„Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną.” (z Biblii Tysiąclecia)
Pouczająca opowieść o tym, jak ciężka praca i umiłowanie ziemi popłaca. Zawierzenie Bogu, naturze i sile człowieka. Bo celem i przeznaczeniem człowieka jest życie wśród natury, w zgodzie z nią, w ufności, że moc natury w połączeniu z jego siłą i pracowitością ma moc wyzwolenia i jest gwarancją utrzymania równowagi w życiu. Ci, którzy w jakikolwiek sposób „zdradzili” to życie, płacą za to wysoką cenę: nigdy już nie odnajdą spokoju, będą błądzić nie mogąc odnaleźć celu, nie odnajdą drogi do prostych radości. Bo tylko ziemia jest sprawiedliwa w zapłacie za trud człowieka: jest niezawodna, gdy trzeba go wyżywić, ubrać, dać schronienie… „(…) bądź zawsze zadowolony ze swego losu! Macie wszystko, co wam do życia potrzebne, wszystko, dla czego żyjecie, rodzicie się i rozmnażacie w dalszych pokoleniach, niezbędni jesteście na ziemi. Nie wszyscy są na ziemi niezbędni z całą pewnością. Wy podtrzymujecie życie. U was jedno pokolenie idzie w ślad za pokoleniem poprzednim, gdy jedno skona, następne zajmuje jego miejsce. W tym mieści się sens wieczności. I jakąż w zamian macie nagrodę? Bytowanie w nieskazitelnym prawie i nieskazitelnej sprawiedliwości, bytowanie w prawdziwej i szczerej postawie w stosunku do wszystkiego. I cóż więcej macie? Wy na Sellanro jesteście wolni, macie spokój i moc, i potęgę, otoczeni jesteście zewsząd ogromem przyjaźni.”
To ładna, kojąco-uspokajająca opowieść, z wyraźnym przesłaniem, z pięknie przedstawionym krajobrazem i wiarygodnymi bohaterami. Jednak narracja nie porwała mnie. Odebrałam ją jako, niezależnie od stylizacji językowej, dziwną, drażniącą swoją niekonsekwencją, powtórzeniami, które nie sprawiały wrażenia zamierzonych, pewną koślawością, kierującą myśli na pracę redakcyjną. A może to kwestia mojego egzemplarza? (czytałam wydanie z 1957 r. Wydawnictwa Poznańskiego w tłumaczeniu Czesława Kędzierskiego).