Już któryś raz czytam Wasze wyrzuty do młodych recenzentów, którzy według was "zachłysnęli się" współpracami i nie recenzują niczego z biblioteki, ale czy właściwie to jest Wasza sprawa? Mój blog = mój problem. Rozumiem, że chcecie to skomentować, ale nie pomyśleliście o tym, że osoby, które czytają coś poza egzemplarzami recenzyjnymi, nie piszą o nich opinii, bo po prostu nie mają czasu i nie mają takiego obowiązku, więc wolą poświęcić wolną chwilę na coś innego? To, że się o tym nie mówi, nie oznacza, że tego nie ma! Część Waszych wypowiedzi stawia grupę recenzentów, do których najwyraźniej należę, w dziwnej, a nawet przykrej sytuacji. Wracając do egzemplarzy od wydawnictw - zarzucacie, że wszyscy bierzemy co popadnie i każda recenzja jest o "darmowej książce". A co Wy na to, że takie osoby też mogą CHCIEĆ tę książkę i skoro współpracują ze swoim ulubionych wydawnictwem, to dlaczego mają z tego nie skorzystać? Ja tak robię i nie mam nic przeciwko temu, bo jako nastolatka nie mam tyle pieniędzy, aby kupić każdą książkę, jaką chciałabym przeczytać i współpraca recenzencka rozwiązuje tę sytuację, dlatego nie zamierzam udawać winnej, bo nie mam przez co tak się czuć - nie robię nic złego. Wrzućcie trochę na luz.
A co do tego, że niektóre recenzje to przekształcone opisy książki + krótki komentarz o tym, że jest fajna/średnia/be - z tym nie sposób się nie zgodzić i najchętniej sama wyplewiłabym te bezmózgi.