła wiadomość, a może nawet jedno słowo, rozsypałaby ich na drobne kawałki.
Choć widok korytarza mógł przygnębiać - oplakatowane ściany wymagające odświeżenia, rzędy starych plastikowych siedzeń, pusty wózek inwalidzki w oddali, siedzące nieopodal małżeństwo o szklistym spojrzeniu i opuchniętych twarzach - dobry nastrój nie miał zamiaru go opuszczać.
Niczego nie musisz tłumaczyć. Doskonale wiemy, że życie na każdym z nas odciska swoje piętno i o pewnych rzeczach niełatwo rozmawiać.
To nie zdarza się często, ale w okresie bardzo silnego stresu, również związanego ze stratą bliskiej osoby, mogą pojawić się halucynacje. To objaw psychozy reaktywnej, ale...
Człowiek zawsze dramatyzuje, gdy wyrządza mu się krzywdę.
Życie potrafi być przewrotne!
Jak widzisz, życie jest jak bańka mydlana, raz jesteśmy, by po chwili zupełnie zniknąć.
W tej chwili powinna spanikować, paść na posadzkę, rozpłakać się przy szumie płynącej z kranu wody, rozsypać się na kawałki w obawie, że jej dolegliwość oznacza coś poważnego, a ona siedzi w bezpiecznej klatce, bez męża, bez dostępu do opieki medycznej. Niemniej tak się nie stało.
Pomieszczenie przesiąkało ciężarem powagi. Niesamowite, jak prosty, zwyczajny dom mógł nagle zamienić się w bunkier, w nienaruszalną twierdzę, w niezniszczalny statek pośrodku sztormu czy choćby w bezpieczną przystań w samym środku potężnej burzy.
Bo prawda bywa bronią obusieczną.
Ostrzegasz ukochaną w poczuciu szczerości, by po chwili zobaczyć, jak bardzo ją zabiłeś.
Ten cały Związek Radziecki to musi prędzej czy później upaść. Serwują nam propagandę w radio i telewizji, a myślą, że ludzie tacy głupi i nie wiedzą, że na Zachodzie bez problemu można kupić mięso, cukier i papier toaletowy, i do tego bez czekania w długich kolejkach.
Wschód witał turystów z otwartymi ramionami, w przeciwieństwie do Zachodu, gdzie według propagandy polskiego rządu, kapitalistyczne państwa zatruwały umysły przyjezdnych, dlatego komunistyczne władze Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej, zapewne z głębokiej troski o swoich obywateli, nierzadko odmawiały im wyjazdu.
Póki takie niby-leczenie dłońmi nie ingeruje fizycznie w ciało, to jeszcze nie mam nic przeciwko. O wiele gorzej, gdy taki domniemany terapeuta odwodzi chorego od leczenia konwencjonalnego. W takim wypadku podważałbym jego szczere intencje.
Mam dosyć nieufny stosunek do medycyny niekonwekcjonalnej, ale rozumiem duże zainteresowanie nią.
Zauważył, że emerytura mocno uwrażliwiła go na widok ingerencji ostrych narzędzi w ciało. Za młodych lat często obecny na miejscach zbrodni, przyzwyczajony do obrazów krwi i śmierdzących denatów, dzisiaj nietolerujący widoku igły wbijanej pod skórę.
Nic nie dzieje się bez powodu.
Feliks przypatrywał się uważnie. Nie wiedział, czy mu się zdawało, czy ręce Mela delikatnie falowały. Prawie niewidocznie, a jednak nie ukryło się to przed spostrzegawczością byłego policjanta.
Trwali w krótkiej ciszy, oboje świadomi czarnych chmur wiszących nad ich głowami. Kryjówka z dala od wszystkich oferowała bezpieczeństwo i szansę na przetrwanie, ale jeśli cień Ojca padnie na ich przystań...
...wtedy nikt nie usłyszy ich krzyku.
Na razie musieli przeczekać burzę, a wśród wszystkich miejsc, jedno szczególne schronienie wychodziło przed szereg. Miejsce, o którym słyszeli jedynie najbliżsi. Słyszeli, bo nikt nie wiedział, gdzie ono się znajduje ani jak wygląda.
Do wschodu słońca brakowało zaledwie paru godzin, powinni się położyć, lecz stresująca ucieczka ze szpitala oraz chęć spędzenia czasu razem i nacieszenia się sobą zupełnie odebrała im ochotę na sen.
Nie mógł już dłużej usiedzieć w miejscu. Nie miał pojęcia, od czego zacząć, musiał jednak podjąć jakieś kroki, choćby miał kroczyć w miejscu. Aktywność wydawała się lepsza niż siedzenie w domu i czekanie na cud. Feliks nie wierzył w cuda.
Choć emeryturą cieszył się już od ponad trzech lat, policyjny instynkt jeszcze go nie opuścił. Wiedział, że musi spróbować poszukać odpowiedzi. Umysł nie przestawał pracować.
Czuli się sami. Sami, ale nie samotni. Piękna, romantyczna chwila. Tylko oni, szept piasku pod stopami oraz błogi szum morza. Do reszty zakochani w sobie. Uwielbiali ten stan. Kroczyli przed siebie z wolna, bez żadnych planów i oczekiwań.
Szczęście i rozpacz. Obraz życia w pigułce zawarty w szpitalnym oddziale.
Ten rejon nigdy nie kładł się spać. Ucinał jedynie krótką drzemkę na kilka godzin przed świtem, by znów odżyć w najlepsze po siódmej rano.
Momentalnie do głowy przychodzi mi postać zjawy, która ujrzałam w sypialni tuż przed stratą rodziców. Ona również stałą nieruchomo, wpatrując się w jedno miejsce.
Sao Paulo. Nowy Jork Ameryki Południowej. Jednak z zupełnie inną charyzmą. Miasto, które nigdy nie śpi. Betonowa dżungla, pełna sprzeczności.
Przypomina mi się pewne popularne powiedzenie, które u mnie działa zupełnie na odwrót. Po burzy nie wstaje słońce. U mnie po krótkotrwałym słońcu nastaje burza.
Gospodarz od razu wyczuł, że ma do czynienia z człowiekiem infantylnym, z zaniżonym poczuciu własnej wartości, czy nawet upośledzonym - osobą, którą z łatwością można manipulować.
-Zapamiętaj sobie raz na zawsze: kobiet i dzieci nigdy się nie krzywdzi, rozumiesz?