„Biblioteka pachnie starymi książkami, tysiącem skórzanych drzwi do innych światów. Słyszę ciszę niczym umysł Boga. Czuję czyjąś obecność na pustym krześle obok. Bibliotekarz patrzy na mnie podejrzliwie. Biblioteka to święte miejsce, a ja siedzę ze świętym patronem czytelników. Pulsująca bogini światła przenika przeze mnie niczym […] niczym od razu zapomniana chwila wieczności. Nie ma jej. Czuję stęchliznę, słyszę tykanie zegara, widzę puste krzesło. Jeśli ktoś mnie teraz spyta, odpowiem, że bibliotek to po prostu miejsce, gdzie nie można posłuchać muzyki, ani jeść. Nie ma jej. Biblioteka jest do dupy.”
Chętnie sięgam po książki, które są mniej znane lub z założenia stanowią kompletny niewypał.Nie przepadam za książkami pełnymi rozgłosu i pochwał nad ich wspaniałą formą i treścią.
Zazwyczaj lektura ma swój początek w okładce i tytule, które stanowią swoistego rodzaju wstęp do fabuły. Tym razem opis książki nie mówi czytelnikowi nic, a okładka stanowi totalną abstrakcję po przyrównaniu do wiadomości jakie można zebrać z tylnej części. Przyznam, ze wizualnie wpadła mi w oko. Kolory całkiem ładnie się komponują. Dużym plusem jest fakt, że nie widać twarzy dziewczyny ze zdjęcia. Nie lubię kiedy okładki sugerują wygląd bohaterów. To nie o to chodzi w czytaniu, przecież książki mają pobudzać naszą wyobraźnię, a nie stawiać nas przed faktem dokonanym. Tytuł lektury stanowi pewnego rodzaju zagadkę. Cóż, przyznam, że długo główkowałam o czym mogłoby to być, gdybym opierała się na samym tytule i stawiałam raczej na motyw o Aniołach. Dopiero po przeczytaniu książki odkryłam sekret zarówno tytułu jak i okładki.
Główną bohaterka ma na imię Helen, i jest kimś nietypowym; bowiem Helen jest duchem. Jako duch z gatunku nawiedzających ludzi, musi mieć swojego Gospodarza, którego będzie miała zawsze na oku. Nie wolno jej go opuścić, gdyż w tedy pojawia się ból silny i niewyobrażalny. Helen przebywa wraz e swoim Gospodarzem, nauczycielem języka angielskiego w klasie, podczas trwania lekcji kiedy całe jej życie pod postacią ducha wywraca się do góry nogami. Marzyła o tym, aby z kimś porozmawiać i zostać usłyszaną, aby kogoś dotknąć i przekazać mu ten dotyk. Po raz pierwszy od ponad stu lat, ktoś na nią patrzył; na nią, nie przez nią na przedmiot znajdujący się gdzieś opodal niej.
Los bohaterów łączy w sposób szybki i pozbawiony przeszkód. Choć może nie do końca - on, w ciele człowieka, ona pod postacią ducha. Co musi zrobić Helen, aby móc żyć wraz ze swym ukochanym? I jakie przygody na nich czekają?
„To nie był sen. Wiatr pachniał jaśminem, światło nakrapiane było cieniem ruchomych liści, drozdy nawoływały się nawzajem. Wszystko jaskrawiło się szczegółami. A ja nie byłam cieniem. Byłam równie prawdziwa co ogród, który rozkwitał wokoło.”
Plusy? Oczywiście. Lekka fabuła i styl sprawiają, ze powieść czyta się zaskakująco szybko i przyjemnie.Bohaterowie zarysowani również w sposób lekki, jednak to zbliża czytelnika do ich postaci. Wszystko przewija się w sposób naprawdę bardzo lekki, przez co książkę czyta się z wielką przyjemnością.
Jak dla mnie największym plusem jest wspaniale zarysowana dusza głównej bohaterki i jej zamiłowanie do literatury. Czytelnik czytając "Światłą pochylenie" natrafia na piękne opisy oddające cały szacunek dla biblioteki i książek.
Mankamenty może stanowić fakt, że akcja nie jest zawiła i nie rozwija się w zaskakującym tempie. Brak zwrotów akcji i wielu bohaterów sprawia, że nie jest to wielki kunszt literacki. Wszystko toczy się łatwo i szybko, choć można było pociągnąć fabułę mocniej, aby zarysować konkretny kontekst.
Mimo to książkę polecam na obecny wakacyjny okres wszystkim tym, którzy chcą przeczytać coś lekkiego. Książka opowiada o pięknej historii miłości i dzięki swojej prostocie nadaje się do czytania w każdej chwili, a lekka forma i brak obszernej treści ułatwiają zabieranie książki w każde miejsce.