Fassscynująca! Z opisu wynika, że Jem widzi daty śmierci. Tyle. Co za wniosek się nasuwa - pewno będzie chciała kogoś obronić, ukochanego czy co tam, pewnie jest wspaniałą dziewczyną, wychuchaną i przerażoną tym, że wie, ile komu życia pozostało.
Fakty? Wcale nie jest wychuchana xD Laska z krwi i kości, żadnych dyrdymałowatych uprzejmości. Przeklina i złości się - tak jest, to nie posąg wspaniałości, galanterii i kunsztu erudycji. To nie przykładna dziewczynka, słuchająca się matki zastępczej, nie wagarująca i z zapałem pochłaniająca książki. Jem - pomimo wieku - dostała od losu bardzo po dupie i nie ukrywa tego, i nie robi z tego wielkiego halo, i nie stara się być jak te psychologiczne ideały typu "dostałam w kość, ale nadal jestem uśmiechnięta", takich znieść się nie da.
Poznaje Pająka i? I wcale a wcale go nie lubi! Nie czuje nic, no może niezbyt miłą woń ;p Dopiero, myślę, po lekcji opisującej swój najszczęśliwszy dzień, coś się zmienia. I nie ma typowego romansowego biegu historii - on się zakochał, on się oświadcza, ona piszczy, ona mówi tak. Ich relacja jest miło... subtelna. Nie jest nachalna, może dlatego, że Jem nie woła co trzy kartki "Terry! Och, mój Terry!".
Cały czas miałam nadzieję, że go od śmierci uratuje. Miałam też nadzieje, że okaże się, iż go nie uratuje. Co wyszło? Nie powiem. Czyta się pod pewną presją, bo chłopak ma przed sobą trzy miesiące, miesiąc, tydzień, dwa dni... I niby wszystko wskazuje na to, że nie można go ur...