Cytaty Graham Masterton

Dodaj cytat
Strach jest naszą obroną. Strach powstrzymuje nas przed niepotrzebnym i niemądrym ryzykiem. Strach nas dyscyplinuje.
Strach jest dobry. Strach jest naszym przyjacielem. Człowiek nie znający strachu nie jest bohaterem, lecz głupcem.
Odkąd Rafael mnie oczyścił, jestem inną osobą. Coś panu powiem. kiedy nie czuje się strachu, to coś strasznego.
Liczy się tylko dzień dzisiejszy. Liczy się bycie tutaj. Ktoś powiedział mi kiedyś, że życie jest jedynie snem, a gdy umieramy, budzimy się z niego. Ale nie wierz w to. Liczy się tylko twoje życie, twoja rodzina, twoja przyszłość. Nie oddawaj ani jednej minuty, nikomu.
Dobry nauczyciel musi skupić na sobie uwagę uczniów, być główną atrakcją – mózgiem, gwiazdą.
Do czego prowadzi pozbawienie człowieka lęku przed śmiercią? Do utraty chęci życia.
A pierwszą rzeczą, jaką się traci, wyzbywając się lęku, jest zdolność trafnej oceny sytuacji. Strach jest wam potrzebny, nieważne o ile lepiej czujecie się bez niego.
Zawsze, kiedy patrzyłam na gwiazdy, bałam się. Ich widok sprawia, że mam wrażenie, jakby moje życie było bez znaczenia. – Masz rację. Bo jest bez znaczenia. Tak samo jak moje i każdego na tym świecie. Kiedy ktoś żartuje sobie z dzieciaków z mojej klasy, zawsze pytam, czy naprawdę uważa, że jego życie jest więcej warte od życia któregokolwiek z nich. Koniec końców wszyscy jesteśmy mrówkami. – Nie jesteś zbyt poprawny politycznie, co? Powinieneś mówić, że życie każdego człowieka coś znaczy. – Życie mrówki coś znaczy, tyle że nie aż tak dużo, jak mrówka sądzi.
Jeśli chce pan wiedzieć, to złorzeczyłem Bogu, że mnie zostawił. Czyż nie modliłem się zawsze, jak należy? Nie wierzyłem w Niego? Gdzie więc był wtedy. kiedy naprawdę Go potrzebowałem?
Boże, miej mnie w swojej opiece – wyszeptała. Zupełnie nie wiedziała, co robić. Podeszła do olejnego obrazu starając się przywrócić mu dawną pozycję, ale gdy go tylko dotknęła, natychmiast powrócił do poprzedniej, horyzontalnej pozycji. Spróbowała jeszcze raz; zjawisko powtórzyło się.
W tej samej chwili mieszkanie wypełniło się ogłuszającym trzaskiem zderzających się ze sobą sprzętów. Łomotały drzwi, pękały kieliszki i przewracały się krzesła. Wielki mahoniowy kredens, niegdyś własność babki, nagle z hałasem zaczął znikać jej z oczu strząsając z siebie fotografie w ramkach, bibeloty i prawie całą jej kolekcję szklanych przycisków do papieru.
Jedzenie jednak, oprócz oglądania telewizji i śpiewu (uwielbiała chóry i opery) należało do jej największych przyjemności. Życie jest zbyt krótkie, żeby z nich rezygnować.
Wygląda na to, że sporo muszę się jeszcze nauczyć o dziewczynach, jeśli rozumiesz, co mam na myśli. Nie wiedziałem, że potrafią być takie silne. i takie słabe.
Ogień jest jak zły pies: jeśli mu pozwolisz, rozerwie ci gardło. Jeśli mu się na to pozwoli, zniszczy wszystko, i dlatego trzeba go mocno trzymać na smyczy, by spalił tylko to, co ma spalić. Podobnie należy postępować ze złem. Jeśli nie zdołasz utrzymać go na smyczy, zarazi wszystko, co spotka na swojej drodze.
