"Numery: Czas uciekać" to pierwsza część trylogii, która stała się przełomem w karierze pisarki Rachel Ward. Był to jej debiut, który zakończył się ogromnym sukcesem. Książka jest thrillerem psychologicznym nie tylko dla młodzieży. Znalazłam ją przypadkowo w bibliotece, kiedy szukałam czegoś z wątkiem fantasy, a widzenie numerów - dat śmierci bardzo mnie zaciekawiło, dlatego nie mogłam przejść obok tego utworu obojętnie. Podobno książki nie ocenia się po okładce, ale w tym przypadku muszę przyznać, że jest interesująca i taka tajemnicza, aż zachęca do zagłębienia się w jej treść. Na jej przeczytanie wystarczył mi jeden dzień. Nic nie mogło mnie od niej oderwać. Moim zdaniem to jedna z tych opowieści, które "potrafią nad nami zapanować". Nie będę ukrywać, że to jedna z najlepszych książek jakie czytałam. Wciągająca i poruszająca historia z elementami fantastyki i wbrew pozorom bardzo pouczająca.
Teraz trochę o bohaterach i fabule. Jem to samotna, zagubiona dziewczyna, którą opiekuje się ciotka, po tym jak jej mama zmarła przed paroma laty. Od tej pory Jem nie może sobie znaleźć miejsca w świecie, ale to nie jest jej jedyny problem. Od dziecka widzi numery, które są datami śmierci. To dar czy przekleństwo ? Dla tak młodej dziewczyny to na pewno ogromny ciężar, z którym radzi sobie świetnie. Wie, że nie może nikomu wyjawić co potrafi, ani też zdradzić jaki ktoś ma numer, dlatego trzyma wszystko w tajemnicy. Czy my sami chcielibyśmy się dowiedzieć, kiedy dokładnie umrzemy? Jednak odpowiedzialność związana z widzeniem dat śmierci jest tak ogromna, że przytłacza Jem, która izoluje się od ludzi, ma problemy w szkole i w domu. Chciałaby chociaż na chwilę się zatrzymać, wszystko w ciszy i spokoju przemyśleć - bez numerów. I wtedy w jej życiu pojawia się Pająk. To bardzo sympatyczny chłopak o charakterystycznej ciemnej karnacji, który również zmaga się z wieloma problemami. Dla niego także los nie był łaskawy, osierocony jest wychowywany tylko przez babcię, która jest naprawdę niezwykłą kobietą. Jem na początku widzi w nim tylko kolejną osobę z numerem, lecz z czasem staje się kimś więcej. To on jako pierwszy dowiedział się o jej umiejętnościach, był dla niej wsparciem i przyjacielem. Dziewczyna nie chciała, aby łączyła ich jakaś głębsza więź, ponieważ znała jego numer i bała się ponownie stracić kogoś bliskiego. Jednak pierwszy raz poczuła, że ma osobę, na którą może liczyć, nie jest już sama, bo znalazła bratnią duszę. Niestety spokój nie trwał długo. Niebezpieczeństwo nadchodziło.
Jak to często bywa w książkach, jedno zdarzenie odmienia na zawsze życie bohaterów. Jem i Pająk znaleźli się w złym miejscu o złym czasie. Kiedy byli pod London Eye, Jem zauważyła u wszystkich ludzi ten sam numer. Wydawało jej się to niemożliwe, ale w końcu zrozumiała - wydarzy się coś okropnego. Nie myliła się, doszło do ataku terrorystycznego, z którego ona i Pająk wyszli cało. Niestety kamery zarejestrowały ich ucieczkę z miejsca katastrofy i to oni stali się głównymi podejrzanymi. Sytuacja zmusiła ich do opuszczenia rodzinnego miasta. To było jedyne wyjście. Chcieli uwolnić się od swojego starego, pełnego problemów życia i zacząć wszystko od nowa. To jednak nie jest łatwe. Rozpoczęła się ich niezwykła podróż, pełna nieoczekiwanych wypadków. Nie wiedzą co ich czeka na końcu drogi, czy w ogóle dotrą do celu, który nie jest im do końca znany...
Niezwykła, poruszająca opowieść, która mnie urzekła i na długo zagościła w moim sercu. Zachęcam do przeczytania. Wywarła na mnie ogromne wrażenie, a szczególnie jej niespodziewane i wzruszające zakończenie. Historia jest fantastyczna, lecz ja cały czas miałam wrażenie, że gdzieś tam w Anglii Jem z Pająkiem naprawdę istnieją. Ich losy są opisane w taki realistyczny sposób, że świetnie można sobie wszystko wyobrazić i zobaczyć własnymi oczami.
O wydarzeniach opowiada nam Jem, dzięki temu wiemy co czuje i lepiej możemy zrozumieć poruszone problemy. Dynamiczna akcja, wszystko dzieje się bardzo szybko, momentami za szybko... To tylko taka drobna uwaga z mojej strony. Rachel Ward ma bardzo ciekawy styl pisania, jej książki czyta się błyskawicznie. Młodzieżowy i potoczny język sprawia, że treść jest przez nas lepiej przyswajana. Dokładniej obrazuje nam życie tamtejszej młodzieży.
Mimo, iż jest to fikcja literacka "Numery" pokazują prawdziwe życie młodzieży z marginesu społecznego. Problemy, samotność, brak zrozumienia, aż w końcu odtrącenie, uzależnienia, samobójstwa. Tak się dzieje naprawdę. Ta straszna i ponura rzeczywistość jest właśnie tłem wielu książek dla młodzieży. Dlaczego ? Żeby przestrzec przed tym młode pokolenie ? Uświadomić jak jest ? Takie książki pokazują jak ważna jest rodzina, akceptacja, wsparcie. Nie można też zamykać się na pomoc ze strony innych. Jem była taką zbuntowaną nastolatką, ale pokazała, że jest silna i potrafi przezwyciężyć trudności, bronić swoich przekonań i ukochanych osób. Każdy odbierze tę książkę w inny sposób, może znajdzie w niej odpowiedzi na swoje pytania, albo uzna, że to nie jest utwór dla niego. Bez względu na wszystko uważam, że każda historia ( nawet taka, która nam nie przypadła do gustu) ma swój głęboki, czasem ukryty sens.
Tak więc "Numery: Czas uciekać" to książka, która bardzo mi się spodobała i jestem pewna, że miłośnicy takich thrillerów psychologicznych również będą nią zachwyceni, ale ja polecam ją wszystkim. Może akurat zdobędzie i Wasze serce. Nie jestem reżyserem, ale wydaje mi się, że ta historia byłaby dobrym materiałem na film. To taka jedna z pierwszych myśli, którą miałam po przeczytaniu pierwszej części "Numerów". Z pewnością przeczytam kolejne. Jeszcze raz zachęcam do przeczytania.