Bardzo miłe zaskoczenie na sam koniec roku. Nie spodziewałem się, że aż tak zostanę wciągnięty w świat Achai, bo początek tego nie zapowiadał. Jednak z rozdziału na rozdział czytało mi się coraz lepiej i właściwie nie chciało mi się jej odkładać. Ten cykl na tyle mnie wciągnął, że od razu zabrałem się za kolejny tom, co prawie nigdy mi się nie zdarza. I w sumie była to dobra decyzja, gdyż tom drugi (chyba to nie będzie spoiler) zaczyna się w momencie, w którym kończy się tom pierwszy.
Jeśli chodzi o plusy, to podobało mi się właściwie wszystko. Świetnie wykreowani bohaterowie z Achają w roli głównej. Choć w niczym nie ustępują jej Zaan z Siriusem. Jedyne słabsze momenty to te, w których pojawia się Meredith. Elementy magii, czarów czy mistycyzmu zawsze mnie odrzucają w fantasy. Do tego mamy świetne dialogi, w których jest co prawda sporo wulgaryzmów, ale mnie one zupełnie nie przeszkadzają i w większości wypadków mają wydźwięk humorystyczny. Zresztą za humor daję kolejnego plusa. Dialogi, zwłaszcza pomiędzy Zaanem a Siriusem, to prawdziwy majstersztyk, gdzie czytając, momentami wręcz śmiałem się do rozpuku.
Podsumowując, bardzo fajne, przygodowe fantasy, które wciąga. Lecę z drugim tomem, a cykl chyba będzie godny polecenia.