Cytaty Mariusz Kanios

Dodaj cytat
Lu­dzie twier­dzą, że na­dzie­ja umie­ra ostat­nia, a to nie­praw­da, bo ma­rze­nia są nie­śmier­tel­ne. Sta­rze­ją się, zmie­nia­ją, ale nigdy nie umie­ra­ją
Dawno pogodziła się z tym, że pije, ale i tak ciągle narzekała. Jednak jego męskim przywilejem było się upić, a jej świętym prawem kobiety -robić mu wyrzuty. Tak jest boży porządek świata ułożony i nic się na to nie poradzi.
Wyrzuty sumienia przeszkadzają w zabijaniu, dlatego trzeba je uśmiercać jako pierwsze.
Szerokie barki ciasno opinał czarny, wełniany płaszcz. Ręce swobodnie zwisały wzdłuż tułowia. Długie, wierzchnie okrycie, sięgało prawie do kostek.
Ola podniosła się, wyjęła z dna szafy wielkiego, pluszowego misia, który od roku tam zalegał, i wróciła do łózka. Wtuliła się w niego i też rozpłakała.
Oczekują od niej rozsądku i odpowiedzialności, a sami zachowują się, jak małe, rozkapryszone dzieci. Ojcu zachciało się młodej dupy, a matka wykorzystuje teraz córkę w swojej rozgrywce bez żadnych skrupułów. Egoistka.
Już w korytarzyku usłyszała krzyki. Zatrzymała się na chwilę przed przymkniętymi drzwiami i nasłuchiwała, chcąc się zorientować, na kogo matka wrzeszczy.
Dwie wyraźne, czerwone kreski nie pozostawiały wątpliwości, wynik był pozytywny.
Aleksandra Krasa, bo tak nazywała się samobójczyni, była w ciąży.
Pośród chusteczek higienicznych i wacików zabrudzonych podczas zmywania makijażu znalazła niewielkie tekturowe pudełko, a wewnątrz zużyty test ciążowy.
Obrotowy fotelik na kółkach stał jakby porzucony w przeciwległym kącie, tuż przy drzwiach, skierowany siedziskiem w stronę ściany. Romska łatwo domyśliła się, jak się tam znalazł. Dziewczyna odepchnęła go nogami, kiedy rzuciła się w dół i zawisła na sznurze.
Alicja zjawiła się na miejscu zajścia kwadrans temu. W kuchni, pod okiem funkcjonariusza w stopniu sierżanta, zostawiła matkę samobójczyni.
Komisarz Romska wzdrygnęła się, bo po plecach, pod wilgotnym od jesiennego dżdżu ubraniem przeszedł ją nieprzyjemny dreszcz.
Bose stopy dziewczyny dzieliło od desek podłogi nie więcej niż pięć centymetrów. Niewielka przestrzeń między życiem a śmiercią.
Alicja zaparkowała samochód na osiedlowym parkingu obok jednego z pobliskich wieżowców.
Śmierć tej dziewczyny, to tylko efekt końcowy jakiegoś łańcucha zdarzeń.
- Zróbże mi normalnie kawy, bo mnie ta melisa wkurwia!
Podeszła energicznym krokiem i kręcąc głową, zabrała z jego biurka szklankę.
- Przecież to jest na uspokojenie - przewróciła oczami.
- To widocznie na mnie nie działa- Sobczyk zauważył jej minę. - Zielone to takie, jeszcze sraczki dostanę.
"Żebyś się tak, stary dziadu, w portki zesrał" - Danusia ripostę już miała na końcu języka.
Nie wiem, co ona tam bierze, ale niech lepiej bierze po pół.
Chęć wymierzenia sprawiedliwości na własną rękę towarzyszyła jej prawie od początku tej sprawy, ale po tym, jak miała go na muszce i już chciała pociągnąć za spust, zrozumiała, że jest w stanie to zrobić.
biedny to się nawet przy złodziejstwie musi nazapierdalać...
Statki są bezpieczne w porcie, ale nie po to się je buduje, żeby tam stały z opuszczonymi żaglami.
Targały nim sprzeczne emocje. Tak naprawdę to nie bardzo był w stanie w pierwszych dniach określić, co czuje. Na przemian dręczyły go wyrzuty sumienia z powodu morderstwa i odczuwał satysfakcję z wymierzenia kary.
Wiedział, że jego żona ma swoje zasady, według których pojmuje ten świat. Zawsze robiła to, co wypadało, nawet wbrew sobie i zdrowemu rozsądkowi. Zdążył się już do tego przyzwyczaić. Dla niej najważniejsze było to, co powiedzą ludzie.
- Dziś takie czasy, droga pani, że ledwo sąsiad sąsiadowi półgębkiem dzień dobry odpowie - nie przepadała za lokatorem z przeciwka. - On taki sam. Ani me, ani be, ani pocałuj mnie w dupę.
Wsadził głowę w piasek, ale dupę zostawił na wierzchu...
Wie pani, jestem jak magik, który wykonuje numer przed lustrem. Nie zrobi na sobie wrażenia, bo dokładnie wie, że to nie żadne czary, tylko iluzja, tanie sztuczki.
To była ironia losu - jego dawny przyjaciel sam miał zapłacić za swoją śmierć.
Bała się patrzeć w tamtą stronę; następne spojrzenie pewnie wylądowałoby na jego gaciach, a tego nie da się już "odzobaczyć".
Skoro już pani tak wparowała, jak ksiądz po kolędzie, to chętnie się dowiem, o co chodzi.
Zresztą, jak twierdził, w więzieniu było jak na wczasach. Dają pod nos ciepłe jedzenie i nie trzeba chodzić srać do wychodka. Wszystko na miejscu.
Zaczynał wszystko od nowa. Bez żony, przyjaciół i pieniędzy. Z czystym kontem. Postanowił, że od teraz sam będzie decydował o swoim życiu.