Jak to jest znać daty śmierci wszystkich ludzi na świecie? Właśnie te słowa przekonały mnie do przeczytania książki Rachel Ward “Numery. Czas uciekać”. Od książki oczekiwałam wiele, zostało tylko rozgoryczenie i niesmak.
Z zapałem zaczęłam czytać. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to numery, które widniały na kartkach z początkami rozdziałów. Musze przyznać, że strasznie mnie to irytowało i przeszkadzało w czytaniu. Bohaterami jest para nastolatków: Jem i Pająk. Oboje nie mają w życiu łatwo. Pająk zaczyna karierę przestępczą, a jedyną osobą, która jako tako trzyma go w ryzach jest jego babcia. Jem to dziewczyna, która mimo młodego wieku przeszła już wiele i odkąd pamięta nie miała normalnego życia. Wszystko za sprawą jej daru/przekleństwa, polegającego na widzeniu przez Jem dat śmieci ludzi, którym spojrzy w oczy. W ten sposób dowiedziała się o dniu śmierci jej matki, jeszcze przed tym przykrym wydarzeniem. Zaczynało się interesująco. Już od pierwszych stron biła prostota języka autorki, która w tym przypadku nie była atutem. Widzimy wszystko z perspektywy Jem, czytamy jej przemyślenia, a każda strona tych przemyśleń powodowała u mnie niesmak. Powiem szczerze, że jeszcze nigdy nie spotkałam się z książką, w której bohaterowie budzili we mnie odrazę. A to wcale nie przez to, że Jem i Pająk byli “wyjęci spod prawa” ani to, że nie są grzecznymi i ułożonymi dzieciakami. Sposób odzywania się ich do siebie i otoczenia nie podobał mi się. Momentami myślałam, że czytam o jakichś jedenastolatkach, którzy na siłę próbują być dorośli. Uciekają przed policją, nie mają gdzie mieszkać, a mimo tego są strasznie infantylni i denerwujący.
Jem jest zbyt męska jak dla mnie. Lubię bohaterki z charakterem, ale sposób bycia tej dziewczyny mnie odrzuca. Jeśli chodzi o Pająka, to samo przetłumaczenie ksywki mi się nie podobało, ale to wina tłumaczy. Muszę być brutalna, ale chłopak był po prostu przygłupi. Nie wiem czy taki był zamysł autorki, ale jeśli tak, to do mnie kompletnie nie przemówił. Fabuła nawet niezła. Niektóre zachowania i decyzje były głupie, ale jednak akcja konsekwentnie brnęła do przodu. Zaczęło się od powolnego zapoznawania się bohaterów. Wszystko było w miarę dobrze, dopóki Jem, nie zobaczyła za dużo. Dzięki temu ona i Pająk uniknęli rychłej śmierci przez atak terrorystyczny na London Eye. Niestety równocześnie stali się głównymi podejrzanymi o zamach bombowy i oboje wspólnie dochodzą do tych samych wniosków. Czas uciekać.
Pomysł przedni, ale wykonanie, moim zdaniem, okropne. A szkoda, bo mogła być to jedna z moich ulubionych książek z niebanalną fabułą.
Jak w każdej książce młodzieżowej obowiązkowa jest miłość. Wątek pseudo-romantyczny był według mnie żałosny i jeszcze bardziej obrzydzał mi dokończenie tej książki.
“Numery. Czas uciekać” to największe rozczarowanie książkowe jakie miałam. Nie przesadzam. Być może nie zostawiłam na książce suchej nitki, ale tak właśnie myślę i chciałam szczerze podzielić się swoim zdaniem. Plusem jest niewątpliwie pomysł, ale minusem cała reszta. Uważam, że autorka nie wykorzystał potencjału tego pomysłu, a szkoda. Książka doczekała się kontynuacji, po które zdecydowanie nie sięgnę. Zgadzam się z bohaterami: Czas uciekać… Jak najdalej od tej książki.