Od zawsze uwielbiałam strasznie historie oraz filmy o duchach, mimo, że wcale ich dużo nie znałam. Nigdy się czegoś takiego nie bałam, ale wyobrażenie jakie o nich miałam było dość straszne. "Światła pochylenie" Laury Whitcomb to moja pierwsza powieść o duchach, więc miałam co do niej troche obaw, ze będę miała przez nią w głowie całkiem inny, gorszy obraz stworzeń z zzaświatów, jednak czy słusznie?
Helen od 130-stu lat jest duchem. Podróżuje od jednego Gospodarza, do drugiego nie robiąc na tym swiecie nic konkretnego. Nie zna nikogo innego swojego "gatunku" i nawet niespodziewała się, że spotka. Jakież to zdziwienie kiedy podczas przebywania na lekcji angielskiego w szkole średniej prowadzonej przez Browna, tymczasowego Gospodarza, Helen czuje, że ludzkie oczy patrzą prosto na nią. A w końcu żadna istota ludzka widzieć ducha nie powinna.
Od tej pory dziewczyna poznaje Jamesa, nieco młodszego od niej... także ducha. Tak jak on, przejmuje kontrole nad ciałem osoby, która je jednak chętnie oddała i zaczyna żyć problemami ludzi. A problemów jest sporo, bowiem dziewczyna w którą Helen się wcieliła ma rodziców, zapalonych chrześcijan oraz ogólnie, atmosfera w domu Jenny nie jest taka jaką chciałaby mieć każda nastolatka. Teraz Helen jak i James, który "ukradł" ciało Billy'emu chłopakowi z problemami o innym podłożu, muszą zdecydować, czy chcą żyć w ukradzonych ciałach, czy jednak teraz należy oddać je własciwielom, którzy zdecydowali że chcą wrócić? Czy miłość Helem i Jamesa w takich warunkach ma sens i przyszłość?
Historię tej dwójki poznajemy z punktu widzenia Helen. Razem z nią przeżywamy wzloty i upadki uczuciowe, poznajemy fragmenty przeszłości oraz czytamy co dziewczyna o tym wszystkim mysli. James za to jest taka postacią z którego... można po prostu czytać jak z otwartej księgi, to chyba najtrafniejsze określenie. Nie trzeba poznawać jego punktu widzenia, bo już go niejako znamy. Fabuła skupia się jednak tylko i wyłącznie na tych dwóch postaciach, chociaż od czasu do czasu mieliśmy jakąś wziankę także o rodzinie Billy'ego i Jenny i przez to nie możemy mówic w przypadku tej książki o rozbudowanej fabule, jednak i bez skomplikowanej akcji powieść radzi sobie znkomicie.
Na pierwszy plan wysunięta jest oczywiście cudowna chociaż nie idealna miłość Helen i Jamesa w ciałach innych ludzi. Chowali się po kątach aby móc okazywać sobie trochę czułości w czytanych oraz słowach. Czytało się fragmenty w których byli sam na sam z uśmiechem oraz w środku nas małym, kiełkującym nasionkiem zazdrości. Kto by nie chciał być przez kogoś tak kochany? Także zakończenie książki jest... no cóż idealne. Nawet sobie takiego nie wyobrażałam, prawdę mówiąc. Laura Whitcomb daje popis obłędnej wyobraźni a po tej książce nie moge nie zaliczyć jej do jednej z moich ulubionych autorek.
Po podsumowaniu słusznie wychodzi nam, że książka "Światła pochylenie" jest obowiązkową pozycji dla lubiących zatopić się w świecie miłości i oddania i szukają lektury od której nie sposób im się będzie oderwać. Chociaż krótka, wciągająca. Serdecznie polecam i czekam aż Laura Whitcomb napisze kolejne ksiazki. Miejmy nadzieję, że tak samo dobre.