Cytaty Sławek Gortych

Dodaj cytat
Wyciągnęła z plecaka zdjęcie pożyczone od Rudnickiej. Po raz kolejny spojrzała na Odrodzenie. Schronisko nie zmieniło się ani trochę, nie licząc jednego, "drobnego" szczegółu - na sztandarach przy tarasie na pierwszym piętrze nie wisiały już wielkie swastyki.
Spojrzała na swoje schronisko w sposób, w jaki patrzyła jeszcze nigdy w życiu. To opowieści Rudnickiej i Węglorza sprawiły, że Odrodzenie wydało jej się nagle nieznane, a przez to obce. Czuła się dziwnie. Tak jakby miała przyjaciela, o którym zdawało jej się, że wie wszystko, aż tu nagle ktoś ujawnił przed nią jego brudne sekrety z przeszłości.
Pomyślał o swojej drugiej żonie. To była jedyna kobieta, którą naprawdę kochał. Może był czasem trochę szorstki, może nie potrafił okazywać uczuć, ale przecież był dobrym mężem. Przynosił do domu pieniądze, nie pił, nie bił... Może czasem krzyczał, ale kobiety takie były, że niekiedy wymagały, żeby ustawić je do pionu. I na dodatek pozwalał swojej żonie pracować! Jak ona mogła tego nie docenić i zostawić go...
- Wiesz, że był tu kiedyś ośrodek dla tych małych hitlerowców...?
- Wiem, dla Hitlerjugend.
- To... To była jakaś makabra, ja o tym czytałam. Boże, oni tresowali dzieci na morderców, organizowali takie brutalne zabawy. Co tutaj musiało się dziać...
Justyna nie miała zielonego pojęcia, skąd matka bierze te wszystkie swoje inwektywy, ale nie można było jej odmówić kreatywności. Zawsze gdy ktoś czymś jej podpadał, wymyślała go od raszpli, lafirynd, fląder albo saskich pierdół. Justyna była pewna, że wciąż nie zna całego słownika obelg używanych przez matkę.
Było wczesne popołudnie, gdy Justyna minęła znak z napisem "Jelenia Góra". To wcale nie oznacza, że zaraz dotrze do celu, dobrze o tym wiedziała. Miasto bowiem posiadało tytuł najdłuższego w Polsce, przebijając Warszawę o jakieś dziesięć kilometrów.
Uświadomiła sobie, że chyba nigdy nie nauczyła się uśmiechać szczerze. Większość ludzi nabywała tę zdolność naturalnie, już jako niemowlę, przez obserwację mimiki swoich rodziców. Dlaczego więc ona tego nie potrafiła?
Erik wahał się przez moment. Spojrzał na krztuszącego się wymiotami chłopaka i jego obitą twarz. Ze zdziwieniem stwierdził, że obraz ten nie budzi w nim współczucia. Co więcej, chyba nawet nie czuł litości.
Spojrzał na wiszący na ścianie nad łóżkiem portret Ducha Gór. Jako dziecko uwielbiał, gdy babcia czytała mu legendy o Liczyrzepie.
Atmosfera robiła się bardzo gorąca. Ciszę karkonoskiej nocy przerywał coraz głośniejszy śpiew, który brzmiał tak, jakby dobywał się nie tyle z młodych męskich gardeł, ile prosto z głębi ich serc, które ukształtowało tak, aby każdym uderzeniem świadczyły o wierności narodowi panów.
Ciemne chmury zniknęły z horyzontu, ale brunatna barwa, jaką przybrało niebo podczas zachodu słońca, miała w sobie coś złowieszczego. Góry stopniowo ogarniał mrok, a granice między nocnym niebem a karkonoskimi szczytami zaczęły się zacierać.
Polska już dawno została załatwiona. Jest jeszcze tylko trochę Polaków, których należy zniszczyć. W Polsce zaczynała się Azja. To był kraj brudu, robactwa i na dodatek Żydów.
- Przestańcie - wydał rozkaz Aleksander. - Bez przesady.
- Jak to: bez przesady? - odparł Claudius oburzony. - Przecież to Polak. A opinia naszego Führera o tym robactwie jest jednoznaczna. To bardziej zwierzęta niż ludzie. Próbowali się mieszać z aryjską rasą panów, ale wciąż są tylko mieszańcami, którzy zatruwali ją swoimi genami. To jest już chyba jasne dla wszystkich w Rzeszy. Polskość równa się podczłowieczeństwu.
