Cytaty Krzysztof Piotr Łabenda

Dodaj cytat
każdego dnia ludzie umierają i nie jest to ani twoja czy moja, ani czyjakolwiek wina. Tak już jest. To statystyka. To życie.
Walczyć, ale na litość boską jak?! Cóż mogę, czym dysponuję? Przecież ten cholerny świat jest tak urządzony, że racja i siła są zawsze po stronie tych „na górze”. Szorc tam jest! Więc jak? – pytał Boga. Jaką masz radę dla mnie, ty, który także siedzisz tam, na górze? Co ja mogę takiemu Szorcowi zrobić? Wiara przenosi góry, ale wszystkie jakoś od wieków stoją na swoich miejscach.
Tak bardzo chciałabym zagrać dla Ciebie jeszcze raz „Sonatę Księżycową”. Naszą sonatę, bo przecież ona doskonale opisuje nas właśnie. Pamiętaj, ilekroć ją usłyszysz: ona jest tylko nasza. Myślałam, że nasze życie, które dla mnie było jak allegretto z tej sonaty, będzie trwać wiecznie. Nie sądziłam, że ojciec zmusi mnie do tego, bym zagrała i trzecią część Księżycowej – nieszczęsne presto agitato.
Połączyły ich wszystkich kule odbierające im życie. Śmierć zrównuje ludzi. Nikt z tych, którzy troszczą się o to, by to miejsce było zadbane, którzy czasem zapalą tu świeczkę, nie czci tu niemieckiego bohatera wojny, nikt nie oddaje mu specjalnego hołdu. To ludzie pamiętają o tym, że tu leży człowiek. Człowiek żyje tak długo, jak pamiętają o nim inni. Osądziła go ta kula, która odebrała mu życie, pozostawiając jedynie martwe ciało, i nie ma żadnego powodu, by i to ciało, i miejsce jego pochówku mieć w pogardzie.
Pamięć ludzka o kimś, kto był, ale już odszedł na zawsze, to takie dalsze życie. Ten, o kim się pamięta, nie do końca umarł. Może z tego powodu ludzie zabiegają o to, by pozostawić tu coś po sobie – sadzą drzewa, tworzą jakieś wiekopomne dzieła, biją rekordy, mają dzieci, wierząc, że to w nich i w tych dziełach oraz zwyczajnych ludzkich dokonaniach będzie istniała część ich samych? Wszyscy przecież umrzemy. Liczy się to, co przed śmiercią.
Nie widzieli lub nie chcieli widzieć tej trawiącej ją choroby, która najpierw zabiła ich miłość, małżeństwo, a później i ją samą. – Już nie muszę grać i udawać, że nic się nie dzieje. – Ta myśl, którą powtarzał sobie wielokrotnie, wydawała mu się szczególnie przyjemną. To było jego katharsis.
Myślałem, że Bóg jest i to taki, jak opowiadały ci o nim babcie – dobry, kochający wszystkich, sprawiedliwy, wybaczający, umiejący zrozumieć człowieka i jego słabości. Ale mam też oczy i widzę, a także rozum, wolny umysł, myślę i pytam. Widzę, ile jest zła na świecie, ile tu cierpienia, fałszu, obłudy. Widzę, jak chorują dzieci takie jak ty. Niektóre nie dość, że cierpią, to na końcu i tak odchodzą.
Kwiat, którego tak strzeżesz znajdzie w końcu swoje przeznaczenie, ale jeszcze nie teraz, nie teraz. Teraz musisz być gotów na długą i ciężką walkę o kogoś, kogo kochasz. Może najbardziej. W tej walce będziesz sam, ale pomogą ci obcy. Życie da życie.
Kiedy śmierć siedzi na krześle przy twoim łóżku, to po prawej ręce ma strach, a po lewej żal. Boję się, że będzie strasznie, boleśnie i ten żal, że to już wszystko, że niczego więcej już w moim życiu nie będzie. Teraz jeszcze mówicie mi, że mam być jak wampir, zyskać życie cudzym kosztem.
Obudziła się i było to wolne budzenie, które przypominało mozolne gramolenie się z zachłannego, lepkiego, wciągającego ją do swojego wnętrza trzęsawiska. Potrzebowała dobrej chwili, by uświadomić sobie, gdzie jest i co się wydarzyło, że wczorajsza noc nie była tylko snem. Nie pamiętała, by śniła cokolwiek. Bolało ją nie tylko gardło, ale i podniebienie. Wywnioskowała z tego, że musiała krzyczeć przez sen. Niepamięć sennych rojeń, które mieć musiała, była jak mur odgradzający ją od rzeczywistości. Mur, który teraz, w świetle dnia, kruszył się i rozsypywał, zostawiając ją bezbronną, wystawioną na pastwę pamięci. Siedziała na łóżku podciągnąwszy, mimo bólu, kolana pod brodę, z uczuciem wewnętrznego odrętwienia. Chciała, by trwało ono bez końca. Nie mogła jednak nie rozmyślać o tym, co się wydarzyło. Pragnęła zepchnąć to w zakamarki swojej świadomości, do krainy niepamięci.
Posłuchaj – Bożena starała się panować nad swoimi emocjami. – Nie wpycham się na jej miejsce, nie chcę być nią. Chcę być z tobą, ale obok niej. Nie musisz i nie powinieneś nas porównywać. Jestem pewna, że twoich uczuć wystarczy i dla niej, i dla mnie, że ona chciałaby, byś był szczęśliwy. Przecież cię kochała, a jeśli się kocha, to pragnie się szczęścia tego drugiego. Zawsze. Ty i ja jesteśmy na granicy obłędu i zamierzam położyć temu kres! – mówiła rozwiązawszy mu krawat i rozpinając guziki koszuli. - To jest jakiś absurd! Nie odpowiadasz za moje życie. Za niczyje inne, poza własnym. Co ty wygadujesz?! Kochamy się, a ty nie chcesz przyjąć tego do wiadomości. Dlaczego?! Ze strachu, że coś może się nam nie udać?!
© 2007 - 2024 nakanapie.pl