Wiesz, czasami bardzo uważnie patrzę w oczy rodzicom i szukam w nich jakiejś głębi. Mój ojciec pyta w takich chwilach: „Do diabła, na co się tak gapisz?”, a ja odpowiadam: „Próbuję zajrzeć do twojej duszy”. Uważa mnie porąbaną, ale przecież jest taki wiersz Lawrence’a Ferlinghettiego, w którym pewna kobieta mówi: „Czuję, że jest we mnie anioł… którego bezustannie szokuję”. Uwielbiam ten wiersz. Ale kiedy patrzę na moich rodziców, odnoszę wrażenie, że są jedynie tym, co widzę. Nie ma w nich anioła. Nie ma także diabła. Są wydrążeni, zupełni puści w środku. Zastanawiam się, czy zawsze byli tacy czy ich prawdziwe „ja” któregoś dnia postanowiły ich opuścić, tak jak ty uciekłeś od siebie samego i podążyłeś na północ.
W mojej dzielnicy nie było wiele okazji, by właściwe słowa używać w odpowiednim kontekście. Zacząłem się ich uczyć, jednak większość zatrzymywałem dla siebie, ponieważ ludzie, wobec których mógłbym ich używać, byli zbyt tępi, by je zrozumieć, albo w ogóle nie chcieli mnie słuchać.
Twój ojciec nauczył mnie jednej ważnej rzeczy: jeśli kiedykolwiek postąpisz wobec kogoś źle, ten ktoś być może o tym zapomni, ty natomiast nie zapomnisz o tym nigdy.
Oni nie mają żadnych uczuć. Powiedziałam ci już, oboje są w środku puści. Pieprzniczki, tyle że bez pieprzu. Możesz nimi potrząsać, ile tylko chcesz, ale nigdy nic z nich nie wydobędziesz.
Była to standardowa cegła, ale z obu jej stron wystawała ludzka kość, najprawdopodobniej piszczelowa. Tkwiła w cegle niczym bełt kuszy w kawałku drewna.
Kiedy Carter opuścił lampę, któraś z czaszek rzuciła na ceglany mur wielki zniekształcony cień, poruszający się niczym żywa istota.
Między po części wybitą ścianą salonu a zewnętrzną ścianą budynku znajdowała się spora jama o powierzchni przynajmniej czterech metrów kwadratowych – pełna ludzkich kości. Wystarczył jeden rzut okiem, by stwierdzić, że muszą tu leżeć setki klatek piersiowych, łopatek, miednic, kości udowych i czaszek.
Wszyscy mówili, że zadawanie się z umarłymi jest niebezpieczne. Umarli mają inne potrzeby niż żyjący; inne pragnienia. Umarli są bardziej zdesperowani, niż możemy przypuszczać.
Sasha posłuchała i poczuła się tak, jakby skóra na jej czaszce się kurczyła. Był to straszliwy chór bezradnego strachu. Sied­mioro noworodków darło się i wrzeszczało, jakby miało się z nimi stać coś tak przerażającego, że już nigdy nie będą mogły złapać oddechu.
Przez wielkie szklane tafle Sasha widziała leżące w prze­zroczystych plastikowych łóżeczkach dzieci. Wszystkie miały purpurowe buzie i płakały. Każdy noworodek był podłączony do monitora, pokazującego najważniejsze funkcje życiowe. Wokół jednego z nich stały dwie lekarki i cztery pielęgniarki. Rozmawiały i kręciły głowami.
Jednak najbardziej atrakcyjna była zdaniem Noaha jej siła fizyczna. i myśl, że w walce bez żadnej broni najprawdopodobniej nie zdołałby jej pokonać.
Skuter i motorówka robiły tyle hałasu, że Noah nie był w stanie słyszeć strzałów z broni maszynowej, widział jednak małe obłoczki dymu, unoszone przez wiatr. Od czasu do czasu schylał głowę na boki, jakby naprawdę chciał uniknąć kul.
Noah ani myślał protestować, że - w rzeczywistości - woda jest tak płytka, iż oboje od razu by się zabili, a przynajmniej połamali większość kości. Był w końcu kaskaderem, a nie scenarzystą.
… Ruszyłem biegiem przez trawnik prosto do zakapturzonej postaci. Sapiąc i prychając z wysiłku, prosiłem Boga, żeby to, co zobaczę, nie było zbyt szkaradne, zbyt potężne, no i żeby nie zabiło mnie w trakcie biegu…
… Max odciął sobie twarz z bardzo szczególnych powodów. Czy wewnątrz dzbana jest coś czarodziejskiego czy też nie, Max próbował nie dopuścić, by zbudziło się to do życia…
Nikt, to często najniebezpieczniejsza osoba.