Ich twarze nie zdradzały żadnych emocji. Tego elementu ludzkiej natury pozbyli się już dawno za sprawą lat kształtowania swoich umysłów i ciał po twardą ręką propagandy, którą karmiono ich codziennie.
Ktoś uznał, że okoliczności karkonoskiej przyrody będą doskonałe do realizacji przerażającego planu "wychowania" młodzieży w duchu narodowego socjalizmu.
Niemal każda choroba rozwija się dzięki współistnieniu dwóch elementów: pierwszy to czynnik sprawczy, który wywołuje uszkodzenie organizmu. Drugi natomiast, o którym często się zapomina, to czas. Trzeba bowiem dostatecznie długiego czasu, aby czynnik sprawczy mógł rozwinąć swoje niszczycielskie działanie na tyle, żeby żaden lekarz nie był w stanie zatrzymać postępu choroby.
Przyszedł taki czas, w którym okazało się, że nawet najlepsi ludzie nie są odporni na zło jak mogłoby im się to wydawać. Szaleństwo jednego człowieka stojącego na czele niemieckiego narodu pokazało rzecz przerażająco banalną: że w każdym można obudzić potwora. Wystarcza tylko odpowiednie bodźce, żeby wyrwać z uśpienia najpodlejsze instynkty, jakie drzemią w głębi ludzkiej duszy.
Historie konkretnych ludzi najlepiej pokazywały, że tragedia wojny nie skończyła się razem z nią, ale jeszcze przez wiele kolejnych lat rzucała na rzeczywistość długi, ponury cień.
Wie­czo­rem wszyst­kie stra­chy i pro­ble­my wy­da­ją się o wiele więk­sze. Le­piej prze­cze­kać noc, wy­spać się i spoj­rzeć na wszyst­ko w świe­tle no­we­go dnia.
Po­ko­chał góry, a one po­chło­nę­ły go na za­wsze.
Nie po­tra­fił zro­zu­mieć, dla­cze­go, ale na­tu­ra miała to do sie­bie, że lu­bi­ła łą­czyć skraj­no­ści. Wzbu­dzać prze­ra­że­nie i po­dziw jed­no­cze­śnie. Wy­wo­ły­wać burzę, po któ­rej po­ja­wia­ła się tęcza. Wznie­cać wi­chu­rę, za którą szedł wał fe­no­wy.
Za oknem malował się zwyczajny, codzienny świt. Słońce jak zawsze wyzierało zza gór, stając się coraz większe i większe, ogarniając swoimi promieniami kolejne sudeckie miasteczka. Każdego poranka pojawiało się w Kotlinie znienacka, sprawiając wrażenie, jakby chciało zaskoczyć mieszkańców swoją obecnością, niczym wpadający na scenę zza kulis aktor, który pomylił przedstawienia.
Wrażliwy z ciebie człowiek, prawda? Ale to dobrze... Wrażliwi piękniej przeżywają życie, pamiętaj o tym.
To co się działo po drugiej stronie gór, zostawało po drugiej stronie. Kto za dużo pyta, ten za dużo wie, a kto za dużo wie, ten gorzej śpi, nieprawdaż?
Chociaż nie wierzył w zabobony, czary czy duchy, dla tego jednego miejsca - Śnieżnych Kotłów, robił wyjątek. Był przekonany, że jest to miejsce przeklęte. I o żadnych "nieszczęśliwych wypadkach" nie może być tam mowy.
Niebo nad Kotliną Jeleniogórską przypominało witraż, który nieustannie zmienia swoje barwy. Na granatowej z początku tafli ciemne kawałki szkła były stopniowo zastępowane pomarańczowymi, żółtymi i czerwonymi szkiełkami. Zza linii horyzontu nieśmiało wyłoniło się słońce. Swoimi promieniami obejmowało kolejne górskie hale, przyspieszając topnienie wciąż zalegającego na nich śniegu.
[…] gdy tu jestem w górach, zawsze towarzyszy mi uczucie, że tu wysoko, człowiek jest jakby dalej od ziemi, a więc też od wszystkich problemów i codziennych zmartwień…
© 2007 - 2024 nakanapie.pl