Pozwolę sobie zapisać moją odpowiedź w formie krótkiego opowiadania
Dzisiaj wigilia, mój ulubiony czas w roku, wszystko jest takie miłe, ciepłe i przytulne, a wszystko co mnie denerwuje w codziennej rzeczywistości nagle dostaje magicznego blasku, który sprawia, że nawet karp staje się rarytasem. Od rana krzątam się po domu i przygotowuję się do tej magicznej chwili. Wszystko pachnie nieziemsko, muzyka gra na całego...nagle przerywa ją SMS od NIEGO. "Cześć Kochanie, już nie mogę się doczekać naszej kolacji, niedługo wyjeżdżam"
"Cholera" - to jedyne słowo, które teraz przychodzi mi do głowy, miałam odebrać prezent, dla mojego narzeczonego, a jedyne z czym zostałam to "wielkie nic", patrzę na zegarek - do zamknięcia sklepów została jeszcze godzina, a może tylko godzina... Przez korki nie uda mi się dojechać na czas, ale czego nie robi zdesperowana kobieta. Zawsze znajdziemy wyjście. Biegiem zakładam na siebie chyba najbardziej niepasujące do siebie części mojej garderoby i wybiegam z domu, w tym całym pośpiechu zapominając kluczy od domu. Cofam się, tracąc kolejne minuty na szukanie ich tam, gdzie jak zwykle ich nie ma. Okazuje się, że wspaniałomyślnie zostawiłam je w nowym pudełku na klucze (tak...właśnie tym, do którego się je wkłada, żeby ich później nie szukać). Postanawiam pobiec do najbliższego sklepu z pamiątkami, może nie jest to super wyjście, ale będę miała chociaż coś. Gdy staję przed drzwiami zauważam złowrogą karteczkę "ZAMKNIĘTE" To są jakieś żarty. Pukam w drzwi i modlę się, żeby stojący tam zmęczony olbrzym, który jeszcze nie zdążył wyjść miał jednak serce. Patrzy na mnie zmęczonymi oczami, otwiera na chwilę drzwi i uświadamia mnie, że musi już iść, a co za tym idzie nic nie sprzeda. Na nic zdały się błagania i zaklinania. Zostałam z niczym - nie licząc gumy do żucia i wsuwki w kieszeni. Jednak to chyba nie jest coś co mój luby chciałby dostać na wigilię. Patrzę na zegarek, ciągle została godzina do zamknięcia sklepów... chwila... to nie godzina do zamknięcia, tylko godzina do wigilii!!! Przez to całe zamieszanie świąteczne nie zauważyłam nawet, że zegarek się zatrzymał. Miał kiedy...ale wiadomo, że jak pech to na całego. Wracam do domu spokojniejszym krokiem i obmyślam plan działania. Myślę o nas, o naszym związku, początku znajomości. Mijam alejkę, w której pierwszy raz się spotkaliśmy, dzieci rzucające się śnieżkami przypominają mi jak ON chciał mi się oświadczyć, a ja z wrażenia zrobiłam krok do przodu i się poślizgnęłam, przez co oboje wpadliśmy w zaspę. Mój książę... zawsze mnie ochroni, nawet kosztem przemoczonego ubrania. Mam! Oto mój pomysł spadł na mnie niczym grom z jasnego nieba. Może jednak te święta nie będą tak pechowe. Przyspieszam kroku i biegiem docieram do domu. W pośpiechu przeszukuję nasz folder ze zdjęciami i filmikami. Zawsze zapisuje tam nasze wspólne fotografie. Kiedyś robiłam dużo filmików na różne uroczystości. Dobierałam ujęcia, muzykę, robiłam wszystko, żeby wszystkim popłynęły łzy radości i wzruszenia. Dlaczego teraz tego nie wykorzystać? Zostało mi około pół godziny, doliczając korki, mój ukochany powinien troszeczkę się spóźnić. Mam czas...coś wymyślę. Przerzucam wszystkie zdjęcia do programu i zaczynam układanie ich w jakiś system. Pierwsze pojawiają się fotografie robione podczas pierwszego spotkania. Następnie dodaję te, na których widać jak ze spotkania na spotkanie coraz swobodniej się ze sobą czujemy. Później wspólne robienie pierniczków, spacery, wakacje... Teraz nie mam czasu na rozczulanie się. Muszę to skończyć. Dodałam resztę filmów i fotografii i włączyłam zapisywanie. Jako melodie dodałam utwory, które również budzą wspomnienia. Zostało mi 5 minut. Kurczaki... Biegnę po schodach na górę zrobić się na bóstwo. Mogę być z siebie dumna. Słyszę dzwonek do drzwi, To pewnie On...
Kolacja minęła nam bardzo przyjemnie, teraz czas na prezenty. Chciałam, aby ten moment - choć wymyślony zaledwie ponad godzinę temu - był idealny. Usiedliśmy wygodnie na kanapie i włączyłam pokaz slajdów. Radości i wzruszeniom nie było końca. Wspomnienia, czasami ukryte głęboko w sercach, wracały z każdym kolejnym zdjęciem, a miłość jaka nas połączyła, pokazała nam na nowo jak bardzo się kochamy. Nie zabrakło głupich zdjęć, filmów, na których nie wyglądamy najlepiej... ale czy ktoś jest idealny? Ważne, że w tej nieidealnej osobie, potrafimy zobaczyć nasz cały świat, a dzięki obejrzeniu zdjęć mogliśmy wrócić do początków i przeżyć wszystko na nowo. Po wszystkim mój ukochany szepnął mi do ucha - to był najlepszy prezent, prosto z serca i od ciebie, a Ty jesteś moim największym prezentem od Boga.