Wojciech Pielecki

Autor, 76 lat 3 czytelników
Zostań fanem autora:
7 /10
3 oceny z 1 książki,
przez 3 kanapowiczów
Urodzony 11 listopada 1948 roku w Polsce (Warszawa)
W „Antologii Polskiego Reportażu” został uznany za jednego ze 100 najwybitniejszych polskich reporterów. Jest autorem 10 książek reportażowych i dwóch powieści. Zdobył nagrody imienia Juliana Bruna (dla najzdolniejszego polskiego dziennikarza do 30 roku życia), Ksawerego Pruszyńskiego i Melchiora Wańkowicza. Ale wszystko to działo się do 1991 roku. Potem, jako reporter, zamilkł. Tych 30 lat „przerwy technicznej” zaowocowało teraz 666-stronicową opowieścią „Faceci na karuzeli”.

Książki

Faceci na karuzeli
Faceci na karuzeli
Wojciech Pielecki
7/10

„Życie jest karuzelą”… To dobrze oddaje fabułę tej opowieści. Życie jest bowiem karuzelą, na której kręcimy się, powodowani rozlicznymi przypadkami, często tak zdumiewającymi, jakby były tylko dla na...

Czyściec mężczyzn
Czyściec mężczyzn
Wojciech Pielecki

Trójkąt On - Ona - On + syn dwojga z nich na niebezpiecznych ścieżkach świata

Każdy ma swój labirynt
Każdy ma swój labirynt
Wojciech Pielecki

Pokręcone losy pokolenia dzisiejszych 60-latków, jak byli piekni i młodzi...

Pogoda dla biedaków
Pogoda dla biedaków
Wojciech Pielecki

Jacy jesteśmy? To pytanie towarzyszyło Autorowi przy pisaniu tego zbioru. Bo tak naprawdę są to opowieści o wielu z nas.

Polski Łącznik
Polski Łącznik
Wojciech Pielecki

Wojenne obsesje ojców i synów

Sąsiedzi Pana Boga
Sąsiedzi Pana Boga
Wojciech Pielecki

Rok w życiu reportera - 11 nagrodzonych reportaży, które powstały w jednym roku autorskich peregrynacji

Słoneczniki Leny Kotus
Słoneczniki Leny Kotus
Wojciech Pielecki

Wieś Żwirów na Mazurach - życie jej mieszkańców - skrywane i burzliwe - na przestrzeni 100 lat.

Cytaty

Przychodzili tu prawie przez trzy lata. Rozstawiali swoje precjoza i pod batutą Teresy, przebranej w ojcowską (za dużą) komżę, modlili się dla siebie samych i Pana Boga, którym dla nich, urodzonych po 1978 roku, był właściwie Karol Wojtyła, Jan Paweł II, papież. Ich wyobraźnia nie była w stanie ogarnąć słów katechety o niebie jako zbiorowisku dusz, lewitujących w przestworzach, i o Stwórcy w trzech osobach. Bo to było nielogiczne.
Tak, los mu zsyłał niespodziankę. Ona tam walczyła resztką sił o życie, a jego to w ogóle nie ruszało. Tracił ją, a nie czuł nawet przyspieszonego bicia serca. Patrzył na znikający między falami pomarańczowy czepek jak na zjawisko poniekąd nierealne. I… Utonęła! Zniknęła pod wodą! Nie wychynęła już więcej!

Komentarze