Walka sylfa recenzja

„Walka sylfa” to książka po której przeczytaniu pozostaje ona na długo w pamięci. Gdy skończyłam książkę, na którą tak czekałam, żeby ją nareszcie przeczytać długo tkwiła mi w pamięci. Świat w jakim przyszło żyć Hejty’owi i Solie poruszył mną do głębi i nadając książce rewelacyjny klimat sprawił, że stała się ona jedną z moich ulubionych.

Siedemnastoletnia Solie nie chce na siłę wychodzić za mąż wiec gdy ojciec chce oddać jej rękę grubemu i staremu mężczyźnie którego dziewczyna nie kocha, ucieka z domu. Chce podążyć do swojej ciotki, do wioski oddalonej o kilka kilometrów jednak nie jest jej to dane. W drodze porywają ją mężczyźni, od których dowiaduje się, że została wybrana na złożenie w ofierze dla wojowniczego sylfa. Jednak dziewczyna nie jest głupia. Sama przejmuje kontrolę nad owym sylfem i od tej pory staje się jego królową.

Jednakże nic nie jest takie kolorowe jak mogłoby się na początku wydawać. Solie i Hejty, jak go inteligentnie nazwała będą od tej pory ścigani przez dwa wojownicze sylfy w towarzystwie swoich panów: Jasara z Maczugą oraz Leona z Rilem. Od tej pory na próżno szukać będą schronienia, bo nigdy nie będą bezpieczni. Czy miłość Hejty’ego i Solie będzie miała sens w świecie pełnym niebezpieczeństw i zasadzek? Kto zwycięży na ostatnich kartkach powieści? Czy zakończenie będzie zagadką?

Zacznijmy od plusów. Plusem na pewno są sylfy. Z takimi stworzeniami się jeszcze nie spotkałam. Sylfy to przedstawiciele każdego żywiołu, a wszystkie są płci żeńskiej za wyjątkiem wojowniczych sylfów, wszędzie siejących nienawiść. Mogą zmieniać kształt a mówią tylko za pozwoleniem swojego Pana, gdyż każda osoba sprawująca piecze nad sylfem za wyjątkiem Solie jest mężczyzną. Następnym plusem jest całkiem inny świat także wykreowany przez autorkę, wyraziste postaci oraz piękna, okładka wprowadzająca nas do świata ludzi i sylfów.

Gdzie w takim razie są minusy? Właściwie można by było powiedzieć, że minusów nie ma jednak ja się do czegoś przyczepię. W książce występuje narracja trzecioosobowa i opowiadana jest z wielu bardzo często przeplatających się ze sobą perspektyw. Czasami trudno się połapać, aczkolwiek jeśli poświęci się dłuższą chwilę analizowaniu jakieś strony spokojnie damy radę i będziemy wszystko wiedzieli.

Po podsumowaniu wyjdzie nam, że „Walka sylfa” to doskonałe rozpoczęcie serii o sylfach autorstwa debiutującej L. J. McDonald. Jest to książka dla ludzi lubiących przeżywać przygody razem z bohaterami oraz dla tych co lubią zacząć książkę i nie odkładać jej dopóki nie skończą. Gorąco polecam!