„Piękno jest jej obsesją. Piękno jest jej pocieszeniem.”
Z perspektywy Polki, która nigdy nie była w kraju azjatyckim, Chiny są bardzo odległe i wręcz nierealne. Czasem posłyszę o tamtym miejscu jakąś plotkę bądź pogłoskę, jednak nic poza tym. Z tą niezwykłą kulturą zaznajomiona jestem bardzo powierzchownie, jeśli w ogóle mogę stwierdzić, że ją znam. Różnice kulturowe zadziwiają, a jednocześnie intrygują. Właśnie dlatego sięgnęłam po tę książkę. Do tej pory jedynym azjatyckim autorem, z którym się zapoznałam był Murakami. Oczarował mnie. Delikatnymi słowami przeniósł w inną rzeczywistość. Teraz widzę, że to charakterystyczne dla autorów pochodzących z Dalekiego Wschodu.
„To szczęście przysparza jej tyle bólu”
Akcja prowadzona jest z dwóch perspektyw (czyżby i to było typowe dla pisarzy? Murakami podobnie prowadził narrację). W następujących naprzemiennie rozdziałach poznajemy dwójkę bohaterów – młodą Chinkę, żyjącą w roku 400, pochodzącą z arystokratycznego rodu, porwaną i poślubiona przez wojownika Liu. Pierwsze spotkanie z nią następuję w powozie, gdy rodzi porywaczowi dziecko. Z każdym kolejnym poświęcony jej rozdziałem poznajemy historię jej życia. Jak to towarzyszyła swojemu mężowi w trudach wojennych, jak to samotnie czekała na jego powroty, zmagała się z odosobnieniem, odtrąceniem przez rodzinę. Poznajemy tę kobietę, uparcie trwającą przy człowieku, który nie miał uczuć, dla którego i żona i dzieci były środkiem do osiągnięcia celu. Młoda Matka patrzyła i pokornie akceptowała wybujałe ambicje męża, które koniec końców sprowadziły nie ich rodzinę nieszczęście.
„Wędruję po ziemi w pogoni za księżycem. Szepczę z lasem. Istnieję w śnie ptaków, w oddechu drapieżników, które polują.”
Po rozdziałach opisujących Młodą Matkę, następowała opowieść o Shen Fengu, żyjącym w roku 581. Jest to młody, ubogi lutnik wyrabiający cytry. To wyciszony młodzieniec, lubiący samotność. Jego przyjaciel potrzebuje pieniędzy, dlatego też Shen Feng dokonuje z nim haniebnego czynu. Bezcześci grób cesarzowej Chin z dynastii Song. Kradnie pokrywę jej grobowca, z której ma zamiar stworzyć cytrę. W tym momencie losy Młodej Matki i lutnika, mimo że żyli w kompletnie różnych czasach, splotą się.
„Ona istnieje. Istnieje wyłącznie dla niego.”
Z książki bije ogromny smutek. Autorka dzięki naprzemiennie prowadzonej narracji w łatwy sposób skontrastowała życie chińskiej arystokracji i ubogiego chłopstwa. Co najdziwniejsze i najbardziej znamienne – obie te grupy były nieszczęśliwe. Młoda Matka, mimo otaczającego ją przepychu, bogactwa i ogólnego dobrobytu cierpi na samotność i izolację. Shen Feng jest równie samotny, pragnie kobiety, która zaopiekuje się nim. Jednak godzi się ze swoim losem i nie wymaga od życia więcej niż wie, że może dostać. Cieszy się przyrodą, rozkoszuje muzyką. Mąż Młodej Matki prezentuje inną postawę - wciąż pragnie więcej i więcej. Gdy osiąga właściwie wszystko o czym może marzyć umiera z braku nowych wyzwań.
„Cytra nie jest instrumentem muzycznym. To dar niebios.”
Autorka pokusiła się o dokładne zobrazowanie historii Chin z tamtego okresu. Zrobiła to w sposób dość gruntowny, jednak jestem laikiem w tej kwestii. Historia zgrabnie przeplatała się z czarownymi opisami przyrody, w sposób bardzo naturalny. I właśnie doszliśmy do sprawy, która stanowi siłę tej ksiązki. Jest to język, który jest absolutnie cudowny! Właśnie za tę subtelną poetykę cenię autorów azjatyckich. W długich, plastycznych opisach, tkwi cały urok tej książki. Akcja toczy się powoli i spokojnie. Płynie wraz z nurtem rzeki Jangcy. Mnie całkowicie pochłonęła ta wielowątkowa powieść. Czytałam może nie z zapartym tchem, gdyż nie jest to tego typu książka, jednak z ciekawością. Byłam pochłonięta, a długie opisy przyrody wciągnęły mnie w świat starożytnych Chin. Uważam, że warto było przeczytać dla samych malowniczych krajobrazów i nawet gdyby fabuła byłaby nieudana, to chłonęłabym poetycki, delikatny i wysublimowany język, przypominający mi kwiaty wiśni. Jeżeli zbyt mocno dotknie się tych słów, to wszystkie płatki opadną. Trzeba się z nimi obchodzić delikatnie, jak z kwiatami. Przyznaję, że w „Nagiej cytrze” nie odnajdziemy zbyt wielu dialogów. Książka składa się głównie z opisów przyrody i nastrojowych przemyśleń bohaterów. Dlatego polecam tę powieść osobom, które lubują się w wolno płynącej akcji. Nie spotkacie tu zwrotów akcji, ale polecam dostrzec tę wyjątkową liryczną ulotność słów.
„Nieskończony jest nasz świat. Nieskończone są dźwięki cytry.”
Ta magiczna opowieść uwiodła mnie subtelnymi dźwiękami cytry, unoszącymi się nad kartkami tej książki. Owy instrument idealnie wpasował się w treść książki, gdyż był podobnie dostojny jak język i treść powieści.
„Śmierć rozdziela ludzi, lecz myśl o śmierci ich zbliża i zaciera wszelkie różnice.”
Polecam wszystkim lubiącym harmonijny i czarowny język. Jak również osobom interesujących się kulturą Dalekiego Wschodu, ponieważ autorka pozwala nam zapoznać się nie tylko z historią Chin, ale także z legendami tego kraju, podaniami, doskonale opisana jest specyfika kultury chińskiej, zwyczaje i tradycja. „Naga cytra” wymaga od nas wyciszonego umysłu. Nie będziemy potrafili przyswoić tej książki z rozbieganymi myślami tłukącymi się na granicy świadomości.
„Próbując objąć noc, las drży i mruczy z niecierpliwością”